Za oknem jesień i leje deszcz, ale zbliża się straszna BESTIA ZE WSCHODU, czyli mróz zimą. Może ktoś nie pamięta, ale zimą zawsze jest trochę mrozu. Bywa większy lub mniejszy, a nawet pada śnieg, ale lubią nas straszyć, więc straszą. Trzeba to przetrwać.
Dzisiaj Trzech Króli, byliśmy w domu, więc wypróbowałam przepis ze starej książki Jana Czernikowskiego „Ciasta, ciastka, ciasteczka”. Mało precyzyjny, to sobie doprecyzowałam i wyszło pysznie.
Trąbki
200 g mąki
150 g cukru pudru (wg przepisu 200 g, ale wzięłam mniej)
2 jajka
1 szklanka mleka
1 paczka cukru waniliowego
50 g posiekanych migdałów do posypania (ja użyłam 20 g startej na tarce gorzkiej czekolady)
1 szklanka śmietanki 30 lub 36%
Jajka zmiksować z cukrem pudrem, dodać mąkę, mleko i znowu zmiksować.
Piekarnik nagrzać do 200 st. C. Ciasto wylewać łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i szybko rozprowadzać, by uzyskać cienkie placuszki o średnicy ok. 10 cm (mnie wychodziło 5 placuszków). Piec ok. 5 minut, aż się troszkę zrumienią na brzegach. Każdy placuszek od razu po zdjęciu z blachy zwijać w trąbkę (np. na trzonku drewnianej łyżki) i odkładać do ostygnięcia.
Śmietankę ubić, dodać cukier waniliowy, nakładać do trąbek szprycką lub łyżeczką i posypywać migdałami lub czekoladą.
Trąbki najlepsze są świeże i miękkie. Jeśli mają zostać na następny dzień, to lepiej trzymać je pod folią, bo twardnieją jak wszystkie placuszki.
Styczeń długi i zimny, to trzeba go sobie dosłodzić 🙂
Tak, zawsze pomaga 🙂
ale fajne; na pewno by mi smakowały
Też tak myślę 🙂
Dla łasuchów idealne ❤
W czasie chlapy tym bardziej 🙂