Ostatnio nie bardzo mam czas na gotowanie i pisanie. Przeżywam prywatny koniec świata, czyli remont. W dodatku trafił mi się malarz, który chyba nic wcześniej nie malował i ze zdumieniem reaguje na nasze uwagi typu: „Kaloryfery należy pomalować również w środku”. Pyta wtedy: „Ale czym?” – „Takim płaskim pędzlem”.
Malowanie miało trwać 3 dni, a trwa już 2 tygodnie i to jeszcze nie jest koniec. Najgorsze jest to, że malarza poleciła mi solidna firma i dlatego go nie sprawdziłam. Po prostu nie spodziewałam się trudności. Jeszcze niedawno miałam ochotę zabić malarza, teraz mam ochotę zabić go ze szczególnym okrucieństwem. Dlatego, że nie powinno go już być, a jest.
Dzisiaj krótki przepis na gomasio – bardzo zdrową sól sezamową. Jest to wyjątkowa przyprawa do wszystkiego: gotowanych warzyw, ryżu lub kasz, kanapek, a nawet pasztetów. Ja od wielu lat chętnie stosuję gomasio zamiast bułki tartej podsmażonej na masełku do gotowanej kukurydzy lub fasolki szparagowej.
Gomasio to prażone nasiona, a nasiona same w sobie są zalążkiem całej rośliny i ich siła jest wielka. Z kolei prażenie podnosi działanie zdrowotne nasion. Sól powinna być naturalna, czyli nierafinowana. Można używać grubej soli do przetworów albo tzw. morskiej (piszę „tak zwanej”, bo przecież każda sól jest morska, także ta z kopalni w Bochni czy Wieliczce). Sezam jest świetnym źródłem m. in. wapnia, a gruba sól – sodu, regulującego równowagę kwasowo-zasadową organizmu.
Zamiast sezamu można użyć siemienia lnianego.
Gomasio
7 łyżeczek sezamu (czarnego lub białego)
1 łyżeczka soli
Sezam uprażyć z solą na patelni przykrytej pokrywką (bo ziarenka strzelają), przy czym należy potrząsać patelnią i mieszać, żeby nie przypalić sezamu. Należy prażyć na niezbyt dużym ogniu. Gdy poczujemy przyjemny zapach sezamu, przestajemy prażyć.
Nasiona wsypać do moździerza i utłuc tak, by połowa nasiona była rozdrobniona, a połowa pozostała w całości.
Gomasio należy zużyć w ciągu 7-14 dni.
Wpis z 05.09.2015 r.