Się porobiło: wiosna się już pokazała, puściła kilka słonecznych zajączków, ale zima nie chce odpuścić tak łatwo i mocno się ochłodziło. Wiosna wie jednak, że to jej pora i boczkiem, cichutko robi swoje – wszystko coraz bardziej się zieleni, kwitną forsycje i krokusy. Po prostu zima musi jeszcze zaakcentować swój odwrót.
Kupiłam bazie. Oprócz tych zwyczajnych, małych, pokazały się też inne, większe. Te duże są ładniejsze i sprzedawca chciał mnie na nie namówić, ale u mnie w domu od lat jest taki zwyczaj, że łyka się jedną poświęconą bazię ze święconki. Ma to zagwarantować zdrowie na cały rok. To pohamowało mój pierwszy odruch, żeby kupić większe koćki – po prostu wyobraziłam sobie, że łykam taką dużą. Nie, nie – mniejsza jest zdecydowanie lepsza!
Dzisiaj mazurek orzechowy – bardzo nam smakował i nie wymaga zbyt dużo pracy: nie trzeba piec spodu, a orzechy mieli się w młynku zamiast siekać.
Przepis pochodzi z książki Łebkowskiego „Kuchnia polska”.
Mazurek orzechowy (6 sztuk)
200 g orzechów włoskich, łuskanych
60 g mąki
60 g masła
200 g cukru pudru
2 jajka (o temperaturze pokojowej)
sok z 1 cytryny
6 andrutów
Najładniejsze orzechy odłożyć do dekoracji, resztę zmielić. Masło utrzeć dodając kolejno: żółtka, 150 g cukru pudru, zmielone orzechy, mąkę i sok z cytryny.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, ułożyć andruty i rozsmarować na nich masę. Ubić sztywną pianę z białek i 50 g cukru. Wyłożyć na masę orzechową i przybrać całymi orzechami.
Piec 30 minut w temperaturze 160º C.
Wpis z 01.04.2015 r.