Jesień, krzaki czarnego bzu oblepione kiściami owoców – nic, tylko przetwarzać. Na razie mam jeszcze konfiturę z ubiegłego roku, a zdjęcie zrobiłam, gdy czarny bez miał jeszcze białe kwiaty. Konfitura pyszna, więc podaję przepis.
Konfitura z owoców czarnego bzu
1 kg dojrzałych owoców czarnego bzu, zebranych z dala od miasta i szosy
500 g cukru
sok z 1 cytryny
Baldachy opłukać na sicie, dać im troszkę czasu, żeby obciekły oraz troszeczkę podeschły i oddzielić od gałązek. Niektórzy polecają widelec, ale ja do widelca się nie przymierzałam i oskubuję. Trochę to trwa.
Owoce wrzucić do słoja, zasypać cukrem i pozostawić na noc, aby puściły sok (lekko potrząsnąć słojem, by cukier się troszkę przemieścił w dół, ale bez przesady – ma też pozostać grubszą warstwą na wierzchu). Następnego dnia zawartość słoja przełożyć do garnka z grubym dnem, zagotować i gotować na średnim ogniu. Trzeba mieć gar na oku i od czasu do czasu przemieszać zawartość drewnianą łyżką (im mniej metalu, tym lepiej). Gdy sok trochę odparuje, dodać sok z cytryny. Gotować do chwili, gdy konfiturka zgęstnieje, ale ciągle będzie pływała w syropie.
Pod koniec gotowania trzeba przygotować słoiczki. Ja wolę używać małych słoików, bo jak się go otworzy, to już trzeba w miarę szybko zjeść zawartość (otwarte przechowywać w lodówce). Słoiki wstawiam do większego gara, napełniam go zimną wodą, aby słoiki były zanurzone w całości i doprowadzam do zagotowania wody. Wtedy na chwilę wrzucam na wrzątek zakrętki. Potem wydobywam widelcem zakrętki i gorące kładę na kratce. Następnie wyjmuję gorące słoiki, stawiam na kratce, pozwalam chwilę obeschnąć i czym prędzej napełniam gorącą konfiturą. Zakręcam, stawiam do góry dnem i pozostawiam do ostygnięcia. Przeważnie robię takie rzeczy późnym wieczorem, idę spać i odwracam już rano.
Wpis z 25.09.2016 r.