Chodzę ostatnio niewyspana, bo za późno chodzę spać. Kiedyś ktoś napisał o paradoksie łóżka, że lubimy w nim być, ale nie możemy się zdecydować, żeby się położyć. Z kolei rano wcale nie chce się wstać. I tak w kółko. Mam tak codziennie i chyba nic na to nie poradzę, nawet gdy to dokładnie wiem.
A teraz kopytka. Pyszna klasyka. Trwa kwietniowo-majowy ciąg urodzinowo-imieninowy, ale zanim zacznę dietę – pyszne kluseczki. Smakują domem rodzinnym, czymś miłym i dobrze znanym. Trzeba je czasem zrobić.
Kopytka
600 g ziemniaków
150 g mąki + maka do podsypania
1 jajko
sól, olej
Ziemniaki ugotować w mundurkach (wodę odlać, ostudzić i podlać nią kwiatki), obrać i przecisnąć przez praskę do miski. Ostudzić. W międzyczasie wstawić na gaz garnek z wodą.
Do ziemniaków dodać 150 g mąki i jajko. Porządnie wyrobić ręką.
Na blacie posypanym lekko mąką utoczyć wałeczki z ciasta grubości palca i pokroić je trochę w poprzek na kopytka.
Wrzącą wodę w garnku posolić (jeśli posolimy wodę wcześniej – zagotuje się trochę później) i dodać 1 łyżkę oleju, żeby kopytka się nie sklejały. Kopytka wrzucać partiami do wrzątku, mieszając. Gdy wypłyną na powierzchnię, wyławiać łyżką cedzakową.
Kopytka są pyszne z wszelkimi sosami, np. pieczarkowym, z bitkami z sosem albo pulpecikami. Można je jeść właściwie do wszystkiego.
Wpis z 15.05.2017 r.