Wyraźnie czuć wiosnę. Na dworze zimno, ale ucięte tydzień temu gałązki brzozy wypuściły już listki, a w skrzynce na balkonie zakwitł pierwszy krokus. Zaczęłam bawić się czasem w decupage i przygotowałam jajeczka na świąteczne brzozowe gałązki. Muszę jeszcze przyczepić jajeczkom jakieś wstążeczki.
Dzisiaj wysiałam rzeżuchę, żeby była na Wielkanoc. Chcę też przypomnieć Wam o kiełkach, że są bardzo zdrowe, mają moc witamin, makro oraz mikroelementów i są lepsze od napompowanych chemią nowalijek. Kiełki z łatwością można wyhodować w kubeczku. Wystarczy wsypać nasiona na kiełki do kubeczka, zalać wodą i pozostawić na noc. Rano odlać wodę przez sitko, a kubek z nasionkami zakryć talerzykiem lub spodeczkiem. Jeśli użyjemy spodeczka, do kiełków będzie docierać światło i listki będą się zielenić. Jeśli użyjemy talerzyka, kiełki będą rosły w ciemności i będą blade. Oczywiście można użyć kiełkownicy, ale ja jej nie mam, bo nie mam miejsca, żeby kupić wszystkie fajne gadżety do kuchni. Dlatego od lat używam kubeczków i dla mnie są wystarczające.
Kiełki trzeba rano i wieczorem przepłukiwać nad sitkiem. Używam w tym celu letniej wody, bo nasionka wytwarzają dużo ciepła, więc nie chcę im radykalnie zmieniać temperatury. Moimi ulubionymi kiełkami są kiełki rzodkiewki, ale zdarza mi się kiełkować również brokuły (z tymi najgorzej mi idzie), soję i różne fasolki. Czasem się śmieję, że uprawiam kiełking. Burzę się na powszechnie wtrącany wszędzie angielski, a sama to robię.
Wpis z 19.03.2016 r.