
Byliśmy w Jordanii podczas Ramadanu. Staram się omijać te święta, ale tak wyszło. Ramadan trwa cały miesiąc i prawie wszystkie sklepy oraz restauracje są wtedy zamknięte w ciągu dnia, bo muzułmanie poszczą aż do zmroku. Poszczą w każdy sposób: nie jedzą, nie piją (!), nie palą, nie używają, no poszczą bardzo. Nie bardzo rozumiem sens takiego postu, gdzie można się najadać na noc, bo przecież to niezbyt zdrowe, ale nie muszę wszystkiego rozumieć – tak jest i już. Ramadan jest trudnym okresem również dla turystów, bo niełatwo jest znaleźć jakąś knajpkę i zjeść obiad. Jeśli się nic nie znajdzie, trzeba przetrwać do zmroku na suchym prowiancie. W Akabie jeden miły Jordańczyk postanowił nam pomóc i zaprowadził mnie do małego zakładu usytuowanego na uboczu, żebym mogła kupić placuszki. Sam też kupił takie placuszki i wytłumaczył, że zje je z rodziną dopiero wieczorem. Wyjaśnił, że te placuszki nazywają się qatayef i jada się je z orzechami włoskimi, złożone jak pierożki.
Po powrocie do domu zaczęłam poszukiwanie przepisu w internecie. Zobaczyłam, że te placuszki można jeść z orzechami albo ze słodkim twarożkiem, posypane np. pistacjami. Można je robić w formie pierożków albo w rodzaju ładnych rożków (ja zrobiłam placuszki w formie pierożków, jak mi pokazał sympatyczny Jordańczyk). Placuszki smaży się na suchej patelni tylko z jednej strony w temp. ok. 200 st. C, czyli na średnim ogniu i wtedy wytwarzają się liczne dziurki na powierzchni placuszków. Te dziurki nie powstaną ani na zbyt chłodnej ani zbyt gorącej patelni.

Placuszki jada się w czasie Ramadanu, ale wielu Arabów je lubi i robi także poza tym okresem. Same placuszki można smażyć dzień przed podaniem, ale tacę z gotowymi placuszkami trzeba przykryć folią spożywczą. Nadziewać można następnego dnia. Najprostszy przepis znalazłam na arabskie.pl
Qatayef
Ciasto:
3 szklanki mąki
3 szklanki ciepłego mleka
1 łyżeczka suchych drożdży
spora szczypta soli
ewentualnie 1 łyżka cukru do ciasta (ja nie dodałam)
Składniki wymieszać, by powstało płynne ciasto, jak na naleśniki. Pozostawić w cieple do wyrośnięcia. Wyrośnięte wymieszać i większą łyżką wlewać porcje na suchą, rozgrzaną patelnię. Ciasto powinno swobodnie rozlewać się tworząc krążki o średnicy 5-7 cm. Smażyć po jednej stronie do czasu zniknięcia surowego ciasta na wierzchu placuszka. Na całej powierzchni powstanie wiele dziurek. Zdjąć z patelni i odłożyć na takę lub deskę, by placuszki nie wysychały.
Nadzienie można przygotować z mieszanki posiekanych orzechów (ja zrobiłam z włoskich) lub ze śmietanki kyszta lub creme faiche. U nas można użyć twarożku na sernik – czubata łyżeczka do placuszka, sklejonego z jednej strony. Placuszki polać syropem i posypać posiekanymi orzechami.
Syrop:
1 szklanka cukru
1/3 szklanki wody
4 łyżki wody z kwiatu pomarańczy
Wodę gotować z cukrem do postaci gęstego syropu. Do przestudzonego (to ważne) syropu dodać wodę kwiatową. Polewać ciasteczka.

pyszności!!!! koniecznie do zrobienia
Spróbuj koniecznie. Placuszki są bardzo smaczne i prawie beztłuszczowe 🙂
bardzo ciekawe i dla mnie takie nowe 🙂 myślę, że warte wypróbowania, pozdrawiam serdecznie 🙂
Dla mnie też nowe, ale smakują nam 🙂
Nie słyszałam o takich placuszkach, ale chętnie wypróbuję, lubię takie ciekawostki kulinarne 🙂
Ja też przedtem nawet nie słyszałam tej nazwy, nie mówiąc o jedzeniu 🙂
Bardzo fajne:)
Też tak uważam 🙂
Taki wyjazd w trakcie Ramadanu faktycznie może być uciążliwy. Mam nadzieję, że reszta atrakcji Ci to jednak wynagrodziła 🙂
Dzięki ramadanowi dowiedziałam się o placuszkach qatayef 🙂
O tych placuszkach słyszałam już kiedyś, achh czemu ich jeszcze nie zrobiłam? Przecież są łatwe w wykonaniu i zdrowsze od tych wszystkich tłustych placów jakie robimy w Środkowej Europie. A do tego te orzechy 🙂 mniam!
Też uważam, że takie postne placuszki są o wiele zdrowsze od smażonych na oleju, ale też smaczne 🙂