Archiwum autora: Iwona

Ubity miód

Upały zelżały, ale nasze serca i dusze czasem upominają się o coś słodkiego i nie zawsze chce nam się przyrządzać jakiś deser, a po drugie – miód jest bardzo zdrowy. Kiedyś, gdy mówiłam, że mam ochotę na coś słodkiego, moja Mama radziła mi, żebym zjadła kogel-mogel lub łyżeczkę miodu. Zawsze po tej łyżeczce miodu (lub koglu-moglu) odechciewało mi się jakichkolwiek innych słodyczy i temat „czegoś słodkiego” się kończył. Dzisiaj proponuję ubity miód, który ma kremowy smak i jest dużo lepszy od zwykłej łyżeczki miodu, ale też od wielu deserów. Jest to stary kanadyjski przepis z 1928 r. z Pewnego Dnia Przepis.

Ubity miód można stosować jako dodatek do naleśników, jogurtów, sałatek, sosów, lodów, herbaty, a nawet polać nim ciasto. Należy jednak używać prawdziwego miodu dobrej jakości.

 

Ubity miód

20 g wysokiej jakości płynnego miodu

200 g wysokiej jakości miodu, który się skrystalizował

Obydwa miody połączyć w wyższym naczyniu i schładzać w lodówce przez 15 minut lub trochę dłużej (miód musi być zimny), a następnie miksować ok. 8-10 minut.

 

 

 

 

 

 

Makaron z brokułami

Pyszne, szybkie danie makaronowe, które chętnie robię. Zamiast brokuła można użyć szpinaku i też będzie pyszne.

 

Makaron z brokułami

 

1 brokuł

2 cebule

1/2 szkl. śmietanki 30%

trochę mniej niż 1/2 paczki makaronu świderki lub penne

suszone pomidory w oliwie

trochę startego parmezanu lub dziugasa

oliwa do podsmażenia cebuli

 

Brokuł podzielić na różyczki, wrzucić do wrzącej, osolonej wody i ugotować lub ugotować na parze. Makaron ugotować. Cebule pokroić w kostkę, podsmażyć na oliwie, zalać śmietanką i smażyć mieszając przez kilka minut, aż śmietanka trochę zgęstnieje, a na koniec dołożyć różyczki brokuła, by były gorące.

Na talerzach rozłożyć ugotowany makaron, zalać śmietanką z cebulą i brokułami, posypać parmezanem, a na wierzchu położyć suszone pomidory z oliwy.

 

 

 

Sałatka z bobu z szałwią i pysznogłówką

 

Jest pięknie i słonecznie, a w moim ogrodzie zakwitła pysznogłówka, którą od zawsze nazywam diablotką ze względu na jej niesamowity kolor i kształt płatków, bo jakoś pasuje mi do niej ta nazwa. Suszone płatki i liście pysznogłówki, zwanej też bergamotką, dodaję czasem do herbaty, żeby udawała earl grey, a świeże płatki do niektórych sałatek. Pysznogłówka jest zdrowa, ma działanie przeciwzapalne, bakteriobójcze, uspokajające, przeciwzakrzepowe, wykrztuśne, wspomagające trawienie, można ją stosować przy przeziębieniach i gorączce.

Sałatka jest bardzo prosta. Tak prosta, że zastanawiałam się, czy o niej pisać, ale uznałam, że jest tego warta. Trzeba obrać ze skórek ugotowany w osolonej wodzie bób, listki szałwii wrzucić do niewielkiej ilości rozgrzanej oliwy i obsmażyć szybko z obu stron, aż listki zesztywnieją, a następnie polać bób oliwą z listkami. Jeśli ktoś ma pysznogłówkę, to można sałatkę ozdobić jej  płatkami.

 

 

 

Krem bardzo czekoladowy

U mnie sezon urodzinowo-imieninowy dobiega niedługo końca. Tym razem przetestowałam przepis na krem czekoladowy z Domowe Torty. Krem jest bardzo czekoladowy, pyszny, prosty w przygotowaniu i efektowny. W dodatku można go użyć także do tortu, więc od razu dzielę się przepisem.

 

Krem czekoladowy

 

250 ml śmietanki kremówki 36%, dobrze schłodzonej

250 g serka mascarpone

200 g gorzkiej czekolady (u mnie 70%)

4 łyżki cukru pudru

 

Czekolady rozpuścić w kąpieli wodnej, czyli umieścić połamane tabliczki w misce umieszczonej nad wrzątkiem. Miskę odstawić do ostygnięcia, by czekolada nie była gorąca.

W drugim naczyniu zmiksować serek mascarpone z cukrem pudrem i stopniowo, nie przerywając miksowania, małym strumieniem dodawać roztopioną czekoladę, a następnie, miksując, powoli wlać śmietankę. Mieszać, aż składniki się połączą, a masa będzie miała konsystencję gęstego kremu.

Gotowy krem przechowywać w lodówce.

 

 

 

Winko z karczocha

Karczoch zawiera sód, potas, fosfor, wapń, magnez, żelazo, trochę cynku oraz witaminy C, A, E oraz kwas foliowy. Z karczocha wyodrębniono wiele związków wykorzystywanych w lecznictwie, m. in. kwas chlorogenowy (przeciwutleniacz), flawonoidy, sterole i garbniki, a także 15-18% tłuszczu dającego jadalny olej. Najważniejszą substancją czynną w karczochu jest cynaryna, której nazwa pochodzi od naukowej nazwy rodzajowej tej rośliny. Cynaryna posiada właściwości przeciwskurczowe, przeciwmiażdżycowe (obniża poziom cholesterolu), żółciopędne, chroni wątrobę i pomaga w odtruwaniu organizmu. Ponadto uśmierza mdłości, pobudza apetyt, pomaga na wzdęcia oraz zaparcia. Cynaryna zawarta jest przede wszystkim w liściach karczocha.

Z liści karczocha produkowany jest cynar – aperitif mający dobroczynne działanie po obfitych lub tłustych posiłkach. Można też kupić lub zrobić nalewkę albo winko z karczocha.

W „Wiadomościach Zielarskich” znalazłam kiedyś informację, że w rzadkich wypadkach surowy karczoch może spowodować reakcje uczuleniowe, a także nasilać odczyny skórne związane z ekspozycją na promieniowanie ultrafioletowe. Jednak zdarza się to rzadko, a taki winny macerat to przecież nie jedzenie surowego karczocha.

 

Winko z karczocha

 

50 g świeżych liści karczocha, drobno pokrojonych

1 l białego wina wytrawnego

 

Liście umieścić w szklanym słoju i zalać winem. Odstawić do ciemnego miejsca, a po 8 dniach przecedzić. Przelać do butelek i szczelnie zamknąć.

Pić codziennie po 50 ml na 20 minut przed każdym posiłkiem.

 

 

 

 

 

Zupa z botwinki

Na targu są już małe buraczki do pysznej botwinki. Oczywiście kupiłam i zrobiłam. Na ciepło. Bardzo lubię ten przepis, a sezon na tę smaczną zupę trwa krótko, bo malutkie buraczki szybko rosną i trzeba szybko korzystać.

 

Zupa z botwinki

 

1/2 pęczka botwinki

3 ziemniaki

1 mała cebula

ok. 1/2 pęczka szczypioru z dymki lub szczypiorku

ok. 1/2 pęczka koperku

jajko na twardo do każdej porcji

kefir lub jogurt do dodania

sól, pieprz

 

Zagotować 1 l wody, wrzucić obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki (u mnie stare). Dodać buraczki z botwinki, posiekane łodygi oraz cebulę pokrojoną w cieniutkie piórka. Gotować ok. 15 minut, a następnie dodać posiekane liście botwinki, sól, pieprz i gotować dalsze 5 minut. Dodać posiekany szczypior i koperek. Zestawić z ognia i zostawić pod przykryciem na 10 minut. Podawać z jajkiem na twardo zabielone kilkoma łyżkami kefiru lub jogurtu.

 

 

 

Moje spaghetti

Nareszcie zrobiło się ciepło i słonecznie. Dlatego zrobiłam jedną z ulubionych szybkich letnich potraw, czyli spaghetti z warzywami dla mnie oraz z mięsem i warzywami dla MDK.

Spaghetti

1/2 średniej czerwonej papryki

1/2 niedużej cebuli

1 ząbek czosnku

1/2 szklanki uduszonych pomidorów bez skórki lub własnego sosu pomidorowego, np. z tego przepisu:

Sos pomidorowy

60 g sera żółtego

20 g parmezanu

sól, pieprz, trochę posiekanych liści bazylii oraz posiekana natka pietruszki

oliwa

ok. 200 g makaronu spaghetti

do wersji mięsnej:  ok. 100 g mielonego mięsa gulaszowego z indyka

 

Cebulę i paprykę pokroić w kosteczkę i udusić na oliwie, mieszając. Pod koniec duszenia dodać przeciśnięty przez praskę czosnek i 1/2 łyżki posiekanej bazylii, sól i pieprz. Następnie dodać sos pomidorowy oraz uduszone na odrobinie oliwy mięso mielone i dusić na niewielkim ogniu ok. 5 minut, mieszając od czasu do czasu. Na koniec dodać starty ser żółty i wymieszać.

Sosem polać ugotowany makaron. Posypać startym parmezanem, posiekaną bazylią i natką pietruszki.

 

 

 

 

 

Mazurek sycylijski bez mąki

Gdy upiekłam to proste ciasto sycylijskie wg przepisu Pewnego Dnia Przepis, to tak nam smakowało, że następnym razem dodałam polewę i zrobiłam je w formie mazurka. Dlatego ten mazurek nazwałam sycylijskim, chociaż na Sycylii mazurków nie robią i wychodzi jak z rybą po grecku albo fasolką po bretońsku, ale niech tam. Ciasto robi się bardzo szybko, jest pyszne, nie zawiera mąki, czyli ma same zalety. Polewa mojego kolegi Marcina sprawdza się na każdym cieście, więc na tym również.

 

Mazurek sycylijski

 

Składniki ciasta:

250 g migdałów zmielonych (2 i 1/2 szklanki)

80 g cukru pudru (1/2 szklanki + 1 łyżka do wysypania foremki)

2 białka jajek o temp. pokojowej

wg przepisu skórka otarta z 1 cytryny (raz zrobiłam bez skórki, raz ze skórką – w obydwu wersjach ciasto jest pyszne)

 

Składniki polewy:

10 g masła (1 większa łyżka)

1 łyżka cukru

1 łyżka kakao

1 żółtko

 

Proszek migdałowy wymieszać z cukrem pudrem, a następnie dodać białka i wyrobić na masę.

Foremkę (moja ma 22 x 11 cm) wyłożyć papierem do pieczenia, posypać lekko cukrem pudrem i wylepić ciastem. Wyrównać (gdy ciasto planowane jest bez polewy, to wierzch również posypać cukrem pudrem).

Wstawić do piekarnika nagrzanego do temp. 180 st. C i piec 20 minut. Ostudzić.

W garnuszku rozpuścić masło, dodać cukier i kakao. Wymieszać, by cukier się rozpuścił. Zdjąć z ognia, dodać do żółtka i wymieszać, a następnie rozprowadzić po cieście.

Słonecznych, zdrowych i spokojnych Świąt życzę 🙂

 

 

 

Sałatka warzywna

Ostatnio było o żeberkach, a teraz proponowana przeze mnie sałatka. Robi się już naprawdę wiosennie i warto jeść więcej surówek i sałatek.

 

Sałatka z kapusty, kukurydzy i pora

 

140 g kapusty

140 g kukurydzy z puszki

5 cm białej części średniego pora

3 łyżki majonezu lub majonezu zmieszanego z jogurtem

sól, pieprz

 

Kapustę drobno posiekać, pora pokroić w cienkie półplasterki, dodać kukurydzę, majonez i doprawić solą oraz pieprzem. Wszystko wymieszać i odstawić na 1/2 godziny do lodówki, by sałatka się „przegryzła”.

 

 

 

 

Żeberka pieczone

Są osoby, które lubią żeberka i takie, które ich nie lubią. Jakiś czas temu była w prasie opisana historia, jak to pani zabiła pana, bo przygotowała na obiad żeberka, a on przyszedł i powiedział, że nie lubi żeberek. Dźgnięcie nożem okazało się śmiertelne. My w domu lubimy żeberka i zdecydowałam się wypróbować przepis Karola Okrasy. Potrawa okazała się przepyszna, więc wczoraj MDK namówił mnie do ponownego zakupu żeberek i jej powtórzenia. Od razu dzielę się przepisem, który nie tylko jest świetny, ale też nie wymaga dużo pracy.

 

Żeberka pieczone

 

1 kg żeberek

150 g keczupu

150 ml zimnej wody

3 łyżki syropu klonowego

3 ząbki czosnku

3 łyżki sosu worcestershire

3 goździki

3 ziarenka ziela angielskiego

skórka starta z 1 limonki (u mnie cytryny)

sól, pieprz biały mielony

1 łyżka oleju z pestek winogron na dno naczynia do zapiekania

 

Żeberka pokroić na mniejsze kawałki, posypać solą i białym pieprzem. Naczynie żaroodporne posmarować olejem, położyć żeberka i zalać marynatą przygotowaną z wymieszanego keczupu, wody, syropu klonowego, czosnku przeciśniętego przez praskę, sosu worcestershire, goździków, ziela angielskiego i startej skórki limonki. Włożyć do piekarnika i piec przez 1,5 godziny w temperaturze 160-170 st. C pod przykryciem. Następnie zdjąć pokrywę z naczynia i piec przez pół godziny w temperaturze 200-220 st. C przewracając żeberka w międzyczasie, by były równomiernie pokryte marynatą.

Jednocześnie można podpiec ziemniaki uprzednio podgotowane i pokrojone w ćwiartki, spryskane olejem, posypane solą i np. tymiankiem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Faworki II

Pogoda jest tak okropna, że nawet psy nie chcą zbyt długo przebywać poza domem. Najlepsze są więc zajęcia świetlicowe, a przy kuchni najcieplej. Wypróbowałam przepis na faworki ze Słodkiego Bloga (odrobinkę zmieniłam technikę, bo zawsze dodaję spirytus na końcu) i wyszły świetne – jak kruchutkie poduszki powietrzne i to bez bicia wałkiem. Zrobiłam z połowy składników, a i tak wyszły mi dwa talerze. Zostały jeszcze na drugi dzień (niczym nie przykryte) i były tak samo pyszne.

 

Faworki

 

500 g mąki pszennej

4 żółtka

ok. 200 g śmietanki 30%

1 łyżka spirytusu

olej do smażenia

 

Mąkę wsypać do miski, dodać żółtka, stopniowo śmietankę, by uzyskać miękkie ciasto i wyrabiać je ok. 10 minut. Następnie dodać spirytus i znowu wyrobić ciasto. Przykryć miskę folią lub ściereczką i odstawić na 30 minut, by ciasto odpoczęło.

Podzielić ciasto na 4 części i 3 włożyć do miski i przykryć folią, a 1 część rozwałkować na bardzo cienki placek na blacie lekko posypanym mąką (powinien prześwitywać wzór na blacie).

Za pomocą radełka pokroić rozwałkowane ciasto na paski o szerokości ok. 2,5 cm, a następnie każdy pasek podzielić wzdłuż na 2-3 części o pożądanej długości. Pośrodku każdego paseczka wyciąć otwór i przełożyć przez niego kawałek ciasta, by uzyskać kształt faworka.

W garnku rozgrzać olej do temp. 175 st. C (olej nie może być zbyt gorący, by faworki się nie przypaliły) i smażyć po 3-4 faworki z obu stron do uzyskania lekko złotego koloru.

Faworki wykładać na ręcznik papierowy, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu. Gotowe posypać cukrem pudrem.

 

 

 

 

 

Pączki II

Zobaczyłam pączki na jednym ze stoisk w odremontowanej fabryce Norblina i przypomniałam sobie, że trzeba je zrobić tym bardziej, że koleżanka podarowała mi słoik smalcu gęsiego.

Przepis pochodzi z bloga Moje Wypieki, ale ja użyłam połowy składników z oryginalnego przepisu i, oczywiście, odrobinkę go zmieniłam. Ponadto chciałam wypróbować podany w przepisie sposób wstrzykiwania nadzienia szprycą po usmażeniu. Pączki wyszły pyszne, mięciutkie i puchate.

 

Pączki

 

75 ml ciepłej wody

150 ml ciepłego mleka

1 duże jajko

450 g mąki pszennej

50 g cukru

50 g masła (rozpuszczonego i wystudzonego)

1/2 łyżeczki soli

1 i 1/2 łyżeczki drożdży instant (6 g) lub 12 g drożdży świeżych

1/2 łyżki spirytusu

smalec lub olej do smażenia

cukier puder + sok cytrynowy do zrobienia lukru

ewent. skórka pomarańczowa do posypania

konfitura lub dżem do nadziewania

 

Przesianą mąkę z solą wsypać do dużej miski. Pośrodku zrobić wgłębienie, wkruszyć do niego lub wsypać drożdże, zalać częścią ciepłego mleka (nie gorącego!), zasypać 1 łyżką cukru i pozostawić na 20 minut, by drożdże zaczęły pracować. Następnie dodać resztę mleka połączonego z wodą i spirytusem, resztę cukru, jajko oraz wystudzone masło.

Wyrobić porządnie gładkie, lśniące ciasto, które będzie się lekko kleiło. Miskę przykryć folią spożywczą i pozostawić na 1 godzinę w ciepłym miejscu, by podwoiło objętość.

Wyrośnięte ciasto wyłożyć na blat wysypany mąką, delikatnie odpowietrzyć składając jak kopertę, rozwałkować na grubość 1 cm i wycinać krążki szklanką lub okrągłą foremką.

Krążki ułożone na blacie wysypanym mąką przykryć ściereczką i pozostawić na 40 minut do 1 godziny do porządnego wyrośnięcia.

W rondelku rozgrzać tłuszcz do temp. ok 180 st. C i smażyć po 3-4 pączki, aż staną się lekko brązowe. Nie należy się spieszyć ze smażeniem, żeby pączki nie były z wierzchu brązowe, a w środku surowe (ja mam kuchenkę elektryczną i ustawiłam pokrętło na 1,75).

Usmażone pączki wykładać na ręcznik papierowy, żeby osuszyć z nadmiaru tłuszczu, a następnie napełniać dżemem ze szprycy. Pokryć lukrem przygotowanym z 1/2 szklanki cukru pudru zalanego łyżką wrzącej wody zmieszanej z łyżką lub dwoma soku z cytryny i wymieszanego (w razie potrzeby dodać odrobinę wody tak, by lukier był dość gęsty, ale dał się swobodnie rozsmarować pędzlem po pączkach), posypać skórką pomarańczową.

 

 

 

 

Gołąbki

Gołąbki są pyszne, ale robię je rzadko, bo nie przepadam za zdejmowaniem liści z kapusty. Lubimy jednak klasyczne gołąbki, czyli zawijane w liście i zawsze robię je pod wpływem gorących namów stęsknionego do potrawy MDK.

 

Gołąbki

 

1 główka kapusty

700 g mięsa wieprzowego lub gulaszowego z indyka

1/2 szklanki suchego ryżu

1 duża cebula

1/2 łyżki soli

1/2 łyżeczki zmielonego pieprzu

1 łyżka suszonych grzybów (zmielonych w młynku)

olej do smażenia

 

Z kapusty wyciąć głąb. W dużym garnku zagotować wodę i wrzucić kapustę. Pogotować kilka minut, aż kapusta stanie się lekko „szklista” i wyłowić ją z garnka (ja to robię łyżką cedzakową do pierogów). Z kapusty zdjąć tyle wierzchnich liści, ile da się zdjąć i ponownie wrzucić kapustę do wrzątku (nie gotuję zbyt długo, by ocalić tyle witamin, ile się da). Czynność powtarzać tyle razy, ile potrzeba, by zdjąć odpowiednią liczbę liści.

Cebulę posiekać i podsmażyć na oleju. Gdy trochę ostygnie, zmielić wraz z mięsem w maszynce do mięsa, a następnie wymieszać porządnie z przyprawami i suchym ryżem (najlepiej ręką).

Z liści kapusty ściąć delikatnie zgrubienia i łyżką nakładać proporcjonalnie farsz, a następnie zawijać jak krokiety (duże liście używać pojedynczo, a mniejsze podwójnie, lekko rozsunięte.

Gołąbki włożyć do większego garnka, zalać wrzątkiem i gotować ok. 40 minut (można wrzucić do garnka kawałek masła). Najsmaczniejsze gołąbki są na drugi dzień, gdy się „przegryzą”.

 

 

 

 

Kruche ciasteczka z orzechami

Ciasteczka zrobiłam na Święta i tak szybko zniknęły, że na Sylwestra też przepis Marty może się przydać.

Życzę wszystkim pokoju, zdrowia i radości w Nowym Roku 2023.

 

Kruche ciasteczka z orzechami

 

300 g mąki pszennej

200 g  zimnego masła

120 g cukru pudru

120 g zmielonych orzechów (ja użyłam włoskich)

1 jajko

ewent. cukier puder do posypania (pominęłam)

 

Wszystkie składniki oprócz jajka wsypać do miski. Masło posiekać nożem na drobne kawałki, dodać jajko i szybko zagnieść ciasto, żeby powstał rulon (gdyby było za luźne, dodać trochę mąki). Ja zrobiłam kulę ciasta, aby wyciąć gwiazdki. Rulon lub kulę włożyć do miski, przykryć ściereczką i włożyć na 1/2 godziny do lodówki.

Piekarnik rozgrzać do temperatury 200 st. C. Rulon pokroić na kółeczka o grubości ok. 3-5 mm, rozłożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piec ok. 10 minut do lekkiego zrumienienia (trzeba uważać, by się nie przypaliły). Ja chciałam gwiazdki, więc zrobiłam z ciasta kulę, a następnie ją rozwałkowałam na blacie oprószonym lekko mąką i wycięłam gwiazdki.

 

 

 

 

 

Zakwas z buraków do barszczu

Przez wiele lat miałam opory przed zrobieniem zakwasu do barszczu, bo pierwszy, który zrobiłam, zapleśniał. W ubiegłym roku odważyłam się i wyszedł świetny. Dlatego w tym roku znowu zrobiłam i wszystko z nim w porządku. Ma cieniutką warstewkę nalotu kiszonkowego, ale to szybko usuwam łyżką i jest klarowny. Dlatego bardzo zachęcam do zrobienia własnego zakwasu z buraków. Warto go dodać do barszczu, ale też pić codziennie, bo jest bardzo zdrowy.

Zakwas można jeszcze nastawić i zdążycie do Wigilii.

 

Zakwas z buraków

Należy przygotować:

duży słoik, powiedzmy 3-litrowy

2 kg niedużych podłużnych buraków

2 l wody źródlanej albo kranówki, jeśli jest dobra

2 łyżeczki soli niejodowanej kłodawskiej do przetworów

2 ząbki czosnku

2 liście laurowe i kilka ziaren ziela angielskiego

1/2 szklanki wody z ogórków kiszonych lub z kapusty, ewentualnie poprzedniego zakwasu z buraków (jeśli ktoś ma)

Do słoja wrzucić obrane ząbki czosnku, liście laurowe oraz ziele angielskie, a na to buraki obrane i pokrojone w plastry o grubości ok. 1 cm. Zalać osoloną wodą wymieszaną z wodą z innych kiszonek, przykryć słoik podwójnie złożoną gazą i zamocować gumką po to, by nie wpadły do niego żadne muszki. Właściwie nie wiem, skąd te muszki się biorą. Wszystko sypane, pryskane, owoce pozbawione robaków, a muszki jak były tak są. To dla mnie wielka tajemnica.

Słoik odstawić na 6-7 dni w miejsce ciemne i chłodne, czyli w temperaturze pokojowej, a nie w ciepłej kuchni.

Wesołych, zdrowych Świąt życzę 🙂

 

 

 

 

 

Szakszuka

W Omanie czułam się bardzo dobrze, bo kocham ciepło i Ocean Indyjski. Temperatury nie przekraczały 30 st. C, a Ocean miał o stopień niższą temperaturę. Poza tym Oman jest sułtanatem, czyli królestwem i należy do najbezpieczniejszych krajów na świecie. Ludzie bardzo przyjaźni dla obcokrajowców i wielu Polaków ostatnio tam podróżuje w poszukiwaniu witaminy D i kąpieli. W Omanie oferują turystom mieszkania do sprzedania lub na wynajem. Można uzyskać status rezydenta, a jak mówił nasz przewodnik, również obywatelstwo wraz z kupnem mieszkania. Omańczycy mają średnią pensję podobną do naszej. Zarabiali 2 x więcej, bo to bogaty kraj, ale sułtan obciął obywatelom pensje o połowę, by ich skłonić do pracy, którą zaczęli zaniedbywać. Pracuje tam mnóstwo obcokrajowców z różnych krajów. My poznaliśmy Polkę, która przeprowadziła się na stałe do Omanu i na razie wynajmuje mieszkanie, ale docelowo planuje kupić. Ma status rezydenta. Prowadzi z Omańczykiem firmę oprowadzającą wycieczki i twierdzi, że świetnie jej się mieszka i pracuje. W dalszej części kilka migawek z Omanu.

W Omanie można zjeść pyszne arabskie potrawy, m. in. szakszukę, czyli jajka z warzywami.

 

Szakszuka

 

1/2 papryki czerwonej

1/2 pomidora

1/2 niedużej cebuli

1 ząbek czosnku

2 jajka

sól, pieprz, mielony kumin, ewentualnie harissa

oliwa do smażenia

 

Na patelni rozgrzać trochę oliwy, wrzucić czosnek przeciśnięty przez praskę, paprykę oraz cebulę pokrojone w kosteczkę i przyprawy do smaku. Dusić, mieszając, aż warzywa troszeczkę się podsmażą. Wówczas dodać połówkę obranego ze skórki i pokrojonego pomidora i dusić dalej ok. 10-15 minut, mieszając od czasu do czasu, aż całość trochę zgęstnieje.

Zrobić 2 dołki i wbić do nich jajka. Przykryć pokrywką i podsmażać na średnim ogniu, aż białka się zetną. Podawać z chlebkami pita lub ze zwykłym pieczywem.

Kucharz w Omanie robił szakszukę z jajkami sadzonymi jak powyżej albo normalnie jajecznicę z warzywami. Obydwie formy bardzo mi smakowały, bo lubię takie połączenie i często robię w domu podobną jajecznicę bez arabskich przypraw.

 

A teraz zapraszam do kilku słonecznych miejsc w Omanie.

Rub Al Khali. Ogromna piękna pustynia z drobnym piaskiem w sam raz nadająca się do jakiegoś filmu.

Mój ulubiony Ocean Indyjski.

Wadi Dawkah i plantacja kadzidłowców, z których pochodzi doskonałej jakości kadzidło, czyli zastygła żywica.

Muzeum kadzidła w Salalah. Najlepszej jakości jest kadzidło o jasnej barwie. Kiedyś kadzidło było droższe od złota.

Mój ulubiony ser shellal z czarnuszką, podobny trochę w smaku do naszych serów góralskich, ale o konsystencji jakby serowych kłaczków. Codziennie się nim objadałam. Teraz kupiłam sobie oscypki.

 

 

 

 

 

Domowa mozzarella

Mam dzisiaj coś specjalnego. Nie tylko dla Was, ale też dla mnie. Nawet nie przypuszczałam, że tak łatwo i szybko można zrobić ser mozzarella w domu! Ten ser jest niezbędny do sałatki caprese i innych sałatek, ale również do pizzy, bo świetnie się topi. Najtrudniejsze, ale możliwe jest zdobycie niepasteryzowanego mleka.  Przepis Aliny FooDee.

 

Mozzarella

 

2 l niepasteryzowanego mleka

ok. 4-5 łyżek octu winnego lub spirytusowego (ewent. sok z cytryny)

Mleko wlać do rondla i podgrzewać, mieszając, aż będzie gorące tak, by móc trzymać palec w mleku, ale nie poparzyć się (temp. 45-50 st. C).

Zdjąć garnek z ognia i, ciągle mieszając drewnianą łyżką, dodawać ocet po 1 łyżce, aż na łyżce zbierze się gruda sera, a serwatka stanie się żółta. Wtedy już wziąć powstały ser w ręce i, ugniatając, odcisnąć serwatkę.

W międzyczasie podgrzać serwatkę z dodatkiem 1 łyżki soli, aby była gorąca, wrzucić kulkę sera i rozciągać go przez 5 minut. Mozzarella stanie się w ten sposób bardziej jednolita i elastyczna. Wtedy da się z niej zrobić kulę (albo mniejsze kulki).

Kulkę sera wrzucić na kilka minut do miski z zimną wodą i kilkoma kostkami lodu, aby się ustabilizowała.

Można zużyć od razu lub przechowywać w lodówce w misce z serwatką przez kilka dni.

 

 

 

 

 

Szarlotka z kruszonką

Ostatnio dopadło nas jakieś dziwaczne przeziębienie. MDK przyniósł, a ja dołączyłam po tygodniu. To leci tak: jeden dzień kaszel, jeden dzień katar, jeden dzień wydaje się, że już idzie ku lepszemu, bo właściwie nie ma już prawie kataru ani kaszlu. Ten trzydniowy cykl się powtarza i trochę podłamuje, a przede wszystkim zadziwia. Czegoś tak idiotycznego jeszcze nie mieliśmy.

To może na pocieszenie przepis na moją ulubioną szarlotkę z kruszonką i zdrowia życzę.

 

Szarlotka

 

350 g mąki

220 g masła

1 żółtko

100 g cukru

1 l przecieru z jabłek.

Przecier z jabłek robi się z 1 kg jabłek i 150 g cukru. Trzeba umieścić obrane i podzielone na cząstki jabłka (bez ogryzka oczywiście) i cukier w garnku z grubszym dnem, podlać 1/3 szklanki wody i rozgotować, mieszając.  Gdyby jabłka nie rozgotowywały się szybko i wody znacznie ubędzie, trzeba podlać jeszcze troszkę wodą. Taki przecier robiła zawsze moja Mama, gdy na działce była klęska urodzaju jabłek. Gorący przecier, włożony do litrowych wyparzonych, gorących słoików, mógł być zimą użyty, np. do tej szarlotki.

 

Do miski wsypać przesianą mąkę i zimne masło. Posiekać masło na niewielkie kawałeczki, dodać cukier oraz żółtko, wymieszać i szybko zagnieść kruche ciasto formując z niego kulę. Miskę przykryć i włożyć do lodówki na 1 godzinę.

Kulę ciasta pokroić na cienkie plastry i wylepić nimi blachę o wymiarach 35×25 cm. Powinna zostać ponad połowa kuli.

Na przygotowanym spodzie rozsmarować 1 l przecieru z jabłek, a pozostałe ciasto zetrzeć na tarce „w łezkę” bezpośrednio nad jabłkami, żeby równomiernie je przykryć.

Włożyć do piekarnika rozgrzanego do temp. 180 st. C i piec ok. 15-20 min.

 

 

 

Albańskie Fërgesë

Jedzenie w Albanii bardzo nam smakowało. Mają tam fantastyczne sery, którymi się radośnie zajadaliśmy. Stosują niewiele nawozów, bo to drogie, więc w Albanii można zjeść pyszne warzywa i owoce, pachnące, pełne słońca. Ja zachwyciłam się prostą tradycyjną potrawą o nazwie fërgesë. Kucharz opowiedział mi, co wchodzi w skład tej potrawy, a na blogu musa.news znalazłam więcej informacji.

To danie jest świetne w czasie upału. Zimą można zrobić trochę inną wersję z dodatkiem mięsa cielęcego lub wołowego zamiast jajek i zapiec w glinianym garnku.

 

Fërgesë

 

1 niewielka cebula, drobno posiekana

1 papryka czerwona, pokrojona w cienkie paseczki

3 pomidory, sparzone, obrane ze skórki i pokrojone w kostkę

ewentualnie 1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę

200 g solonej ricotty gjize (albo dostępna u nas ricotta z dodatkiem 1/2 łyżki soli)

100 g fety

2 jajka

posiekana natka pietruszki do posypania (ja jadłam w wersji z natką, ale można dodać też oregano i wrzucić liść laurowy)

oliwa do smażenia

 

W rondlu z grubym dnem rozgrzać oliwę, wrzucić posiekaną cebulę oraz paprykę i podsmażać przez 10 minut, mieszając. Dodać pomidory i podgrzewać, a potem sery i dalej podgrzewać, mieszając, do uzyskania kremowej konsystencji. Gotować jeszcze 20 minut, mieszając od czasu do czasu. Rondel zestawić z ognia, dodać 2 jajka i mieszać przez 30 sekund.

Do fërgesë można podać chleb lub bułkę, pyszne jest z chlebkiem pita.

 

 

 

 

 

 

 

 

Albania i Macedonia

W tym roku wybraliśmy się do Albanii, bo tam nas jeszcze nie widzieli. Ciekawa byłam tego kraju po rządach Envera Hodży uznanego przez albański Instytut Badania Zbrodni i Skutków Komunizmu za zbrodniarza wojennego. Przeczytałam przed wyjazdem książkę Małgorzaty Rejmer „Błoto słodsze niż miód – głosy komunistycznej Albanii”. Są w niej relacje Albańczyków, którzy mieli stalinizm o wiele dłużej niż my. Niedawno czytałam też książkę o Korei Północnej i opowieści w tych książkach są bardzo podobne. Podsłuchy, donosy, więzienia, tortury, zbrodnie, totalna kontrola. Trudno o tym nawet czytać. Jednak Albańczycy pozbierali się i sprawiają wrażenie otwartych, życzliwych i chętnych do pomocy. Wielu wyjechało z kraju i przysyła pieniądze swoim rodzinom. Ci, którzy mieszkają w środkowej i północnej Albanii, postawili mnóstwo pięknych, nowych domów, jeżdżą dobrymi samochodami (benzyna jeszcze droższa niż w Polsce). Biedniej jest podobno na południu tego kraju, ale tam nie byliśmy.

Albania czerpie czystą energię elektryczną z elektrowni wodnych. Widzieliśmy je w Górach Przeklętych (na zdjęciu powyżej).

Obawiałam się kamienistych wejść do morza, które pamiętam z Chorwacji, ale plaże w Durres są piaszczyste. Adriatyk w miarę ciepły. Na pewno cieplejszy niż Bałtyk. Na plaży można zrobić duże zakupy: dmuchane kółka, zwierzątka, łabudki, i dużego krokodyla, latające orły, pieczone kaczany kukurydzy, małe okrągłe pączuszki, popcorn, lody, owoce, zasłony okienne, a nawet książki (!).

Przed naszym hotelem ujęła mnie stara oliwka, na której zawieszony był warkocz czosnku od uroków i wampirów.

Durres zostało trzykrotnie poważnie zniszczone przez trzęsienia ziemi. Można jednak obejrzeć fragmenty dawnego rzymskiego amfiteatru z II w. n. e., na którym odbywały się walki gladiatorów. Zachowały się pomieszczenia, gdzie umieszczano dzikie zwierzęta.

W drodze do Macedonii mijaliśmy stare fabryki. Aby nie straszyły swoim wyglądem artyści namalowali na nich… biedronki.

Co było najlepsze do jedzenia? Owoce, warzywa, ryby i sery. Albańczycy nie mają zbyt wielu kosztownych nawozów, więc owoce i warzywa nie są naładowane chemią. Jest ich mnóstwo, pachną i są pyszne. Sery, przeważnie owcze lub kozie, mogą śmiało konkurować z najlepszymi serami świata.

Wypad do Macedonii, by obejrzeć śliczne miasto Ochryd nad czystym i pięknym Jeziorem Ochrydzkim. Jest to podobno najgłębsze jezioro europejskie: 288 m, a leży między Albanią i Macedonią.

A to wszystko niecałe 2 godziny samolotem z Polski bez żadnych obostrzeń, testów i kowidów. Klimat grecki, ceny albańskie. Nic dziwnego, że mnóstwo turystów z naszego kraju decyduje się ostatnio na ten kierunek.

 

 

 

 

 

Chałwa

 

 

 

 

 

 

 

 

Zawsze lubiłam chałwę, a teraz nauczyłam się robić jej domową wersję i bardzo mi ona odpowiada, bo mogę ja zrobić z cukrem zamiast wszechobecnego syropu glukozowego. Następnym razem spróbuję z ksylitolem. Na razie zrobiłam chałwę słonecznikową, bo taki przepis znalazłam na Youtube na kanale LudaEasyCook, a potem tak samo zrobiłam sezamową.

 

Chałwa 

 

550 g nasion słonecznika lub sezamu

225 g cukru

80 ml wody

1 białko

30 g miodu

ekstrakt waniliowy

 

Ziarna słonecznika lub sezamu prażyć  ok. 10-15 minut na suchej patelni, mieszając. Ostudzić, a następnie zmiksować blenderem, dodając miód i troszkę oliwy, by dało się zmielić ziarna do konsystencji pasty. To najtrudniejsza część przygotowań, bo w miarę miksowania masa się zbija w grudy, klei i trzeba je często podważać nożem czy szpatułką z dna blendera. Można też porcjami zmielić ziarna w młynku do kawy. W jednym i drugim wypadku trzeba robić przerwy, by sprzęt nam się nie przegrzał.

Masę przełożyć do miski.

Przygotować syrop z wody i cukru. Gotować, aż zgęstnieje na tyle, by kilka kropel wrzuconych do zimnej wody stały się miękką grudką.

Białko ubić na pianę i stopniowo, miksując, małymi porcjami wlewać gorący syrop. Jeśli mieli się ziarna w młynku do kawy, teraz trzeba dodać też miód. Po dodaniu syropu miksować jeszcze przez ok. 2 minuty, a następnie dodać pianę do pasty słonecznikowej/sezamowej i dobrze wymieszać.

Gotową masę wyłożyć do formy o wymiarach 24 x 12 cm wyłożonej papierem do pieczenia i wyrównać.

Formę włożyć do lodówki na ok. 3-4 godziny. Po wyjęciu z formy dobrze ją jeszcze na trochę zostawić, by podeschła.

 

 

 

 

 

 

 

Torcik Toblerone

Pięknie się zrobiło. Nareszcie jest cieplutko, a nawet gorąco, świeci słońce. Po prostu lato!  MDK miał z tym problem, bo nie mógł początkowo znaleźć trzech sandałów, bo jeden to za mało, ale w końcu odnalazł. Ja tam od razu byłam gotowa na upały.

Piekarnika nie chce się włączać, więc coś pysznego na zimno – torcik Toblerone. Robi się szybko, ale trzeba go przygotować w przeddzień, żeby zastygł i nabrał właściwych kształtów.

Przepis znalazłam na blogu Moje Wypieki.

 

Torcik Toblerone

Składniki na spód:

50 g masła

160 g ciastek digestive, np. z tego przepisu:

Wiosna i ciastka digestive

Ciastka pokruszyć, np. wałkiem, wymieszać z roztopionym masłem i wyłożyć na okrągłą blachę o średnicy 20 cm wyłożoną papierem do pieczenia. Wyrównać spód i włożyć do lodówki na czas przygotowania masy serowej.

Składniki na masę serową:

250 g serka kremowego, np. Philadephia lub trzykrotnie zmielonego twarogu

300 ml śmietanki kremówki

100 g batonika Toblerone żółtego

120 g białej czekolady

Śmietankę ubić, dodać serek i dobrze wymieszać, np. mikserem.

Białą czekoladę roztopić w kąpieli wodnej, a następnie trochę przestudzić, jednak powinna pozostać płynna. Roztopioną dodawać stopniowo do masy serowej i miksować. Dodać pokruszoną czekoladę Toblerone (można zostawić ze 2 trójkąciki na wierzch).

Masę serową wyłożyć na schłodzony spód i wyrównać. Schłodzić przez noc w lodówce.

Podawać ozdobiony wiórkami czekolady startej na tarce w łezkę.

 

 

 

 

 

 

 

Syrop z kwiatów dziewanny

Dziewanna to jedno z moich ulubionych ziół. Po pierwsze jest śliczna. Ma piękne liście jak aksamit, a jej żółte kwiaty urzekają. Po drugie w tej roślinie jest moc. Dlatego dbam o każdą dziewannę, która wyrośnie w moim ogrodzie i zbieram kwiaty zakwitające każdego dnia, a w razie kaszlu bardzo skutecznie działa domowy syrop.

Dziewanna jest rośliną dwuletnią mogącą dorastać do 2 m wysokości. W różnych rejonach roślina ta nazywana jest np. laską Piotrową, królewską świecą, szablą, kędzierzawicą. Dziewanna należy do ważnych starych słowiańskich leków ziołowych (w innych krajach też przypisywano jej magiczne właściwości). Wierzono, że wypicie wywaru z dziewanny pozwala ustrzec się czarów, a resztą należy skropić obejście. Stosowano sok z liści lub kwiatów na brodawki. Korzeń był znanym lekiem przeciwrobacznym.

Dziewannę stosuje się w:

  • schorzeniach dróg oddechowych na kaszel, chrypkę, astmę oskrzelową i wirusa grypy,
  • stanach zapalnych błon śluzowych, jamy ustnej i gardła – do płukania,
  • zaburzeniach przewodu pokarmowego, np. przy kolce jelitowej,
  • zaburzeniach dróg moczowych,
  • zewnętrznie jako okłady przy oparzeniach, stłuczeniach, na pryszcze i krosty, przy nerwobólach oraz do nasiadówek przy żylakach odbytu.

Dziewanna kwitnie w lipcu i sierpniu. Kwiaty zbiera się codziennie w dni pogodne i suche – tylko żółte płatki. Można je od razu suszyć w ciemnym miejscu i przechowywać w szczelnych naczyniach (muszą zachować żółty kolor) ciasno ubite, sporządzać i pić herbatki, a ze świeżych kwiatów można zrobić syrop lub nalewkę, ale też stosować macerowane w oleju.

Żródło: „Wiadomości Zielarskie” 1989 r. s. 16-18.

 

Syrop z kwiatów dziewanny

 

1 szklanka świeżych kwiatów dziewanny

2 szklanki wody

2  łyżki cukru białego lub z trzciny cukrowej

1,5 cytryny

Kwiaty zalać wodą i pozostawić na 6 godzin, a następnie podgrzewać na niewielkim ogniu, aż woda się zagotuje. Garnuszek przykryć i pozostawić na godzinę, a następnie przecedzić przez sitko. Wywar ponownie zagotować, dodać cukier oraz sok z cytryny i pogotować ok. 15 minut, aż płyn troszkę zgęstnieje.

Przelać do wygotowanych, gorących słoików lub butelek.

 

 

 

 

Sałatka Coleslaw

Długo zabierałam się za zrobienie tej prostej surówki, ale zawsze w końcu robiłam inną. Teraz przygotowałam ją z młodej kapusty i wiem, że będzie gościła na naszym stole jeszcze nie raz.

 

Sałatka Coleslaw

ok. 1/2 główki młodej kapusty

1 marchewka

1/2 niewielkiej cebuli

2 łyżki majonezu

2 łyżki jogurtu naturalnego

1 łyżka soku z cytryny

1 łyżeczka octu jabłkowego

1/2 łyżki miodu

natka pietruszki

sól, pieprz

 

Z kapusty zdjąć brzydkie liście, opłukać ją i cieniutko poszatkować odrzucając głąb.

Marchewkę oskrobać i zetrzeć na tarce.

Cebulę drobno posiekać.

Przygotować sos z soku z cytryny, majonezu, jogurtu, miodu, octu, soli i pieprzu i wymieszać go z posiekanymi warzywami. Odstawić do lodówki na co najmniej godzinę, żeby wszystko się przegryzło, a kapusta zmiękła. Przed podaniem można posypać posiekaną natką pietruszki.

 

 

 

Syrop z forsycji

Kolejna cenna dla zdrowia roślina to forsycja, a właściwie jej kwiaty. Już powoli przekwita, ale można jeszcze poza miastem, z daleka od dróg, zebrać ich trochę na syrop. Co prawda najlepsze są młode kwiaty przed otwarciem, myślę jednak, że obecnie też są dużo warte.

Kwiaty forsycji zawierają flawonoidy (szczególnie rutynę), saponiny, lignany i kwercetynę.

Dzięki ww. związkom forsycja neutralizuje działanie wolnych rodników, zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry, obniża poziom glukozy we krwi, działa moczopędnie i oczyszczająco, uspokajająco, ma działanie przeciwalergiczne i przeciwzapalne, a także wzmacnia odporność. Warto ją stosować przy chorobach autoimmunologicznych, np. łuszczycy. Na jednym z filmów spotkałam się z informacją, że japońscy naukowcy ustalili, iż kwiaty forsycji są dobrym lekiem na covid 19.

Rutyna uszczelnia naczynia krwionośne, a zatem można ją stosować przy rozszerzonych naczynkach czy żylakach.

Kwiaty można suszyć (w ciemnym miejscu), przygotowywać napary, jeść na surowo (np. dekorować sałatki), robić nalewki i syropy. Przed użyciem kwiaty lekko skropić spirytusem.

 

Syrop forsycjowy

 

ok. 2 l kwiatów forsycji

ok. 300 g cukru

sok z 1 dużej cytryny

1 l wody

Kwiaty forsycji należy rozłożyć na białej kartce lub ściereczce, aby mogli je opuścić ewentualni lokatorzy. Następnie kwiaty umieścić w garnku, skropić lekko spirytusem, zalać wrzątkiem i zagotować. Ostudzić i odstawić na noc do lodówki lub innego ciemnego i chłodnego miejsca.

Następnego dnia kwiaty odcedzić i odcisnąć, a wyciąg zagotować z dodatkiem cukru i soku z cytryny.

Gorący syrop rozlać do butelek wygotowanych lub wyparzonych w piekarniku w temp. 100 st. C. Przechowywać w ciemnym miejscu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jajka faszerowane pieczarkami

Święta za pasem, więc proponuję jajka faszerowane wg przepisu Ani.

Jednocześnie życzę wszystkim pogodnego nastroju i dużo zdrowia. W czasie Świąt i po nich 🙂

 

Jajka faszerowane pieczarkami i szczypiorkiem

 

5 jajek na twardo

1 jajko surowe

170 g pieczarek

pęczek szczypiorku

bułka tarta

masło

olej

sól, pieprz

 

Pieczarki umyć i drobno posiekać, podsmażyć na oleju.

Jajka w skorupkach przekroić ostrym nożem na połówki. Delikatnie wyjąć jajka ze skorupek, rozdrobnić widelcem. Dodać podsmażone pieczarki, drobno posiekany szczypiorek, surowe jajko, przyprawy i dobrze wymieszać.

Włożyć farsz do skorupek, szybko zanurzać wierzch jajek w tartej bułce i podsmażyć na rozgrzanym maśle.

 

 

 

Węgiel drzewny jako lekarstwo

 

Do niedawna nie zdawałam sobie sprawy jak silne i wszechstronne jest działanie węgla drzewnego na organizm. U mnie w domu węgiel był stosowany jedynie przy rozstroju żołądka, ale wyczytałam w książce dr Jerzego Jaśkowskiego „Grypa – porady starego dochtora”, że węgiel drzewny jest dobrym lekarstwem na grypę i przeziębienie. Ta informacja na tyle mnie zaintrygowała, że zaczęłam zgłębiać temat i jestem pod wielkim wrażeniem, w jak wielu sytuacjach węgiel może być pomocny. Z powodu korony przeczytałam kilka książek i słucham wszystkich mówiących o niej lekarzy, np. dr Basiukiewicz powiedział ciekawą rzecz, że nawet gdy wirusa już nie ma w organizmie i tak jest ostra odpowiedź zapalna. Gdy moja koleżanka ostatnio przechodziła koronę i po tygodniu brania amantadyny była bardzo osłabiona, nie miała apetytu i czuła się bardzo źle, podpowiedziałam jej, żeby oczyściła organizm węglem. Zastosowała węgiel i jeszcze tego samego dnia poczuła się dużo lepiej, więc brała go jeszcze 2 dni, aż całkiem doszła do siebie. Nabyłam książkę Agathy Thrash i Calvina Thrash „Leczenie węglem drzewnym” i obejrzałam różne filmy na temat węgla w internecie, m. in. Fundacji Źródła Życia. Kupiłam też węgiel aktywny w postaci sypkiej (można stosować tabletki, ale trzeba ich użyć więcej, bo zawierają dodatkowe substancje). Zamierzam zastosować w tym roku węgiel w ramach wiosennego oczyszczania organizmu.

Zastosowanie węgla drzewnego:

  • szybkie działanie w zatruciach pokarmowych i biegunkach,
  • usuwanie objawów w wypadku wzdęć i niestrawności,
  • jako pomoc w zakażeniach wirusowych i bakteryjnych,
  • jako antidotum w wypadku przedawkowania leków czy spożyciu szkodliwych substancji chemicznych oraz grzybów, ale też alkoholu (obniża jego poziom we krwi),
  • jako skuteczny środek w wypadku ukąszenia owadów, pająków, a nawet węży,
  • jako wsparcie w kuracjach oczyszczających,
  • do oczyszczania skóry i wybielania zębów – z powodu działania przeciwbakteryjnego i przeciwzapalnego, również przy paradontozie charakteryzującej się stanem zapalnym dziąseł oraz tkanek przyzębia.

Trzeba wiedzieć, że węgiel jest stosowany od wieków jako naturalny środek leczniczy przez ludzi (także dzieci) i zwierzęta. Nie powoduje alergii. Nie ulega przeterminowaniu. Działa natychmiast po zastosowaniu. Skuteczne działanie węgla drzewnego wynika z jego zdolności adsorpcyjnych. Powierzchnia adsorpcyjna 1 g węgla aktywnego wynosi 1000 m kw. (zwykłego 500 m kw.). Aktywizacja węgla polega na działaniu utleniającego gazu o podwyższonej temperaturze, co zwiększa moc adsorpcyjną. Węgiel adsorbuje: cząstki materii, gazów i obcych białek, substancje chemiczne, metale ciężkie, związki rakotwórcze, bakterie, wirusy oraz ich toksyny i jest wydalany wraz z nimi z organizmu.

Węgiel może być stosowany wewnętrznie lub zewnętrznie w formie kąpieli lub okładów – przy ukąszeniach, jako maseczki czy do czyszczenia zębów. Indianie leczą nim reakcje alergiczne na trujący bluszcz (okłady i doustnie).

Do stosowania wewnętrznego nigdy nie należy połykać suchego proszku, bo można się zakrztusić. Węgiel należy rozpuścić w niewielkiej ilości wody, połknąć, a następnie popić wodą. W wypadku toksyn ogólna zasada jest taka, żeby zażyć 2 razy więcej węgla niż dawka toksyny.

Przy przeziębieniu należy od razu stosować 1 płaską łyżkę węgla aktywnego (lub 10 tabletek – dla osoby dorosłej, dla dziecka 1 łyżeczka) rozpuszczoną w niewielkiej ilości wody i popić 2 szklankami wody. Zwykłego węgla trzeba używać więcej – 2 cm od dna szklanki. Dawkę powtarzać co 5 godzin między posiłkami, aż kupka będzie czarna i potem jeszcze 2 razy.

Po 15 godzinach powinno się wypić kubek kwaśnego mleka od krowy (nie sklepowego), gdyż dobre bakterie w przewodzie pokarmowym mogły zostać również usunięte i trzeba je uzupełnić, by nie rozwijały się bakterie chorobotwórcze. W braku prawdziwego mleka myślę, że można zażywać jakiś probiotyk, np. trilac.

Przy detoksie należy brać 1 łyżkę węgla aktywnego i 2 szklanki wody, tzn. węgiel rozpuścić w niewielkiej ilości wody i popić 2 szklankami wody. Stosować rano na czczo przez 2 tygodnie. W ciągu dnia wypijać 8-10 szklanek wody.

Po spożyciu trucizny należy natychmiast podawać do wypicia węgiel (2 x więcej niż trucizna). Dawka dla dziecka, gdy nie można ustalić ilości trucizny, to 2 czubate łyżki sproszkowanego węgla drzewnego lub 24 tabletki rozgniecione na proszek, a jeśli od ostatniego posiłku dziecka minęło do 2 godzin – należy podwoić dawkę. Jeśli dziecko ma nadal pokarm w żołądku do 3 godzin po ostatnim posiłku, trzeba podać 8-10 razy więcej węgla niż przypuszczalna ilość trucizny. Najlepiej podawać dziecku węgiel rozpuszczony w niewielkiej ilości wody przez rurkę lub łyżeczką do szybkiego połykania, a następnie podawać dużo wody.

Wody po spożyciu węgla należy pić tak dużo z dwóch powodów: 1) by dobrze oczyścić organizm, 2) aby nie wystąpiło zaparcie.

Węgiel należy zażywać na czczo lub między posiłkami, gdyż żywność niweluje jego   właściwości adsorpcyjne. Istotne jest to, że węgiel traci połowę swej skuteczności, jeśli żołądek jest pełny. Dlatego dawki dla osoby, która jadła przez ostatnie 2 godziny powinny być 2 razy większe niż dla osoby, która nie jadła przez ostatnie 2 godziny, ale jeśli do organizmu dostanie się trucizna, a żołądek jest wypełniony, trzeba zażyć wtedy nawet 8-10 razy większą wagowo dawkę węgla drzewnego niż waga trucizny.

Stosując węgiel do okładów, należy sporządzić gęstą papkę z proszku węglowego i niewielkiej ilości wody po czym nałożyć na ukąszone miejsce na grubość ok. 5 mm. Pastę zmieniać co 30 minut do chwili, gdy nastąpi ulga.

Po ukąszeniu węża, z daleka od lekarza, trzeba niezwłocznie zrobić duży okład z węgla sięgający jak najdalej od miejsca ukąszenia, przykryty z wierzchu folią dla zachowania wilgotności. Okłady zmieniać co 10-15 minut. Należy też podawać doustnie 2 łyżki węgla aktywnego co 2 godziny przez pierwsze 6 godzin i 1 łyżkę co 4 godziny przez kolejną dobę (wszystkie dawki rozpuszczone w niewielkiej ilości wody). Po każdej dawce podawać 2 szklanki wody.

Stosując węgiel do zębów, należy nałożyć sproszkowany węgiel na wilgotną szczoteczkę do zębów i szczotkować zęby przez kilka minut, a następnie umyć zęby pastą. Zabieg powinien być stosowany 1 x w tygodniu, by nie zniszczyć szkliwa. Są też w sprzedaży pasty do zębów z węglem.

Węgiel jest bezpieczny, można go zastosować ponad podane dawki i nie zaszkodzi. Dr Merks mówi, że mogą go stosować kobiety w ciąży, a później nie przenika do mleka matki.

Węgiel można kupić, ale można też uzyskać go samodzielnie z drewna lipy, brzozy lub wierzby (najlepiej bez kory), ale w ich braku można wykorzystać grab, olchę czy dąb. W tym celu trzeba umieścić palące się drewienka pod jakąś metalową pokrywą i obsypać ją ziemią, by nie było dostępu powietrza. Gałązki będą się pod pokrywą powoli tliły, aż się zwęglą. Trwa to kilka godzin. Można też użyć zwęglonych drewienek z kominka. Należy je pokruszyć, np. denkiem butelki lub czystą gałązką na czystej ściereczce czy papierze. Po przesypaniu przez gęste sitko, uzyskujemy nasze lekarstwo. Należy jednak używać ilości 3-4 razy większych niż węgla aktywnego.

W aptece dostępne są również kapsułki i tak: 1 łyżka stołowa węgla aktywnego = 4 kapsułki = 10 tabletek .

 

 

 

 

Włoskie pączki z ziemniakami

 

Zrobiłam dzisiaj pyszne pączki. Taką inną wersję pączków z dziurką. Przepis znalazłam na o2 i tam napisali, że to przepis z Włoch. Ziemniaki powodują, że ciasto jest troszkę inne, dłużej zachowuje świeżość i lubię takie ciasto. Pewnie nie każdemu te pączki przypadną do gustu, bo jeśli ktoś lubi pączki z konfiturami, to akurat w tym miejscu jest dziurka, ale polecam.

 

Pączki 

 

500 g mąki pszennej

200 g puree ziemniaczanego

80 g cukru

100 g masła

100 g mleka

3 jajka

25 g świeżych drożdży

szczypta soli

skórka starta z 1 cytryny

1 łyżka wódki lub 2 łyżki likieru cytrynowego Limoncello

tłuszcz do smażenia

 

Masło i drożdże wyjąć wcześniej z lodówki.

Ugotować ziemniaki i rozgnieść praską na puree lub zmiksować.

Drożdże pokruszyć i zalać ciepłym mlekiem. Dodać łyżeczkę mąki i szczyptę cukru, wymieszać i odstawić na 15 minut, aż drożdże zaczną pracować. Dodać cukier, sól i wymieszać. Dodać puree ziemniaczane i wymieszać. Dodać mąkę, wymieszać drewnianą łyżką. Dodać jajka i wyrabiać ręką lub hakiem miksera.

Gdy ciasto będzie już gładkie dodać masło, skórkę pomarańczową i wódkę lub likier i wyrabiać przez ok. 10-15 minut, aż ciasto będzie elastyczne, gładkie i lśniące.

Przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na 1 godzinę.

Wyłożyć ciasto na blat oprószony mąką i chwilę powygniatać, aby pozbyć się pęcherzyków powietrza.

Podzielić ciasto na 16 części (po ok. 65 g na porcję).

Uformować kulki, położyć na blacie, palcem umoczonym w mące zrobić dziurkę w środku i powiększyć ją trochę.

Pączki kłaść na kwadraty wycięte z papieru do pieczenia, przykryć ściereczką i pozostawić na ok. 30 minut do wyrośnięcia.

W szerszym garnku podgrzać tłuszcz (ja użyłam oleju) do temp. 170 st. C. Powiększać trochę dziurkę w pączkach i wkładać je na papierkach do tłuszczu (papierki po chwili usuwać). Smażyć po 2,5-3 minuty z każdej strony pilnując, by tłuszcz nie rozgrzał się zbyt mocno.

Wyjmować na ręczniki papierowe, by wchłaniały nadmiar tłuszczu.

Gdy przestygną, posypywać cukrem pudrem.

 

 

 

Ciasto francuskie z serem gorgonzola i gruszkami

Dzisiaj obiecany przepis na pyszne ciasto francuskie z gruszkami i serem gorgonzola. Wymyśliła je Marysia i zawsze to ona je robiła, aż pewnego razu nie zrobiła. Lubię bardzo to ciasto i rada-nierada musiałam je zrobić sama. To znaczy, nie musiałam, ale odczułam brak, zrobiłam i dzielę się przepisem.

 

Ciasto francuskie z serem gorgonzola i gruszkami

 

płat ciasta francuskiego na blachę piekarnika, np. z tego przepisu:

Ciasto francuskie

2 gruszki

120-130 g sera gorgonzola

ewentualnie świeży tymianek

 

Płat ciasta francuskiego położyć na blasze z piekarnika wyłożonej papierem do pieczenia. Piekarnik z włączonym termoobiegiem i opiekaczem rozgrzać do temp. 175 st. C. To ma taki symbol:

 

 

 

 

 

 

Na cieście rozłożyć (gęsto) cienko pokrojone gruszki i posypać pokruszonym serem gorgonzola.

 

 

Zapiekać ok. 10-15 minut, do uzyskania lekko złotego koloru (bez funkcji opiekacza trzeba zapiekać dłużej). Po wyjęciu ciasta z piekarnika, odstawić je na ok. 15 minut, a następnie pokroić na kwadraty. Można posypać ciasto świeżym tymiankiem.

 

 

 

 

 

Ciasto francuskie

Zrobienie ciasta francuskiego w domu zajmuje sporo czasu (łącznie ponad 14 godzin), ale ma takie zalety, że wiemy, co zawiera i jest pyszne. Z podanych składników można wywałkować kilka płatów ciasta, więc wyjdzie taniej niż gotowiec nie mówiąc o tym, że jest smaczniejsze.

Niewykorzystane płaty ciasta można włożyć pomiędzy arkusze papieru do pieczenia, zwinąć w rolki i zamrozić.

Przepis pochodzi z książki Pierre’a Herme.

 

Ciasto francuskie

 

200 ml zimnej wody

1 łyżka soli

500 g masła o temp. pokojowej

400 g mąki pszennej (ja użyłam tylko mąki typ 480, ale wg przepisu powinno być 150 g krupczatki i 250 g zwykłej mąki)

 

Sól rozpuścić w 200 ml wody. Roztopić w rondelku 75 g masła.

Mąkę wsypać do miski, dodać wodę z solą, roztopione masło i zagnieść ciasto.

Miskę z kulą ciasta przykryć folią i wstawić do lodówki na 2 godziny.

Pozostałe masło pokroić na małe kawałki i zmiksować na gładką masę, włożyć między 2 kawałki papieru do pieczenia, rozwałkować na prostokąt o grubości 2 cm i włożyć do lodówki.

Wyjąć z lodówki miskę z ciastem oraz schłodzone masło. Ciasto rozwałkować na kwadratowy placek na blacie podsypanym lekko mąką, tocząc wałek w jednym kierunku. Środek ciasta powinien być grubszy niż obrzeża. Na środku ciasta rozłożyć masło.

Rogi ciasta połączyć nad masłem, formując kopertę i zlepić ciasto na złączeniach, by nie wydostawało się na zewnątrz podczas wałkowania.

Na blacie posypanym lekko mąką ciasto z masłem rozwałkować na prostokąt długości 3 razy większej niż szerokość. Następnie złożyć je na 3 części, formując prostokąt. Wstawić do lodówki na 2 godziny.

Powyższą czynność wałkowania, składania i schładzania powtarzać 6 razy. Jeśli za którymś razem zastała mnie noc, wkładałam ciasto po wałkowaniu na całą noc do lodówki i rano kontynuowałam pracę – to nie ma wpływu na jakość ciasta.

Przed pieczeniem cisto rozwałkować na grubość ok. 3-5 mm.

Można zrobić ciasto kawowe dodając 10 g kawy rozpuszczalnej do roztopionego masła albo czekoladowe dodając do masła 50 g kakao do zmiksowanego masła.

 

 

 

 

 

 

 

 

Cuba libre

 

Nie miałam ostatnio za bardzo czasu na bloga ani na gotowanie czegoś nowego. I tak minął okres przedświąteczny, potem Wigilia. Choinka musiała być duża, bo dla małych dzieci. Tak to już jest, że im człowiek mniejszy tym choinka większa, a gdy człowiek rośnie, to choinka stopniowo się zmniejsza. Starsi ludzie mają już przeważnie malutkie choinki albo zadowalają się skromnym stroikiem. Mój zachwyt budziło pierwsze od wielu lat białe Boże Narodzenie i Święta.

Pomyślałam, że na Sylwestra trzeba coś podrzucić. Proponuję Cuba libre (wolna Kuba), napój często serwowany na Kubie, a wymyślony przez Amerykańskich żołnierzy. Łączyli oni przywiezioną przez siebie coca-colę z kubańskim rumem i wznosili toasty za „wolną Kubę”.

My też możemy takim drinkiem przywitać Nowy Rok. Życzę wszystkim w tym nowym 2022 roku dużo zdrowia i radości 🙂

 

Cuba libre

 

40 ml białego rumu

10 ml soku z limonki lub z cytryny

coca-cola

plasterki limonki lub cytryny oraz kostki lodu

 

Rum i sok z limonki nalewa się do wysokich szklanek do long drinków, uzupełnia colą i dodaje plasterek limonki lub pół plasterka cytryny oraz kostki lodu.

 

 

 

 

 

Szybki mus czekoladowy

Miałam ogromną ochotę na taki mus. Bardzo prosty, bo tylko z dwóch składników, ale tylko na taki wysiłek było mnie stać, bo przez cały tydzień miałam wirusa-celebrytę. Nie chciałam jeść ani pić nic słodkiego, więc wszystkie syropy, które miałam w szafce odpadały. Nie dotyczył mnie sok malinowy ani syrop z dziewanny. Ale gorzka czekolada to było to!

 

Mus czekoladowy

 

200 g gorzkiej czekolady 70%

400 ml śmietanki kremówki 30 lub 36%, schłodzonej

 

Do rondelka wrzucić połamaną czekoladę i wlać 50 ml śmietanki, włożyć do większego garnka z wodą i rozpuścić w kąpieli wodnej. Schłodzić.

Resztkę śmietanki ubić, a następnie dodawać po 1 łyżce czekolady i ubijać dalej.

Włożyć masę do rękawa cukierniczego i napełnić kieliszki lub pucharki.

 

 

 

 

 

Zupa jarzynowa z porem i groszkiem zielonym

Jesienią gorące zupy smakują bardziej. Zwykle zupa jest lepsza na drugi dzień jak się „przegryzie”. Jest czymś bardzo przyjemnym, gdy zupa, już pełna smaku, czeka na nas po powrocie z pracy. Ta też taka jest.

 

Zupa jarzynowa z groszkiem zielonym

 

1,5 l wody

2 marchewki

1 pietruszka

kawałek selera

1 niewielki por lub 1/2 większego

2 łyżki masła

100 g mrożonego groszku zielonego

3-4 ziemniaki

2 łyżki śmietany 18%

1/2 łyżki suszonej macierzanki lub majeranku

 

Wodę zagotować i wrzucić oskrobane marchewki oraz pietruszkę przekrojone wzdłuż oraz kawałek obranego selera. Gotować warzywa ok. 20 minut, po czym wyłowić je z wody i trochę ostudzić, a następnie pokroić w małą kostkę i wrzucić z powrotem do garnka. Gotować na średnim ogniu

Pora pokroić w półplasterki i podsmażyć je na maśle 5 minut, mieszając i wrzucić do garnka, a także ziemniaki obrane i pokrojone w kostkę i groszek zielony. Gotować wszystko ok. 15 minut, aż warzywa będą miękkie. Około 5 minut przed końcem gotowania dodać macierzankę lub majeranek. Podawać ze śmietaną.

 

 

 

Babka tiramisu z kremem mascarpone

Zrobiło się tak jesiennie, że trzeba się było jakoś wspomóc. Przepis na babkę znalazłam na blogu Moje Wypieki i bardzo mi się spodobał, zwłaszcza krem. Nie zawiodłam się – babka jest pyszna, a szczególnie kremik. Trudność miałam jednak z lekkim mieszaniem się warstw, Uznałam, że trzeba stosować jak najmniej wody do warstwy z espresso.

Powinnam piec to ciasto w formie z kominkiem, ale nie mogłam znaleźć kominka, więc upiekłam bez niego.

 

Babka tiramisu z kremem mascarpone

 

Składniki ciasta:

3 szklanki mąki pszennej

2 łyżeczki sody oczyszczonej

1 łyżeczka proszku do pieczenia

szczypta soli

170 g miękkiego masła

1 i 1/2 szklanki cukru

3 duże jajka

1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

1 i 1/2 szklanki mleka

1/4 szklanki zaparzonego espresso lub bardzo mocnej kawy (tu następnym razem zrobię większy koncentrat)

1/4 szklanki likieru Kahlua lub innego likieru kawowego

 

Składniki kremu:

60 g miękkiego masła

115 g mascarpone

1/4 szklanki likieru Kahlua lub innego likieru kawowego

1/2 szklanki cukru pudru

 

Wykonanie ciasta.

Mąkę przesiać z proszkiem, solą i sodą.

Masło utrzeć z cukrem na lekką i puszystą masę. Dodawać jajka, po jednym, ucierając mikserem na najwyższych obrotach, a następnie ekstrakt z wanilii. Dodawać do masy mąkę na zmianę z mlekiem. Ucierać tylko do połączenia składników, nie dłużej.

Przełożyć jedną szklankę masy do jednej miski, drugą – do drugiej miski. Do jednej dodać zimne espresso i wymieszać. Do drugiej dodać likier kawowy i wymieszać.

Połowę z pozostałego ciasta wlać na dno formy babkowej o średnicy 26 cm (z kominkiem), a następnie delikatnie wlać lub nałożyć łyżką masę z espresso i rozprowadzić równą warstwą. Na to ostrożnie wyłożyć łyżką masę z Kahlua i delikatnie rozprowadzić po powierzchni. Na końcu wyłożyć bardzo delikatnie pozostałą część ciasta, łyżką, układając małe kupki jedna przy drugiej, bo ta masa jest gęstsza niż te pod spodem. Wygładzić powierzchnię, wstawić do piekarnika  nagrzanego do temp. 165 st. C i piec ok. 50-60 minut, do tzw. suchego patyczka (ja piekłam dłużej).

Wyjąć z piekarnika, przestudzić w formie, wyjąć z formy i wystudzić do końca.

 

Wykonanie kremu.

Masło rozetrzeć z mascarpone, dodać cukier oraz likier i ubić na gadką i puszystą masę.

Krem rozsmarować na zupełnie zimnym cieście.

 

 

 

Puri (kuchnia indyjska)

 

Nareszcie chwilę odetchnęłam nad moim ulubionym Oceanem Indyjskim i przywiozłam przepis na puri – takie indyjskie chlebki-dmuchawce, które mnie zachwyciły. Najczęściej są one przygotowywane z mąki pszennej pełnoziarnistej i takie zrobiłam, ale możliwy jest dodatek białej mąki. Zaletą tych chlebków jest to, iż robi się je dość szybko bez dodatku drożdży czy zakwasu, a one się nadymają, tworząc w środku „kieszonkę”. Podaje się je np. do curry.

 

Chlebki puri

 

2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej

1 łyżka semoliny

1/2 łyżeczki cukru

1/2 łyżeczki soli

ok. 3/4 szklanki wody

olej do smażenia

 

Wymieszać w misce mąkę, semolinę, cukier oraz sól. Następnie stopniowo dodawać wodę, wyrabiając ciasto, aż stanie się dość twarde, ale elastyczne.

Ciasto odstawić, by odpoczęło ok. 15 minut, a następnie uformować wałek, który kroimy na 10 kawałków. Z każdego kawałka uformować kulkę rękami zwilżonymi olejem. Wszystkie kulki umieścić w misce.

W garnuszku z grubszym dnem na średnim ogniu rozgrzać olej (olej nie może być zbyt gorący, bo nam się chlebki nie rozedmą). Brać każdą kulkę pojedynczo, rozwałkowywać na blacie placki o średnicy ok. 10 cm i pojedynczo smażyć na głębokim tłuszczu do lekkiego zrumienienia, cały czas polewając łyżką olejem z tego garnuszka. Chlebki powinny ładnie się rozdąć.

Chlebki wykładać na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, by je trochę osuszyć z oleju.

Można podawać z curry, ja proponuję dahl z tego przepisu:

Dahl z czerwonej soczewicy

 

 

 

 

 

Blanc manger

 

Ten deser polubiłam od pierwszego wejrzenia. Lubię odkrywanie starych, świetnych przepisów, o których świat zapomniał, a teraz sobie o nich czasem przypomina. O blanc manger, zwanym też blamasem lub blamanżem, pisała u nas przed ponad stu laty Lucyna Ćwierciakiewicz (i nie tylko ona), jadali  go nasi przodkowie. Ten deser migdałowy (chociaż blamanż robiono również z innych składników) pochodzi z Francji i oznacza białe jedzenie.

Ten pyszny deser robiłam kilka razy i na pewno nie raz jeszcze zrobię. Robiłam go z migdałów obranych i z nie obranych, robiłam z samym mleczkiem migdałowym, ale uznaliśmy, że nam bardziej smakuje z dodatkiem migdałów.

 

Blanc manger

 

300 g słodkich migdałów

5 gorzkich migdałów (niekoniecznie)

250 ml tłustego mleka

1 łyżka żelatyny

120 g cukru (ja zastąpiłam ksylitolem)

350 g śmietanki kremówki

 

Migdały uprażyć lekko w piekarniku, żeby zdjąć skórki (mieszać, by się nie przypaliły), a następnie zmiksować w blenderze, aby uzyskać mączkę przypominającą bułkę tartą. Zalać gorącym mlekiem i odstawić godzinę, następnie odcisnąć przez bawełnianą ściereczkę lub przez sitko wyłożone gazą.

Żelatynę zalać 1/3 szklanki wrzątku, wymieszać i odstawić do ostygnięcia.

Śmietankę ubić.

Mleko migdałowe podgrzać z cukrem i wymieszać. Dodać rozpuszczoną żelatynę i dobrze wymieszać, a gdy przestygnie – dodać ubitą śmietankę, wymieszać.

Rozlać do foremek i wstawić na kilka godzin do lodówki. Ćwierciakiewiczowa radzi, by foremki były wysmarowane lekko oliwą, ale żeby wyjąć deser, wystarczy zanurzyć foremki w ciepłej wodzie.

Można podawać z dodatkiem soku owocowego.

 

 

 

 

 

 

 

 

Pizza z boczkiem i kurkami z sosem śmietanowym

 

Znaleźliśmy ostatnio trochę kurek w lesie i zdecydowałam się zrobić pizzę z tymi kurkami.

Z pizzą kojarzy mi się śmieszna sytuacja z pracy. Kiedyś byłyśmy głodne i postanowiłyśmy z koleżankami zamówić sobie pizzę. Jednej koleżance podobał się nasz kolega i poświęcała mu więcej uwagi. Pytałyśmy go, czy też ma ochotę na pizzę, ale odmówił, bo nie lubił pizzy i cały był zajęty pracą. Jednak, gdy już przywieźli pizzę, ta koleżanka zaczęła go namawiać:

– Może zjesz kawałek?

On cały czas wpatrywał się w monitor i był zajęty pracą, więc grzecznie odpowiedział:

– Nie, dziękuję.

Ona nie odpuszczała:

– Ale ja ci ukroję kawałek.

– Nie, dziękuję – odpowiedział pisząc i wpatrując się w monitor.

– Ale taki mały kawałek.

– Nie, dziękuję, nie lubię pizzy.

Tu już się mocno zdenerwowała i z pretensją do niego:

-To czego d… zawracasz!

Do dzisiaj się z tego śmiejemy, gdy nam się ta scenka przypomni.

 

Pizza z boczkiem, kurkami i sosem śmietanowym

 

Ciasto na 2 duże pizze:

25 g drożdży

1 łyżeczka cukru

2 łyżki oliwy

400 g mąki + mąka do podsypywania

230-240 g ciepłej wody

3 łyżeczki soli

 

Sos:

3 łyżki śmietany 18%

130 ml śmietany kremówki 30%

3 łyżeczki mąki pszennej

25 ml wody

2 łyżeczki ziół do pizzy, np. takie:

Zioła do pizzy

sól, pieprz

 

Na wierzch:

250 g sera mozarella (lub 2 większe kulki)

150 g kurek

160 g boczku

 

Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie z 1 łyżeczką cukru i zaczekać 10 minut, aż zaczną pracować. Wówczas dodać mąkę, 2 łyżki oliwy i sól. Ciasto powinno być miękkie i dobrze wyrobione tak, by odstawało od ręki. Wtedy trzeba je włożyć do miski, a miskę przykryć ściereczką i pozostawić w ciepłym miejscu na ok. 40 minut do 1 godziny, aby ciasto wyrosło.

Gdy ciasto na pizzę rośnie, przygotować sos. Obydwie śmietany zagotować w garnuszku, dodać mąkę rozrobioną z wodą, chwilę pogotować, mieszając, aż sos trochę zgęstnieje. Pod koniec gotowania dodać zioła, sól i pieprz. Wymieszać i odstawić, żeby sos ostygł.

Wyrośnięte ciasto podzielić na pół. Każdą połowę jeszcze raz wyrobić, zrobić kulkę i rozwałkować cienko na blacie posypanym mąką. Placki położyć na blachach wyłożonych papierem do pieczenia (ja tym razem eksperymentowałam na okrągłych blachach do pizzy), zagiąć brzegi i dać im ok. 10 minut, aby odpoczęły i podrosły.

Rozwałkowane placki posmarować sosem śmietanowym, na sosie położyć plasterki sera mozzarella, a na nich pokrojony boczek oraz umyte i pokrojone kurki.

Pizzę należy piec w odpowiedni sposób, żeby spód się za bardzo nie spiekał. Można używać kamienia do pieczenia, ale ja nie mam kamienia, więc używam dwóch blach złożonych razem. Pizzę wkładam do piekarnika nagrzanego do temp. 225º C i piekę ok.12-15 minut.

 

 

 

 

 

 

 

Bakłażan pod serem halloumi

 

Dostałam dzisiaj na WhatsAppa świetny tekst: „Sądząc po pogodzie Bóg nie może się zdecydować, co zrobić z ludzkością: utopić czy usmażyć”. Śmieszne, chociaż ja jestem szczęśliwa, bo lubię upały. Co prawda, wolę je poza miastem, ale trudno.

Bardzo spodobał mi się przepis Ewy Wachowicz na letni obiad. Leciutko przepis zmodyfikowałam i wyszło przepysznie.

 

Bakłażan pod serem halloumi

 

1 duży bakłażan

sól

1 cebula

1 ząbek czosnku

1 łyżka oliwy

3 średnie pomidory

1 łyżeczka suszonej bazylii lub 2 łyżeczki świeżej + trochę do dekoracji

1 łyżeczka suszonego oregano lub 2 łyżeczki świeżego

ser halloumi

 

Piekarnik rozgrzać do temp. 180 st. C. W tym czasie bakłażana pokroić w krążki o grubości ok. 1 cm. Posolić z obu stron i odstawić. Gdy pojawi się na plastrach „rosa”, osuszyć ręcznikiem papierowym i przełożyć na blachę piekarnika wyłożoną papierem do pieczenia. Piec do lekkiego zrumienienia.

Przygotować sos. Na gorącej oliwie podsmażyć lekko, mieszając, cebulę pokrojoną w kostkę.  Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek. Dodać pomidory sparzone, obrane ze skórki i pokrojone w większą kostkę. Trochę posolić i dusić razem tak długo, aż sos zgęstnieje, mieszając od czasu do czasu. Pod koniec duszenia dodać posiekane zioła.

Tortownicę albo inne płaskie naczynie wyłożyć papierem do pieczenia. Rozłożyć podpieczone plastry bakłażana, na nie sos i przykryć plastrami (ok. 1/2 cm) sera halloumi. Zapiekać w piekarniku z włączoną funkcją grillowania (ja piekłam ok. 15 minut w temp. 200 st. C).

 

 

 

 

 

 

 

Domowa maggi

Mieliśmy remont kuchni, więc nie mogłam zbyt intensywnie gotować.  Tymczasem w skrzynce na balkonie urósł bujnie lubczyk. Lubię lubczyk, bo nadaje przyjemny smak zupom, np. ziemniaczanej czy rosołowi, ale też pomidorowej, selerowej, jarzynowej itd. Lubczyk można dodawać do sosów do mięs, do sałaty i innych warzyw, a nawet do jajecznicy lub omletów.

Według „Ziołolecznictwa” dr A. Ożarowskiego lubczyk nie zwiększa popędu płciowego, więc nie można go stosować jako afrodyzjak, ale jest dobry dla zdrowia, gdyż wykazuje działanie:

  • moczopędne w nieznacznym stopniu, ale za to następuje przy tym wzmożenie wydalania chlorków i mocznika,
  • lekko pobudzające wydzielanie soku żołądkowego (czyli wspomaga trawienie) i jest wiatropędny,
  • w medycynie ludowej lubczyk stosowano jako środek wykrztuśny oraz pobudzający krwawienie miesiączkowe.

Ponadto wywar z lubczyku zapobiega wypadaniu włosów i wspomaga ich wzrost.

 

Maggi

1 pęczek lubczyku, jeśli mamy z korzeniem, to nawet lepiej, bo głównym składnikiem maggi jest właśnie korzeń

1 mała cebula lub 1/2 większej

oliwa

sól, pieprz

2 łyżeczki zmielonych nasion kozieradki

 

Cebulę posiekać i podsmażyć lekko na oliwie. Na ostatnie 5 minut smażenia dodać oczyszczony i drobno posiekany korzeń lubczyku.

Listki lubczyku oberwać i zblendować z oliwą wraz z miękkimi częściami łodyżek, ostudzoną cebulą z korzeniem i przyprawami. Włożyć po trochu do niewielkich słoiczków. Kilka dni mogą stać w lodówce, ale jeśli mają stać dłużej, to lepiej zamrozić.

 

 

 

Pierogi bolognese z pieczarkami

Pogoda w tym roku jest naprawdę okropna. Cały tydzień, gdy człowiek musi pracować, jest pięknie, gorąco, słonecznie, a przychodzi weekend – robi się chłodno i deszczowo. Zamiast uprawiać działking, trzeba sobie znaleźć jakieś zajęcia świetlicowe. Tyle sobie zaplanowałam zrobić w ogrodzie, a także pójść do lasu i poszukać czarnego bzu albo akacji i nic z tego!

To chociaż jest czas, żeby napisać coś na blogu 🙂

Przyjęły się u nas w domu pierogi bolognese. Powstały kiedyś przypadkiem, gdy przygotowałam mięso do sosu bolognese i okazało się, że nie mam makaronu. Przygotowałam wtedy ciasto i ulepiłam pierogi, które nazwałam pierogami bolognese. Bardzo smakowały, więc do nich wracam.

 

Pierogi bolognese z pieczarkami

 

300 g wołowiny mielonej (gdy nie mam wołowiny, używam indyczego mięsa na gulasz)

100 g pieczarek

1 mała cebula lub 1/2 większej

ok. 40 g selera

ok. 20 g sera żółtego startego na tarce

1/2 szklanki sosu pomidorowego, np. z tego przepisu:

Sos pomidorowy

ok. 1 szklanki wody lub rosołu (dolewać po trochu, w miarę potrzeby)

sól, pieprz

oregano, tymianek, bazylia

oliwa

ok. 330 g mąki + ok. 1/3 szkl. wody do zrobienia ciasta na pierogi

trochę startego parmezanu do posypania pierogów

 

Na dużej patelni rozgrzać oliwę. Wrzucić cebulę pokrojoną w kostkę i podsmażać ok. 3 minut, mieszając. Dodać mielone mięso i podsmażać ok. 15 minut, mieszając. Dodać kawałek selera startego w łezkę i podsmażać z mięsem ok. 5 minut. Wszystko zalać gorącą wodą lub rosołem, przykryć pokrywką i dusić na malutkim ogniu ok. 1,5 godziny (indykowi wystarczy godzina). Od czasu do czasu dolać wody lub rosołu (w miarę potrzeby) i wymieszać. Pod koniec duszenia dodać sos pomidorowy, posiekane świeże lub suszone zioła oraz sól i pieprz.

Pieczarki pokroić na niewielkie plasterki i krótko podsmażyć. Ostudzić.

Do ostudzonego mięsa dodać pieczarki oraz starty żółty ser i wymieszać.

Do mąki dodawać wodę (ja dodaję zimnej) i zagnieść mięciutkie ciasto (po wyrobieniu powinno odpocząć ok. 15 minut). Potem robię kulki, wygniatam palcami kółka, wkładam nadzienie i zaklejam. Można, oczywiście, wycinać kółka z rozwałkowanego ciasta.

Pierogi wrzucać partiami do osolonego wrzątku z dodatkiem łyżki oleju, a po ugotowaniu od razu posypać startym parmezanem.

 

 

 

 

 

 

 

 

Boczek pieczony

W niedzielne poranki często piekę boczek na śniadanie. Kiedyś długie lata byłam wegetarianką, ale mi się odmieniło. Nie to, żebym często jadła coś mięsnego, ale czasem jadam. Widocznie organizm potrzebuje.

Pogoda w tym roku bardzo zmienną jest, więc nie mogliśmy zbyt dużo zrobić na działce i zarosło. Słoneczne dni bywały raczej w tygodniu, gdy trzeba było być w pracy, a w weekendy to raczej zimno i deszczowo. Dzisiaj nareszcie skosiliśmy, obcięliśmy żywopłot i ogarnęliśmy całość. Oczywiście odrośnie. Niekończąca się historia. Trochę jak z grą w tetrisa: można wejść na wysoki poziom, ale gra nie ma końca.

Najpierw było śniadanie w ogrodzie: boczek pieczony i jajecznica. Pyszne. Taki boczek pierwszy raz jadłam kiedyś w hotelu w Wieliczce i bardzo mi smakował. Zaczęłam więc robić go w domu. Pracy przy nim niewiele, a efekt wspaniały.

Plastry boczku parzonego trzeba położyć na blasze piekarnika wyłożonej papierem do pieczenia i włączyć temperaturę 130 st. C, żeby tłuszczyk powoli się wytapiał (ok. 30 minut). Na koniec zwiększyć temperaturę do 160 st. C i dopiekać plastry ok. 10-15 minut, aż zrobią się sztywne. I schrupać do jajecznicy albo chleba.

 

 

 

Ciasto mleczna kanapka

 

W okresie kwietniowo-majowym jest u mnie tradycyjnie więcej ciast, bo są okazje. To ciasto ze styl.pl spodobało mi się od razu i zrobiłam je. Jednak zamiast margaryny użyłam masła. Ciasto nie rozczarowało mnie i okazało się tak smaczne, jak sobie wyobrażałam. Dominujący jest smak mleka w proszku i czekolady.

 

Ciasto mleczna kanapka

 

Składniki ciasta:

3 jajka

100 g cukru

1 łyżeczka soku z cytryny

2 łyżki oleju

15 g kakao

50 g mąki pszennej

1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

 

Składniki kremu:

125 g masła

1/4 szklanki mleka

1/4 szklanki cukru

120 g mleka w proszku

100 g serka śmietankowego

 

Składniki polewy:

100 g czekolady mlecznej

10 g masła

2 łyżki mleka

 

Białka ubić na sztywną pianę. Ciągle ubijając, dodawać do piany stopniowo cukier, potem żółtka, następnie sok z cytryny i olej. Przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia i kakao, połączyć z masą jajeczną.

Ciasto wylać na dno wyłożonej pergaminem formy (20 x 20 cm). Piec 30 minut w temp. 180 st. C. Wyjąć z formy, odwrócić do góry dnem.

Mleko zagotować z cukrem. Wystudzić. Miękkie masło utrzeć na krem. Ucierając, wlewać cienkim strumieniem mleko z cukrem. Małymi porcjami dodawać mleko w proszku i serek. Cały czas ucierać.

Wystudzone ciasto przekroić wzdłuż i przełożyć kremem.

Czekoladę, mleko i masło roztopić w kąpieli wodnej. Otrzymaną masą polać wierzch ciasta, szybko rozprowadzić i odstawić do zastygnięcia.

 

 

 

 

 

Przyprawa do barbecue

 

Zrobiło się tak pięknie, że nic tylko w plener! Wzięłam grill elektryczny i kurczaka posypanego przyprawą do barbecue. Pierwszy raz zrobiłam mięso z nową przyprawą i byłam ciekawa, czy będzie smakowało, a ponieważ smakowało, więc podaję przepis.

 

Przyprawa do barbecue

 

2 łyżeczki słodkiej papryki mielonej

1/2 łyżeczki czosnku w proszku

1/2 łyżeczki cebuli w proszku

1/2 łyżeczki mielonego ziela angielskiego

1/2 łyżeczki mielonego pieprzu czarnego

1/2 łyżeczki mielonego kminku

1 drobno pokruszony liść laurowy

1/2 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej

1 łyżeczka pokruszonych listków suszonego tymianku

1 łyżeczka soli

 

 

 

Kladdkaka

Wygląda na to, że walka z globalnym ociepleniem została wygrana. Hura 🙁

Z powodu przejmującego chłodu i deszczu w czasie majówki, zrobiłam takie szwedzkie brownie, czyli ciasto kladdkaka. Patrzyłam na różne przepisy na to ciasto od jakiegoś czasu, planowałam zrobić i w długi, majowy weekend przystąpiłam do dzieła, żeby osłodzić te okropnie zimne dni.

Ciasto jest przepyszne, a robi się je bardzo szybko. Powinno być upieczone w okrągłej formie i krojone na trójkąty, jak inne okrągłe ciasta, jednak wygodniej mi się zrobiło w foremce kwadratowej, jak brownie – 20 x 20 cm.

Ciasto jest najsmaczniejsze na drugi-trzeci dzień, jak się „przegryzie”.

 

Kladdkaka

 

2 jajka

120 g mąki pszennej

180 g cukru (można użyć więcej, ale my wolimy mniej)

130 g masła

50 g kakao

1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

szczypta soli

 

W garnku rozpuścić masło i zdjąć z ognia. Po 2 minutach dodać cukier oraz ekstrakt waniliowy i zmiksować, aby cukier się rozpuścił. Dodać jajka, mąkę, kakao, szczyptę soli i zmiksować.

Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 st. C. Okrągłą formę wyłożyć papierem do pieczenia, przelać ciasto, wyrównać i włożyć do piekarnika. Piec ok. 20-25 minut. Chodzi o to, by ciasto było zapieczone na zewnątrz, a mokre w środku. Ostudzić. Można posypać cukrem pudrem.

 

 

 

 

Ser prawie kaukaski

 

Mam dostęp do normalnego mleka krowiego, więc wypróbowałam przepisy na ser z dodatkiem jajek i śmietany. Serek jest bardzo śmietankowy, delikatny i pyszny. Dodatek jajek powoduje, że ser ma zwartą konsystencję i można go kroić nawet na cienkie plastry.

 

Ser prawie kaukaski

2 l tłustego mleka

330 g śmietany 18%

3 jajka

2 łyżeczki soli

ewentualnie ulubione zioła lub przyprawy, żeby dodać pod koniec gotowania (ja dodałam garść nasion czarnuszki)

 

Mleko wlać do dużego garnka z grubym dnem (wypłukanego wodą) i zagotować. Dodać śmietanę zmiksowaną z jajkami i solą. Gotować na malutkim ogniu ok. 1/2 godziny, od czasu do czasu mieszając drewnianą łyżką. Gdy wytrąci się serwatka, zdjąć z ognia i wylać zawartość na sito wyłożone podwójnie złożoną gazą (ja skorzystałam z chusty serowarskiej) . Gdy serwatka odcieknie, owinąć ser ściśle gazą, przykryć talerzykiem i obciążyć, np. kamieniem. Zostawić na kilka godzin, żeby ser dobrze odciekł (można zostawić nawet na całą noc).

Przechowywać w lodówce pod przykryciem.

Serwatkę (po przecedzeniu) można użyć do zupy czy do zrobienia chleba. Mam też pomysł, żeby zrobić z serwatki solankę i przechowywać w niej ser – powstanie coś w rodzaju sera feta do sałatek.

 

 

 

 

Babka serowa z pistacjową posypką

Zastanawiałam się nad babką na Święta i wpadł mi w oko ten przepis z mniam-mniam. Babka jest delikatna i pyszna. Polecam.

 

Babka serowa

 

5 jajek

1 szklanka cukru

1 szklanka mąki pszennej

1/2 szklanki mąki ziemniaczanej

20 dag miękkiego masła

1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

2 łyżeczki cukru waniliowego

200 g twarożku kremowego

 

Miękkie masło zmiksować, stopniowo dodając cukier i cukier waniliowy, aż powstanie puszysty krem i dodać serek. Dalej miksując na najwyższych obrotach dodawać po 1 jajku. Następnie dosypać przesiane mąki z proszkiem do pieczenia i mieszać łyżką – nie za długo, tylko do połączenia się składników.

Ciasto przełożyć do posmarowanej masłem i posypanej, np. kaszą manną lub bułką tartą foremki. Piec ok. 45-55 minut w temp. 160 st. C do suchego patyczka.

 

 

 

Mazurek orzechowy bez mąki

Wiosna idzie, ale z oporami. Zbliżają się Święta i  spieszę ze świątecznym przepisem. Tego mazurka  stworzyłam w ubiegłym roku, ale czasem robiłam go później na deser, bo bardzo nam smakował, a nie jest specjalnie pracochłonny. Lekko ciągnący, delikatny i pełen orzechów. Trzeba tylko masło i jajka wyjąć z lodówki wcześniej, żeby się ogrzały.

 

Mazurek orzechowy

 

80 g  miękkiego masła

50 g orzechów włoskich zmielonych

50 g orzechów włoskich posiekanych

110 g cukru

1 łyżka kakao

2 białka

1 żółtko

 

Polewa:

20 g masła

3 łyżki cukru

1 łyżka kakao

1 żółtko

 

Masło zmiksować z żółtkiem, kakao i cukrem. Następnie wymieszać łyżką z orzechami, a na koniec dodać 2 białka ubite na sztywno i delikatnie wymieszać.

Włożyć do tortownicy o średnicy 24 cm, wyłożonej papierem do pieczenia (musi być papier, bo inaczej się przyklei) i wyrównać.

Piec ok. 30-35 min w piekarniku nagrzanym do temp. 175 st. C.

 

Przygotować polewę: masło rozpuścić w rondelku na średnim ogniu, dodać kakao i cukier. Mieszać wszystko razem ok. 5 minut. Rondelek zdjąć z ognia, dodać żółtko i mieszać wszystko przez kilka minut, a następnie rozprowadzić na zimnym mazurku.

 

 

 

Tureckie klopsiki sułtana Ahmeta

Kilka razy robiłam już te klopsiki z przepisu Mniam Mniam i pomyślałam sobie, że pora umieścić przepis na blogu. Klopsiki nie tylko są bardzo smaczne, ale też nie wymagają zbyt dużo pracy, a ich dodatkowym wielkim plusem jest to, że bardzo szybko się je smaży. Tak szybkie przygotowanie dania z wołowiny jest dosyć zaskakujące i godne wypróbowania.

 

Sultanahmet Köftesi

 

250 g mięsa mielonego wołowego

1 jajko

3 ząbki czosnku

1 i 1/2 łyżeczki kuminu

1 łyżeczka soli

1 łyżeczka mielonego pieprzu

2 łyżeczki bazylii

1/2 łyżeczki sody oczyszczonej

1 łyżka pasty paprykowej lub koncentratu pomidorowego

3 łyżki siekanej natki pietruszki

chili

olej do smażenia

 

Mięso zmiksować w blenderze wraz z dodatkami (musi być zblendowane do kremowej konsystencji, gdyż nie wystarczy mięso mielone). Następnie formować z masy kształty, które lubimy, np. kiełbaski, kulki, placuszki.

Klopsiki smażyć na rozgrzanym oleju, aby nabrały złotego koloru (smażą się bardzo szybko). Ja ostatnio piekłam je w piekarniku i też były pyszne.

 

 

 

 

Zimowa sałatka z kapustą kiszoną

 

Może ta sałatka nie mogłaby zostać miss sałatek, ale jest bardzo smaczna. To ostatnio nasza ulubiona sałatka, która pasuje do kotletów mięsnych i warzywnych. Jest ostrzejsza w smaku, a powstała z potrzeby chwili, gdy potrzebowałam jakiejś sałatkowej odmiany do obiadu. Może nawet stanowić samodzielne wegetariańskie danie.

 

Sałatka z ziemniaków, kapusty kiszonej i pora

 

230 g ziemniaków

100 g kapusty kiszonej

7-8 cm cienkiego pora

2 łyżki majonezu

1 łyżka oleju lnianego

sól, pieprz

 

Ziemniaki ugotować w mundurkach, ostudzić i pokroić w kosteczkę. Kapustę odcisnąć i posiekać drobniej. Pora pokroić w półplasterki. Wszystkie składniki wymieszać w misce z majonezem, olejem lnianym, solą i pieprzem.

 

 

 

Pieczone placki ziemniaczane

 

Dzisiaj Walentynki i stwierdziłam, że zrobię ziemniaki do obiadu inaczej, bardziej atrakcyjnie. Trochę podobnie do szwajcarskich rosti. Muszę powiedzieć, że bardzo smakowały.

 

Placki ziemniaczane (ok. 10 szt.)

 

500 g ziemniaków

1 średnia cebula

30 g sera żółtego (u mnie Królewski i Dziugas)

30 salami, ale można również pokrojoną w kostkę i podsmażoną paprykę

1 jajko

sól, pieprz, gałka muszkatołowa

 

Ziemniaki wrzucić do wrzątku i gotować w mundurkach ok. 20-25 minut. Odcedzić, obrać i zetrzeć na tarce o dużych oczkach.

Ser żółty zetrzeć na tarce o małych oczkach.

Salami pokroić na niewielkie kwadraty.

Cebulę pokroić w kostkę i usmażyć na kilku łyżkach oleju. Gdy się lekko podsmaży, dodać salami i podsmażać razem przez kilka minut.

W dużym garnku wymieszać starte ziemniaki, ser i cebulę z salami. Doprawić i spróbować – masa powinna być wyrazista w smaku. Dodać jajko i wszystko wymieszać.

Piekarnik nagrzać do temp. 200 st. C. Placki kłaść łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i piec, aż do lekkiego zrumienienia, przełożyć łopatką na drugą stronę – w sumie ok. 25 minut.

Podawać z surówką, kotletami itp.