Ciasteczka zrobiłam na Święta i tak szybko zniknęły, że na Sylwestra też przepis Marty może się przydać.
Życzę wszystkim pokoju, zdrowia i radości w Nowym Roku 2023.
Kruche ciasteczka z orzechami
300 g mąki pszennej
200 g zimnego masła
120 g cukru pudru
120 g zmielonych orzechów (ja użyłam włoskich)
1 jajko
ewent. cukier puder do posypania (pominęłam)
Wszystkie składniki oprócz jajka wsypać do miski. Masło posiekać nożem na drobne kawałki, dodać jajko i szybko zagnieść ciasto, żeby powstał rulon (gdyby było za luźne, dodać trochę mąki). Ja zrobiłam kulę ciasta, aby wyciąć gwiazdki. Rulon lub kulę włożyć do miski, przykryć ściereczką i włożyć na 1/2 godziny do lodówki.
Piekarnik rozgrzać do temperatury 200 st. C. Rulon pokroić na kółeczka o grubości ok. 3-5 mm, rozłożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i piec ok. 10 minut do lekkiego zrumienienia (trzeba uważać, by się nie przypaliły). Ja chciałam gwiazdki, więc zrobiłam z ciasta kulę, a następnie ją rozwałkowałam na blacie oprószonym lekko mąką i wycięłam gwiazdki.
Ostatnio dopadło nas jakieś dziwaczne przeziębienie. MDK przyniósł, a ja dołączyłam po tygodniu. To leci tak: jeden dzień kaszel, jeden dzień katar, jeden dzień wydaje się, że już idzie ku lepszemu, bo właściwie nie ma już prawie kataru ani kaszlu. Ten trzydniowy cykl się powtarza i trochę podłamuje, a przede wszystkim zadziwia. Czegoś tak idiotycznego jeszcze nie mieliśmy.
To może na pocieszenie przepis na moją ulubioną szarlotkę z kruszonką i zdrowia życzę.
Szarlotka
350 g mąki
220 g masła
1 żółtko
100 g cukru
1 l przecieru z jabłek.
Przecier z jabłek robi się z 1 kg jabłek i 150 g cukru. Trzeba umieścić obrane i podzielone na cząstki jabłka (bez ogryzka oczywiście) i cukier w garnku z grubszym dnem, podlać 1/3 szklanki wody i rozgotować, mieszając. Gdyby jabłka nie rozgotowywały się szybko i wody znacznie ubędzie, trzeba podlać jeszcze troszkę wodą. Taki przecier robiła zawsze moja Mama, gdy na działce była klęska urodzaju jabłek. Gorący przecier, włożony do litrowych wyparzonych, gorących słoików, mógł być zimą użyty, np. do tej szarlotki.
Do miski wsypać przesianą mąkę i zimne masło. Posiekać masło na niewielkie kawałeczki, dodać cukier oraz żółtko, wymieszać i szybko zagnieść kruche ciasto formując z niego kulę. Miskę przykryć i włożyć do lodówki na 1 godzinę.
Kulę ciasta pokroić na cienkie plastry i wylepić nimi blachę o wymiarach 35×25 cm. Powinna zostać ponad połowa kuli.
Na przygotowanym spodzie rozsmarować 1 l przecieru z jabłek, a pozostałe ciasto zetrzeć na tarce „w łezkę” bezpośrednio nad jabłkami, żeby równomiernie je przykryć.
Włożyć do piekarnika rozgrzanego do temp. 180 st. C i piec ok. 15-20 min.
Pięknie się zrobiło. Nareszcie jest cieplutko, a nawet gorąco, świeci słońce. Po prostu lato! MDK miał z tym problem, bo nie mógł początkowo znaleźć trzech sandałów, bo jeden to za mało, ale w końcu odnalazł. Ja tam od razu byłam gotowa na upały.
Piekarnika nie chce się włączać, więc coś pysznego na zimno – torcik Toblerone. Robi się szybko, ale trzeba go przygotować w przeddzień, żeby zastygł i nabrał właściwych kształtów.
Ciastka pokruszyć, np. wałkiem, wymieszać z roztopionym masłem i wyłożyć na okrągłą blachę o średnicy 20 cm wyłożoną papierem do pieczenia. Wyrównać spód i włożyć do lodówki na czas przygotowania masy serowej.
Składniki na masę serową:
250 g serka kremowego, np. Philadephia lub trzykrotnie zmielonego twarogu
300 ml śmietanki kremówki
100 g batonika Toblerone żółtego
120 g białej czekolady
Śmietankę ubić, dodać serek i dobrze wymieszać, np. mikserem.
Białą czekoladę roztopić w kąpieli wodnej, a następnie trochę przestudzić, jednak powinna pozostać płynna. Roztopioną dodawać stopniowo do masy serowej i miksować. Dodać pokruszoną czekoladę Toblerone (można zostawić ze 2 trójkąciki na wierzch).
Masę serową wyłożyć na schłodzony spód i wyrównać. Schłodzić przez noc w lodówce.
Podawać ozdobiony wiórkami czekolady startej na tarce w łezkę.
Zrobiłam dzisiaj pyszne pączki. Taką inną wersję pączków z dziurką. Przepis znalazłam na o2 i tam napisali, że to przepis z Włoch. Ziemniaki powodują, że ciasto jest troszkę inne, dłużej zachowuje świeżość i lubię takie ciasto. Pewnie nie każdemu te pączki przypadną do gustu, bo jeśli ktoś lubi pączki z konfiturami, to akurat w tym miejscu jest dziurka, ale polecam.
Pączki
500 g mąki pszennej
200 g puree ziemniaczanego
80 g cukru
100 g masła
100 g mleka
3 jajka
25 g świeżych drożdży
szczypta soli
skórka starta z 1 cytryny
1 łyżka wódki lub 2 łyżki likieru cytrynowego Limoncello
tłuszcz do smażenia
Masło i drożdże wyjąć wcześniej z lodówki.
Ugotować ziemniaki i rozgnieść praską na puree lub zmiksować.
Drożdże pokruszyć i zalać ciepłym mlekiem. Dodać łyżeczkę mąki i szczyptę cukru, wymieszać i odstawić na 15 minut, aż drożdże zaczną pracować. Dodać cukier, sól i wymieszać. Dodać puree ziemniaczane i wymieszać. Dodać mąkę, wymieszać drewnianą łyżką. Dodać jajka i wyrabiać ręką lub hakiem miksera.
Gdy ciasto będzie już gładkie dodać masło, skórkę pomarańczową i wódkę lub likier i wyrabiać przez ok. 10-15 minut, aż ciasto będzie elastyczne, gładkie i lśniące.
Przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na 1 godzinę.
Wyłożyć ciasto na blat oprószony mąką i chwilę powygniatać, aby pozbyć się pęcherzyków powietrza.
Podzielić ciasto na 16 części (po ok. 65 g na porcję).
Uformować kulki, położyć na blacie, palcem umoczonym w mące zrobić dziurkę w środku i powiększyć ją trochę.
Pączki kłaść na kwadraty wycięte z papieru do pieczenia, przykryć ściereczką i pozostawić na ok. 30 minut do wyrośnięcia.
W szerszym garnku podgrzać tłuszcz (ja użyłam oleju) do temp. 170 st. C. Powiększać trochę dziurkę w pączkach i wkładać je na papierkach do tłuszczu (papierki po chwili usuwać). Smażyć po 2,5-3 minuty z każdej strony pilnując, by tłuszcz nie rozgrzał się zbyt mocno.
Wyjmować na ręczniki papierowe, by wchłaniały nadmiar tłuszczu.
Dzisiaj obiecany przepis na pyszne ciasto francuskie z gruszkami i serem gorgonzola. Wymyśliła je Marysia i zawsze to ona je robiła, aż pewnego razu nie zrobiła. Lubię bardzo to ciasto i rada-nierada musiałam je zrobić sama. To znaczy, nie musiałam, ale odczułam brak, zrobiłam i dzielę się przepisem.
Ciasto francuskie z serem gorgonzola i gruszkami
płat ciasta francuskiego na blachę piekarnika, np. z tego przepisu:
Płat ciasta francuskiego położyć na blasze z piekarnika wyłożonej papierem do pieczenia. Piekarnik z włączonym termoobiegiem i opiekaczem rozgrzać do temp. 175 st. C. To ma taki symbol:
Na cieście rozłożyć (gęsto) cienko pokrojone gruszki i posypać pokruszonym serem gorgonzola.
Zapiekać ok. 10-15 minut, do uzyskania lekko złotego koloru (bez funkcji opiekacza trzeba zapiekać dłużej). Po wyjęciu ciasta z piekarnika, odstawić je na ok. 15 minut, a następnie pokroić na kwadraty. Można posypać ciasto świeżym tymiankiem.
Zrobienie ciasta francuskiego w domu zajmuje sporo czasu (łącznie ponad 14 godzin), ale ma takie zalety, że wiemy, co zawiera i jest pyszne. Z podanych składników można wywałkować kilka płatów ciasta, więc wyjdzie taniej niż gotowiec nie mówiąc o tym, że jest smaczniejsze.
Niewykorzystane płaty ciasta można włożyć pomiędzy arkusze papieru do pieczenia, zwinąć w rolki i zamrozić.
Przepis pochodzi z książki Pierre’a Herme.
Ciasto francuskie
200 ml zimnej wody
1 łyżka soli
500 g masła o temp. pokojowej
400 g mąki pszennej (ja użyłam tylko mąki typ 480, ale wg przepisu powinno być 150 g krupczatki i 250 g zwykłej mąki)
Sól rozpuścić w 200 ml wody. Roztopić w rondelku 75 g masła.
Mąkę wsypać do miski, dodać wodę z solą, roztopione masło i zagnieść ciasto.
Miskę z kulą ciasta przykryć folią i wstawić do lodówki na 2 godziny.
Pozostałe masło pokroić na małe kawałki i zmiksować na gładką masę, włożyć między 2 kawałki papieru do pieczenia, rozwałkować na prostokąt o grubości 2 cm i włożyć do lodówki.
Wyjąć z lodówki miskę z ciastem oraz schłodzone masło. Ciasto rozwałkować na kwadratowy placek na blacie podsypanym lekko mąką, tocząc wałek w jednym kierunku. Środek ciasta powinien być grubszy niż obrzeża. Na środku ciasta rozłożyć masło.
Rogi ciasta połączyć nad masłem, formując kopertę i zlepić ciasto na złączeniach, by nie wydostawało się na zewnątrz podczas wałkowania.
Na blacie posypanym lekko mąką ciasto z masłem rozwałkować na prostokąt długości 3 razy większej niż szerokość. Następnie złożyć je na 3 części, formując prostokąt. Wstawić do lodówki na 2 godziny.
Powyższą czynność wałkowania, składania i schładzania powtarzać 6 razy. Jeśli za którymś razem zastała mnie noc, wkładałam ciasto po wałkowaniu na całą noc do lodówki i rano kontynuowałam pracę – to nie ma wpływu na jakość ciasta.
Przed pieczeniem cisto rozwałkować na grubość ok. 3-5 mm.
Można zrobić ciasto kawowe dodając 10 g kawy rozpuszczalnej do roztopionego masła albo czekoladowe dodając do masła 50 g kakao do zmiksowanego masła.
Zrobiło się tak jesiennie, że trzeba się było jakoś wspomóc. Przepis na babkę znalazłam na blogu Moje Wypieki i bardzo mi się spodobał, zwłaszcza krem. Nie zawiodłam się – babka jest pyszna, a szczególnie kremik. Trudność miałam jednak z lekkim mieszaniem się warstw, Uznałam, że trzeba stosować jak najmniej wody do warstwy z espresso.
Powinnam piec to ciasto w formie z kominkiem, ale nie mogłam znaleźć kominka, więc upiekłam bez niego.
Babka tiramisu z kremem mascarpone
Składniki ciasta:
3 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
170 g miękkiego masła
1 i 1/2 szklanki cukru
3 duże jajka
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 i 1/2 szklanki mleka
1/4 szklanki zaparzonego espresso lub bardzo mocnej kawy (tu następnym razem zrobię większy koncentrat)
1/4 szklanki likieru Kahlua lub innego likieru kawowego
Składniki kremu:
60 g miękkiego masła
115 g mascarpone
1/4 szklanki likieru Kahlua lub innego likieru kawowego
1/2 szklanki cukru pudru
Wykonanie ciasta.
Mąkę przesiać z proszkiem, solą i sodą.
Masło utrzeć z cukrem na lekką i puszystą masę. Dodawać jajka, po jednym, ucierając mikserem na najwyższych obrotach, a następnie ekstrakt z wanilii. Dodawać do masy mąkę na zmianę z mlekiem. Ucierać tylko do połączenia składników, nie dłużej.
Przełożyć jedną szklankę masy do jednej miski, drugą – do drugiej miski. Do jednej dodać zimne espresso i wymieszać. Do drugiej dodać likier kawowy i wymieszać.
Połowę z pozostałego ciasta wlać na dno formy babkowej o średnicy 26 cm (z kominkiem), a następnie delikatnie wlać lub nałożyć łyżką masę z espresso i rozprowadzić równą warstwą. Na to ostrożnie wyłożyć łyżką masę z Kahlua i delikatnie rozprowadzić po powierzchni. Na końcu wyłożyć bardzo delikatnie pozostałą część ciasta, łyżką, układając małe kupki jedna przy drugiej, bo ta masa jest gęstsza niż te pod spodem. Wygładzić powierzchnię, wstawić do piekarnika nagrzanego do temp. 165 st. C i piec ok. 50-60 minut, do tzw. suchego patyczka (ja piekłam dłużej).
Wyjąć z piekarnika, przestudzić w formie, wyjąć z formy i wystudzić do końca.
Wykonanie kremu.
Masło rozetrzeć z mascarpone, dodać cukier oraz likier i ubić na gadką i puszystą masę.
W okresie kwietniowo-majowym jest u mnie tradycyjnie więcej ciast, bo są okazje. To ciasto ze styl.pl spodobało mi się od razu i zrobiłam je. Jednak zamiast margaryny użyłam masła. Ciasto nie rozczarowało mnie i okazało się tak smaczne, jak sobie wyobrażałam. Dominujący jest smak mleka w proszku i czekolady.
Ciasto mleczna kanapka
Składniki ciasta:
3 jajka
100 g cukru
1 łyżeczka soku z cytryny
2 łyżki oleju
15 g kakao
50 g mąki pszennej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Składniki kremu:
125 g masła
1/4 szklanki mleka
1/4 szklanki cukru
120 g mleka w proszku
100 g serka śmietankowego
Składniki polewy:
100 g czekolady mlecznej
10 g masła
2 łyżki mleka
Białka ubić na sztywną pianę. Ciągle ubijając, dodawać do piany stopniowo cukier, potem żółtka, następnie sok z cytryny i olej. Przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia i kakao, połączyć z masą jajeczną.
Ciasto wylać na dno wyłożonej pergaminem formy (20 x 20 cm). Piec 30 minut w temp. 180 st. C. Wyjąć z formy, odwrócić do góry dnem.
Mleko zagotować z cukrem. Wystudzić. Miękkie masło utrzeć na krem. Ucierając, wlewać cienkim strumieniem mleko z cukrem. Małymi porcjami dodawać mleko w proszku i serek. Cały czas ucierać.
Wystudzone ciasto przekroić wzdłuż i przełożyć kremem.
Czekoladę, mleko i masło roztopić w kąpieli wodnej. Otrzymaną masą polać wierzch ciasta, szybko rozprowadzić i odstawić do zastygnięcia.
Wygląda na to, że walka z globalnym ociepleniem została wygrana. Hura 🙁
Z powodu przejmującego chłodu i deszczu w czasie majówki, zrobiłam takie szwedzkie brownie, czyli ciasto kladdkaka. Patrzyłam na różne przepisy na to ciasto od jakiegoś czasu, planowałam zrobić i w długi, majowy weekend przystąpiłam do dzieła, żeby osłodzić te okropnie zimne dni.
Ciasto jest przepyszne, a robi się je bardzo szybko. Powinno być upieczone w okrągłej formie i krojone na trójkąty, jak inne okrągłe ciasta, jednak wygodniej mi się zrobiło w foremce kwadratowej, jak brownie – 20 x 20 cm.
Ciasto jest najsmaczniejsze na drugi-trzeci dzień, jak się „przegryzie”.
Kladdkaka
2 jajka
120 g mąki pszennej
180 g cukru (można użyć więcej, ale my wolimy mniej)
130 g masła
50 g kakao
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
szczypta soli
W garnku rozpuścić masło i zdjąć z ognia. Po 2 minutach dodać cukier oraz ekstrakt waniliowy i zmiksować, aby cukier się rozpuścił. Dodać jajka, mąkę, kakao, szczyptę soli i zmiksować.
Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 st. C. Okrągłą formę wyłożyć papierem do pieczenia, przelać ciasto, wyrównać i włożyć do piekarnika. Piec ok. 20-25 minut. Chodzi o to, by ciasto było zapieczone na zewnątrz, a mokre w środku. Ostudzić. Można posypać cukrem pudrem.
Zastanawiałam się nad babką na Święta i wpadł mi w oko ten przepis z mniam-mniam. Babka jest delikatna i pyszna. Polecam.
Babka serowa
5 jajek
1 szklanka cukru
1 szklanka mąki pszennej
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
20 dag miękkiego masła
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego
200 g twarożku kremowego
Miękkie masło zmiksować, stopniowo dodając cukier i cukier waniliowy, aż powstanie puszysty krem i dodać serek. Dalej miksując na najwyższych obrotach dodawać po 1 jajku. Następnie dosypać przesiane mąki z proszkiem do pieczenia i mieszać łyżką – nie za długo, tylko do połączenia się składników.
Ciasto przełożyć do posmarowanej masłem i posypanej, np. kaszą manną lub bułką tartą foremki. Piec ok. 45-55 minut w temp. 160 st. C do suchego patyczka.
Wiosna idzie, ale z oporami. Zbliżają się Święta i spieszę ze świątecznym przepisem. Tego mazurka stworzyłam w ubiegłym roku, ale czasem robiłam go później na deser, bo bardzo nam smakował, a nie jest specjalnie pracochłonny. Lekko ciągnący, delikatny i pełen orzechów. Trzeba tylko masło i jajka wyjąć z lodówki wcześniej, żeby się ogrzały.
Mazurek orzechowy
80 g miękkiego masła
50 g orzechów włoskich zmielonych
50 g orzechów włoskich posiekanych
110 g cukru
1 łyżka kakao
2 białka
1 żółtko
Polewa:
20 g masła
3 łyżki cukru
1 łyżka kakao
1 żółtko
Masło zmiksować z żółtkiem, kakao i cukrem. Następnie wymieszać łyżką z orzechami, a na koniec dodać 2 białka ubite na sztywno i delikatnie wymieszać.
Włożyć do tortownicy o średnicy 24 cm, wyłożonej papierem do pieczenia (musi być papier, bo inaczej się przyklei) i wyrównać.
Piec ok. 30-35 min w piekarniku nagrzanym do temp. 175 st. C.
Przygotować polewę: masło rozpuścić w rondelku na średnim ogniu, dodać kakao i cukier. Mieszać wszystko razem ok. 5 minut. Rondelek zdjąć z ognia, dodać żółtko i mieszać wszystko przez kilka minut, a następnie rozprowadzić na zimnym mazurku.
Za oknem jesień i leje deszcz, ale zbliża się straszna BESTIA ZE WSCHODU, czyli mróz zimą. Może ktoś nie pamięta, ale zimą zawsze jest trochę mrozu. Bywa większy lub mniejszy, a nawet pada śnieg, ale lubią nas straszyć, więc straszą. Trzeba to przetrwać.
Dzisiaj Trzech Króli, byliśmy w domu, więc wypróbowałam przepis ze starej książki Jana Czernikowskiego „Ciasta, ciastka, ciasteczka”. Mało precyzyjny, to sobie doprecyzowałam i wyszło pysznie.
Trąbki
200 g mąki
150 g cukru pudru (wg przepisu 200 g, ale wzięłam mniej)
2 jajka
1 szklanka mleka
1 paczka cukru waniliowego
50 g posiekanych migdałów do posypania (ja użyłam 20 g startej na tarce gorzkiej czekolady)
1 szklanka śmietanki 30 lub 36%
Jajka zmiksować z cukrem pudrem, dodać mąkę, mleko i znowu zmiksować.
Piekarnik nagrzać do 200 st. C. Ciasto wylewać łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i szybko rozprowadzać, by uzyskać cienkie placuszki o średnicy ok. 10 cm (mnie wychodziło 5 placuszków). Piec ok. 5 minut, aż się troszkę zrumienią na brzegach. Każdy placuszek od razu po zdjęciu z blachy zwijać w trąbkę (np. na trzonku drewnianej łyżki) i odkładać do ostygnięcia.
Śmietankę ubić, dodać cukier waniliowy, nakładać do trąbek szprycką lub łyżeczką i posypywać migdałami lub czekoladą.
Trąbki najlepsze są świeże i miękkie. Jeśli mają zostać na następny dzień, to lepiej trzymać je pod folią, bo twardnieją jak wszystkie placuszki.
Idzie Nowy Rok i co przyniesie? Zawsze mamy nadzieję, że będzie lepszy niż poprzednie lata, a przynajmniej, że chociaż koronawirus nas opuści. Z tą nadzieją przywitajmy Nowy Rok, choćby w domu, ale jakoś specjalnie i ciepło.
Wytrawne tartaletki świetnie nadają się na wszelkie przyjęcia, nawet do szampana.
Szczęśliwego 2021 Roku 🙂
Tartaletki (9 sztuk)
Ciasto:
1/3 szklanki oleju
2/3 szklanki mleka
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
2 szklanki mąki + troszkę mąki do podsypania
szczypta soli
Farsz:
250 g kiełbasy
1 duży pomidor
140 g kukurydzy
120 g topiącego się sera żółtego
Kiełbasę i pomidora pokroić w kosteczkę i wymieszać z kukurydzą.
Zagnieść razem składniki ciasta, uformować kulę i odstawić w zakrytej misce na 1/2 godziny do lodówki. Następnie rozwałkować ciasto na blacie pokrytym lekko mąką na placek o grubości ok. 1 cm. Foremki do tartaletek wysmarowane masłem i wysypane bułką tartą przykryć płatem ciasta i odcisnąć brzegi, by każdą foremkę wylepić ciastem. Nałożyć farsz, posypać żółtym serem i zapiekać przez 15 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 st. C.
Masło z miodem, cukrem oraz przyprawą do pierników podgrzewać na małym ogniu, mieszając, aż powstanie jednolita masa, a następnie ostudzić.
Kakao, sodę, proszek do pieczenia i sól wymieszać z mąką.
Do masy piernikowej dodawać po 1 żółtku, łyżce mąki oraz jogurtu i ucierać.
Z białek ubić pianę i połączyć delikatnie z masą. Na końcu wsypać orzechy oraz migdały i delikatnie wymieszać.
Formę keksową (moja ma 28 x 8 cm) wyłożyć papierem do pieczenia albo wysmarować masłem i wysypać tartą bułką. Ciasto przełożyć do formy i piec 50 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 st. C. Upieczony piernik ostudzić, wyjąć z formy i posypać cukrem pudrem.
Kolejny wprost dekadencki tort, pełen wszystkiego, co niezdrowe: cukru i tłuszczu, pachnący czekoladą. Po prostu poezja. Można go kupić w sklepach Ikea, ale można zrobić też w domu. Pozytywne i zdrowe jest w nim to, że nie ma w nim mąki, ale mielone migdały.
Tort trzeba zrobić w przeddzień, bo wtedy kawałki karmelowych batoników nabiorą właściwej konsystencji.
Przepis pochodzi z bloga Mania Pieczenia. Przymierzałam się do zrobienia tego tortu dość długo i nareszcie była okazja. Polecam gorąco.
Szwedzki tort Daim
Ciasto:
350 g mielonych migdałów (ze skórką)
200 g cukru
6 białek
Krem:
200 g śmietany kremówki 36%
100 g cukru
6 żółtek
2 łyżeczki cukru waniliowego
150 g miękkiego masła
Dekoracja:
200 g czekolady mlecznej
100 g śmietany kremówki 36%
160 g batoników Daim (w razie braku oryginalnych batoników, na końcu podaję przepis na domowe)
Wykonanie ciasta.
Dna dwóch tortownic o średnicy 26 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Piekarnik rozgrzać do temperatury 175 st. C z termoobiegiem.
Białka ubić na sztywno, a następnie po trochu dodawać cukier. Ubijać, aż piana stanie się gęsta i błyszcząca. Delikatnie wmieszać zmielone migdały i rozłożyć masę do dwóch tortownic. Wyrównać. Piec ok. 25-30 minut.
Wyjąć z piekarnika, wystudzić, wyjąć z foremek, nożem okroić brzegi.
Wykonanie kremu.
Do rondla wlać żółtka, śmietanę i cukier. Roztrzepać, by składniki się połączyły. Podgrzewać na małym ogniu, aż masa zgęstnieje, nie dopuszczając do zagotowania. Wystudzić całkowicie.
Masło zmiksować, a następnie stopniowo, po łyżce, dodawać zimną masę śmietanową.
Wykonanie dekoracji.
Czekoladę połamać na małe kawałki. Śmietanę wlać do rondelka. Podgrzewać, aż będzie gorąca, ale nie wrząca. Zdjąć z palnika. Do gorącej śmietany wrzucić kawałki czekolady. Wymieszać na jednolitą masę.
Batoniki Daim pociąć nożem na małe kawałeczki.
Pierwszy blat ciasta położyć na paterze, posmarować połową kremu śmietankowego. Przykryć drugim blatem i posmarować pozostałym kremem.
Ciasto równomiernie posypać połamanymi batonikami Daim. Wierzch i boki tortu posmarować polewą czekoladową. Schłodzić w lodówce najlepiej przez całą noc.
Domowe batoniki Daim (ok. 16-18 szt.)
100 g migdałów
100 g masła
230 g cukru
50 g jasnego miodu
½ łyżeczki soli
250 g mlecznej czekolady
Podłużną formę o wymiarach np. 21x 32 cm wyłożyć papierem do pieczenia.
Migdały pokruszyć w blenderze dość drobno, ale tak, by pozostały wyraźne kawałki.
Cukier, masło i miód wrzucić do rondla o grubym dnie. Doprowadzić do wrzenia i gotować na sporym ogniu przez ok. 4 minuty. Co jakiś czas zamieszać, pilnując, by masa nie przywierała do dna rondla. Masa lekko zbrązowieje i zgęstnieje do konsystencji miodu. Zdjąć rondel z palnika, wsypać sól i migdały, wymieszać. Postawić znów na palniku i podgrzewać kolejne 3-4 minuty. Następnie wylać powstałą masę do przygotowanej foremki. Równomiernie rozprowadzić łyżką. Pozostawić do lekkiego przestygnięcia na ok. 3-4 minuty i pokroić na batoniki. Nie wolno czekać zbyt długo, gdyż masa błyskawicznie zastyga!
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Każdy batonik maczać w roztopionej czekoladzie i odkładać na kratkę do zastygnięcia.
Właśnie kwitnie lawenda. Można oberwać kwiatki, ususzyć i zrobić tartę lawendową. Oprócz pięknego zapachu, lawenda ma też właściwości uspokajające i lekko nasenne, dobrze robi na trawienie, łagodzi ból i jest pomocna przy zwalczaniu infekcji.
Tarta lawendowa
Ciasto:
200 g mąki
100 g masła
50 g cukru
szczypta soli
1 żółtko
Krem budyniowy:
1/2 l mleka
3 łyżki cukru
3 łyżki mąki ziemniaczanej
1,5 łyżki mąki pszennej
1 łyżka masła
1 żółtko
3 łyżki suszonych kwiatów lawendy
Najpierw trzeba z podanych składników zagnieść kruche ciasto, uformować kulę, włożyć do lodówki na 1/2 godziny. Następnie wylepić okrągłą formę do tarty, wyłożoną papierem do pieczenia. Nakłuć ciasto widelcem i włożyć do piekarnika nagrzanego do temp. 180 st. C. Piec 12-15 minut, aż ciasto nabierze złotego koloru. Wyjąć i wystudzić.
Odlać do kubeczka 3/4 szklanki mleka i wymieszać z żółtkiem i mąką. Pozostałe mleko zagotować z masłem i cukrem i dodać mleko z mąką oraz lawendę. Wszystko zagotować, mieszając energiczne, a potem pogotować parę minut, aż masa zgęstnieje. Wylać na przygotowany spód i schłodzić w lodówce.
Sernik neapolitański pochodzi od warstwowych lodów włoskich (tam najczęściej były to lody wiśniowo-czekoladowo-pistacjowe), dostosowanych do amerykańskich gustów i trzeba przyznać, że jest przepyszny. Jest na tyle smaczny, że robiłam go już kilka razy i jeszcze nie raz zrobię.
1 opakowanie budyniu śmietankowego lub waniliowego
Ciastka pokruszyć i wymieszać ze stopionym masłem. Wgnieść w dno tortownicy (u mnie o średnicy 26 cm), wyrównać i włożyć na 1/2 godziny do lodówki.
Czekoladę połamać i roztopić w garnuszku na parze.
Truskawki zblendować.
Twaróg utrzeć z cukrem i wanilią, dodać kolejno jajka. Stopniowo dolewać śmietankę, miksując do połączenia składników (niezbyt długo). Pod koniec dodać proszek budyniowy.
Dodać część twarogu do zmiksowanych truskawek i wymieszać, część do czekolady i wymieszać, a część zostawić bez dodatków. Ja to robię w trzech jednakowych pojemnikach po lodach, żeby było tyle samo i warstwy sernika równe.
Na spód wyłożyć warstwę czekoladową, następnie śmietankową, a na końcu truskawkową.
Tortownicę włożyć do piekarnika rozgrzanego do temp. 160 st. C, na którego na dnie należy umieścić miseczkę z wodą. Piec ok. 70 minut. Po upieczeniu uchylić drzwiczki piekarnika i wystudzić sernik do temperatury pokojowej. Ja wkładam potem sernik na kilka godzin do lodówki, bo lubimy schłodzony.
Urodziny od pewnego wieku przestają sprawiać przyjemność. Doszłam do wniosku, że wtedy nie powinno się już dostawać prezentów tylko odszkodowanie. Częścią odszkodowania może być coś słodziutkiego. Coś takiego, jak dacquoise [czytaj: dakłas]. Słodziutka beza ze słodziutkim kremem potrafi naprawdę pocieszyć w trudnych chwilach, chociaż następnym razem zrobię tę słodycz z mniejszą ilością cukru.
Przepis znalazłam na blogu Kulinarne Przeboje.
Dacquoise
6 białek
300 g cukru
100 suszonych daktyli
100 g orzechów włoskich
250 g serka mascarpone
300 g śmietanki kremówki
150 g kajmaku, np. z tego przepisu (z połowy składników):
Blaty bezowe najlepiej przygotować dzień wcześniej, by dobrze podeschły i były chrupiące.
Białka (w temperaturze pokojowej) ubić na sztywno (dodanie soli nie ma żadnego wpływu na ubijanie białek). Gdy białka będą ubite na sztywno, dodawać po trochu cukier, cały czas ubijając, aż masa będzie sztywna i lśniąca.
Daktyle i orzechy posiekać. Połowę daktyli i orzechów wmieszać łyżką w ubitą pianę.
Piekarnik rozgrzać do temp. 180 st. C.
Na dwóch papierach do pieczenia położyć talerzyk o średnicy ok. 22-23 cm, odrysować okręgi i wypełnić je masą bezową. Wyrównać.
Dwie blachy z blatami bezowymi ułożyć na dolnym i środkowym poziomie w piekarniku, zmniejszyć temperaturę do 140 st. C i piec 45 minut. Następnie zamienić blachy miejscami i piec dalsze 45 minut. Bezy powinny się troszkę przyrumienić. Piekarnik wyłączyć, uchylić drzwiczki i pozostawić blaty do ostudzenia piekarnika. Potem wyjąć i rozłożyć na blacie lub na parapecie.
Następnego dnia przygotować krem.
W misce wymieszać ze sobą mascarpone i masę kajmakową.
Śmietanę kremówkę ubić i dodać do masy z mascarpone i kajmaku, wymieszać. Dodać pozostałe posiekane orzechy i daktyle, wymieszać.
Na płaską stronę jednego blatu wyłożyć krem, pozostawiając troszkę na wierzch. Położyć drugi blat, posmarować lekko kremem i ozdobić mieszanką daktyli i orzechów lub posypać kakao.
Byłam w domu to i ciasto migdałowe zrobiłam. Robiłam to ciasto wielokrotnie, bo bardzo je lubimy. Dziwne, że dopiero teraz pojawia się na moim blogu, ale podobno lepiej późno niż wcale…
Przepis znalazłam kiedyś na blogu Moje Wypieki i troszkę go zmieniłam. Przede wszystkim jest w nim mniej cytryny i dzięki temu ciasto jest bardziej migdałowe.
Ciasto migdałowe
220 g miękkiego masła
180 g drobnego cukru
4 duże jajka
50 g mąki pszennej
220 g zmielonych migdałów
1/2 łyżeczki ekstraktu migdałowego
otarta skórka z 1 cytryny i sok z 1/2 cytryny
Keksówkę o wymiarach 30×11 cm wysmarować masłem i wysypać zmielonymi migdałami i wysypać tartą bułką albo zmielonymi migdałami i odstawić.
Masło zmiksować z cukrem i ucierać, aż do białości. Wbijać jajka, jedno po drugim, nadal miksując, a po każdym jajku dodawać 1/4 część mąki. Następnie dodać migdały, ekstrakt z migdałów, skórkę z cytryny i sok – delikatnie zmiksować (na wolnych obrotach) lub wymieszać.
Piec ok. 50-70 minut (zależy od piekarnika) w temperaturze 180 st. C. Trzeba sprawdzić patyczkiem, czy jest już upieczone.
To miał być domek z piernika, ale przypadkowo odkryłam przepis na pyszne, miękkie pierniczki. Taki, jakiego szukałam.
W książce kucharskiej mojej Mamy znalazłam dużo karteczek z przepisami na pierniki i pierniczki. Mama je zbierała od znajomych i gdyby ktoś jej nie znał, to po liczbie tych kartek mógłby stwierdzić, że uwielbiała pierniki i ciągle je piekła. Ale ja nie pamiętam, żeby upiekła chociaż jeden! Widocznie jej nie pasowały te przepisy i nie zdecydowała się na skorzystanie z żadnego z nich.
Przepis, który znalazłam na wp.pl od razu mi się spodobał. Pierwszy dom buduje się dla wroga, drugi dla przyjaciela, a trzeci dla siebie. Widocznie u mnie dotyczy to domku z piernika, bo ten pierwszy zdecydowanie nadawał się dla wroga. Popełniłam pewne błędy konstrukcyjne , które skończyły się zrobieniem z domku pysznej krajanki piernikowej. Może w przyszłości powstanie drugi domek, ale na razie podaję przepis na świetną krajankę. Można ją zrobić bez lukru i jest pyszna, ale ja wolę z lukrem kawowym. Takie pierniczki kupowałam kiedyś na Święta i Nowy Rok w cukierni Strzałkowskiego na Tamce. Ciasto należy przygotować dzień wcześniej i włożyć na noc do lodówki.
Życzę wszystkim pełnego szczęścia Nowego Roku 🙂
Pierniczki
100 g soku z buraków
100 g miodu
200 g brązowego cukru
800 g maki pszennej + trochę mąki do podsypania
300 g zimnego masła
szczypta soli
2 łyżki sody oczyszczonej
2 łyżki przyprawy do piernika, np. z tego przepisu (wg oryginalnego przepisu 30 g, ale mnie wystarczą 2 łyżki):
Zagotować w garnku sok z buraków, miód, cukier i 100 ml wody. Garnek zdjąć z ognia, dodać masło i mieszać, aż się rozpuści.
W miseczce wymieszać sodę, sól i przyprawę do piernika, a następnie stopniowo dodawać tę mieszankę do maślanej masy, mieszając. Odstawić do ostygnięcia. Dodać mąkę i zmiksować lub wyrobić ręką.
Miskę z ciastem owinąć folią spożywczą i włożyć na noc do lodówki.
Następnego dnia miskę wyjąć z lodówki i odstawić na 1/2 godziny, by się ogrzało. Ciasto jest twarde i ma konsystencję plasteliny. Gdy się sformuje kulkę, należy ją wałkować na blacie podsypanym odrobiną mąki, na grubość pół centymetra, a następnie pokroić w paski. Moje miały wymiary ok. 4 cm x 1,5 cm x 0,5 cm, ale mogą być trochę większe. Poustawiać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i piec w piekarniku rozgrzanym do temp. 170 st. C ok. 12 minut,
Przygotowanie lukru:
Cukier wsypać do miski, dodać białko i ucierać łyżką, dodając stopniowo sok z cytryny, aż lukier będzie gładki. Pod koniec ucierania, dodać kawę rozpuszczoną w 1 łyżce gorącej wody i jeszcze chwilę ucierać. Pierniczki zanurzać w lukrze i wykładać na kratkę, by lukier zastygł.
Pierniczki można przechowywać przez dłuższy czas, np. w puszce wyłożonej serwetką.
Kiedyś znalazłam przepis na tę babkę, a właściwie babę, w „Przeglądzie Piekarskim i Cukierniczym” i zapragnęłam ją upiec. Chciałam to zrobić w prawdziwej foremce do babki panettone, żeby przypominała klasyczne włoskie wysokie babki. I jest – wysoka, wyrośnięta, a nawet przerośnięta baba. Miałam problem, bo gdy wyrosła, to zajęła całą wysokość piekarnika! Pod koniec pieczenia, położyłam dwie blachy na samym dole, żeby nie dotykała sufitu. Udało się ją upiec.
Nie wiem, czy będziecie chcieli upiec tak wysoką babkę, czy podzielicie ciasto na pół i upieczecie w dwóch foremkach, ale podam przepis na klasyczną dużą, świąteczną babkę.
Babka panettone
650 g mąki tortowej
50 g świeżych drożdży
150 g cukru
1/4 l ciepłego mleka
200 g masła
5 żółtek
1 łyżka soli
szczypta mielonej gałki muszkatołowej
starta skórka z 1 cytryny
100 g drobno pokrojonej kandyzowanej skórki cytrynowej
50 g drobno pokrojonej kandyzowanej skórki pomarańczowej
150 g uprzednio namoczonych rodzynków
Drożdże zalać ciepłym mlekiem, dosypać cukier i wymieszać. Gdy drożdże zaczną pracować, dodać gałkę muszkatołową oraz sól i wymieszać. Dodać żółtka oraz mąkę i wyrobić gładkie ciasto. Na końcu dodać roztopione masło i wyrobić ciasto z masłem, a następnie z bakaliami. Miskę przykryć folią spożywczą i odstawić w ciepłym miejscu na 1 godzinę do wyrośnięcia.
Dno formy do panettone wysmarować masłem i złożony papier do pieczenia tak, by wystawał nad formą o jakieś 10 cm. Wtedy do foremki włożyć ciasto i pozostawić w przykrytej folią foremce na 1 godzinę. Piec w piekarniku nagrzanym do temp. 180 st. C do zbrązowienia (co najmniej 40 minut, albo i dłużej, bo to duża babka).
Po upieczeniu, pozostawić babkę do całkowitego wystygnięcia i dopiero wtedy wyjąć z foremki.
Babkę można nadziać kremem lub lodami. W tym celu ostrym nożem z ząbkami trzeba wyciąć wnętrze babki zaczynając od spodu, aby pozostawić ścianki o grubości ok. 2 cm. Spód babki o grubości 1-2 cm zachować do zamknięcia ciasta. Wydrążoną babkę spryskać lekko dobrym syropem, a następnie napełnić kremem, przykryć zachowanym spodem i w stanie odwróconym wstawić do lodówki, aby krem dobrze zastygł.
Do nadziewania panettone można użyć kremu chantilly waniliowego albo z likierem, orzechowego, czekoladowego, bitej śmietany z czekoladą lub posiekanymi świeżymi czy kandyzowanymi owocami, nugatem, krokantem, kremem kasztanowym, musem, kremem bawarskim, gęstym budyniem, kremem mascarpone z likierem. Do kremów można dodać pozostałe kawałki babki pokrojone w kosteczkę. Zamiast kremu można nadziać babkę lodami, ale wówczas trzeba babkę włożyć do zamrażalnika.
Babkę można też przełożyć kremem, przekrawając ją poziomo na 4-5 warstw, nasączając i smarując różnymi kremami.
Po zastygnięciu kremu, odwrócić babkę do właściwej pozycji, polać lukrem lub czekoladą i udekorować świątecznie.
Goście zapowiedzieli, że nie jedzą tortów i żeby nie robić. Jednak okazja zdarzyła się niecodzienna, było co świętować, więc postanowiłam zrobić coś niedużego. Niestety, tort tak szybko zniknął, że nie został nawet kawałek, by go sfotografować w przekroju. Dlatego musi wystarczyć to jedno zdjęcie, gdy tort był jeszcze cały.
Przepis pochodzi z bloga Domowe Wypieki, gdzie podany jest przepis ze strony Ikei. Przyznam, że trochę zmniejszyłam ilość cukru, ale i tak tort był wystarczająco słodki. Podaję jednak ilość cukru z oryginalnego przepisu, gdzie podano jeszcze cukier puder do posypania.
Migdałowy tort z Ikei
100 g migdałów w płatkach
200 g zmielonych migdałów
4 jajka
240 g cukru
100 ml słodkiej śmietanki 30-36%
225 g miękkiego masła
Piekarnik nagrzać do temperatury 180 st. C (grzałka góra-dół). Płatki migdałowe wyłożyć na blachę do pieczenia i podpiec chwilę na złoty kolor. Pozostawić do ostygnięcia.
Oddzielić żółtka od białek.
Białka ubić na sztywną pianę, a następnie dodawać po trochu 120 g cukru, cały czas ubijając. Wrzucić zmielone migdały i wymieszać łyżką.
Dwie blachy wyłożyć papierami do pieczenia. Wybrać talerz o średnicy 22 cm i odrysować okrąg na każdym papierze. Wyłożyć po połowie masy białkowo-migdałowej na każdy okrąg, a piekarnik nagrzać do temperatury 180 st. C. Jedną blachę wstawić do piekarnika na drugą szynę od góry, a drugą blachę na pierwszą od dołu. Piec 10 minut, a następnie zamienić blachy miejscami i piec kolejne 10 minut.
Po upieczeniu od razu zsunąć papier z ciastem z blachy i każdą blachę posypać po 20 g cukru. Na wysypany cukier wywrócić upieczone ciasto. Pozostawić do ostygnięcia (ten krok pominęłam i 40 g cukru nie dodałam).
Żółtka, 80 g cukru i śmietankę przełożyć do garnka. Postawić na kuchence i na małym ogniu ubijać masę mikserem, aż stanie się puszysta, gęsta i kremowa (trwa to co najmniej 10 minut). Nie gotować! Następnie garnek z ubitą masą przełożyć do zimnej wody i dalej miksując ostudzić.
Miękkie masło utrzeć mikserem. Dalej miksując, dodawać stopniowo masę jajeczną.
Na jeden krążek ciasta wyłożyć krem i przykryć drugim krążkiem. Resztą masy posmarować wierzch i boki tortu. Cały tort obsypać podprażonymi płatkami migdałów. Ciasto włożyć do lodówki na parę godzin, a najlepiej na całą noc, żeby się „przegryzł”.
Bardzo lubię desery z jagodami – jagodzianki, ciasta jagodowe, lody jagodowe, pierogi z jagodami, a ponieważ była okazja, to zrobiłam sernik jagodowy. Przepis znalazłam na blogu krytykakulinarna.com i oczywiście troszkę go zmieniłam
Sernik jagodowy
Składniki na spód:
150 g ciastek digestive, np. z tego przepisu: https://dorodnepomidory.com/2017/12/09/wiosna-i-ciastka-digestive/
100 g masła
Składniki masy jagodowo-serowej:
600 ml śmietanki 30% (+ ewentualnie trochę śmietanki do dekoracji)
600 ml serka homogenizowanego
500 g jagód (mogą być mrożone)
1 biała czekolada
5 łyżek cukru
6 łyżeczek żelatyny
trochę masła do wysmarowania tortownicy
Tortownicę o średnicy 24 cm wysmarować masłem. Ciastka digestive pokruszyć, wymieszać z roztopionym masłem, wyłożyć na spód blaszki i wyrównać. Wstawić do lodówki na 20 minut.
400 ml śmietanki podgrzać w garnuszku z grubym dnem. Gdy zacznie wrzeć, zdjąć z ognia.
Czekoladę połamać, wrzucić do gorącej śmietanki i mieszać, aż czekolada się rozpuści. Ostudzić.
W drugim garnuszku podsmażyć jagody z cukrem tak długo, aż puszczą sok, czyli kilka minut. Zdjąć z ognia i gorące dokładnie zblendować wraz z żelatyną. Ostudzić.
Serki homogenizowane zmiksować na puch, dolewając pozostałe 200 ml śmietanki, a następnie dodać śmietankę z rozpuszczoną czekoladą oraz jagody. Masę wylać na przygotowany spód ciasteczkowy i wstawić do lodówki na co najmniej 5 godzin, a najlepiej na całą noc.
Następnego dnia można dowolnie udekorować sernik. Ja ozdobiłam go bitą śmietanką (pod koniec ubijania dodałam trochę cukru pudru) i garścią jagód, które zostawiłam do dekoracji.
Trwa karnawał, więc proponuję coś słodkiego. Bardzo. Beza jest słodziutka, krem i dodatki pyszne. Przepis z White Plate, ale troszkę zmieniony. Uważam, że ten tort jest wyjątkowo pyszny.
Tort bezowy z kremem kawowym i daktylami
Beza:
5 białek w temperaturze pokojowej
220 g cukru drobnego
1 łyżka kakao
1 łyżeczka octu jabłkowego lub winnego
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej lub kukurydzianej
50 g daktyli, drobno posiekanych
50 g orzechów włoskich, drobno posiekanych.
Krem:
150 g masła
100 g cukru pudru
2-3 łyżki alkoholu (amaretto, rumu lub spirytusu)
1 czubata łyżka kawy rozpuszczalnej rozpuszczona w 2 łyżkach wrzącej wody lub 3 łyżki b. mocnego espresso
Do przybrania: posiekane daktyle i orzechy włoskie
Białka ubić na sztywno i powoli, stopniowo dodawać cukier, miksując. Następnie dodać mąkę, kakao i ocet. Na końcu delikatnie, ale dokładnie wmieszać bakalie.
Na papierze do pieczenia odrysować okręgi o średnicy ok. 23 cm i szpatułką albo szprycą cukierniczą przełożyć masę bezową na dwa papiery.
Piekarnik nagrzać do temp. 180 st. C. Wstawić bezę, piec 5 minut, a następnie zmniejszyć temperaturę do 140 st. C i piec kolejne 40 minut. Beza powinna być chrupka i delikatnie popękać. Czas pieczenia może się różnić w zależności od piekarnika, ale beza nie powinna być za bardzo przyrumieniona.
Po upieczeniu bezy powinny dokładnie wystygnąć.
Przygotowanie kremu:
Masło pokroić na kawałki i utrzeć z cukrem do białości i, wciąż miksując, dodać kawę oraz rum.
Pierwszy krążek bezowy położyć na talerzu odwrotnie niż się piekł, posmarować kremem i przykryć drugim krążkiem. Posmarować resztą kremu i udekorować bakaliami.
Mmm, moje ulubione pączki. Kiedyś je kupowałam na mieście, aż nauczyłam się robić sama i teraz też zrobiłam z okazji karnawału.
Pączki francuskie
200 g mąki
100 g masła
3 duże lub 4 małe jajka
szczypta soli
olej do smażenia
Lukier:
150 g cukru pudru
1 łyżka soku z cytryny
2 łyżki gorącej wody
Zagotować w rondlu 1 szklankę wody, dodać masło i szczyptę soli, a gdy masło się rozpuści, zmniejszyć ogień i dodać mąkę. Mieszać ciasto łyżką, aż zacznie odstawać od ścianek rondla. Pozostawić do ostudzenia, a następnie wbijać kolejno jajka i miksować.
Ciasto do pieczenia pokroić na kwadraty i wyciskać na nie oponki o średnicy ok. 7 cm ze szprycy cukierniczej z odpowiednią końcówką.
Rondel z olejem rozgrzać na średnim ogniu i wrzucać papiery z pączkami, aż każdy pączek opuści papierek i wypłynie na powierzchnię tłuszczu. Dosmażyć je do złotego koloru z obu stron. Wykładać na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, by pozbyć się nadmiaru tłuszczu.
Do cukru pudru dodać 2 łyżki wrzątku i sok cytrynowy i wymieszać. Nakładać lukier na pączki pędzlem silikonowym.
Jeszcze jeden deser na tę porę roku – pyszny biszkopt z cudownym kremem. Nadaje się na różne okazje, także na Święta lub karnawał. Tort można posypać startą gorzką czekoladą, ale ja nie posypałam.
Przepis pochodzi z bloga MniamMniam.pl
Tort mleczno-kawowy
Składniki na biszkopt:
1 szkl. mąki krupczatki
1 szkl. cukru
6 jajek
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżka octu 10%
2 łyżki zimnej wody
Składniki kremu:
250 g masła
4 żółtka
1 szkl. cukru pudru
400 g waniliowego serka homogenizowanego
2 szkl. mleka w proszku
2 płaskie łyżeczki żelatyny rozpuszczone w 2/3 szkl. ciepłej wody
Do nasączenia:
1/2 l wody
4-5 łyżeczek kawy rozpuszczalnej
4-6 łyżeczek cukru
Włączyć piekarnik i nastawić temperaturę na 180 st. C. Tortownicę o średnicy 24-26 cm wysmarować masłem i wysypać mąką krupczatką.
Żółtka oddzielić od białek. Żółtka wymieszać z proszkiem do pieczenia, octem oraz wodą i odstawić do wyrośnięcia (utworzy się gęsta piana). Białka przełożyć do większej miski, w której będzie robione ciasto. Ubić na sztywną pianę, pod koniec ubijania dodać cukier. Do ubitej piany dodać mąkę (nie przerywając ubijania), a następnie lekko wymieszać z żółtkami.
Do przygotowanej tortownicy przelać ciasto i piec przez 30-35 minut. Na wierzchu ciasta utworzy się skorupka z piany, a ciasto pod koniec pieczenia lekko się skurczy. Po wyjęciu można ściąć skórkę, by wierzch był bardziej równy.
Przygotować kawę: 4-5 łyżeczek kawy rozpuszczalnej rozpuścić w 1/2 l gorącej wody, dodać cukier i wymieszać.
Przygotowanie kremu. Przez dodatek mleka w proszku i żelatyny krem bardzo szybko tężeje, więc etap składania ciasta w jedną całość musi iść bardzo sprawnie. Zacząć od rozpuszczenia żelatyny w letniej wodzie, a następnie zmiksować masło, żółtka i cukier na puszystą masę. Do tego dodać serki, mleko w proszku i rozpuszczoną żelatynę.
Biszkopt przekroić na dwa krążki. Założyć obręcz od tortownicy. Ułożyć pierwszy placek, na to połowę kremu (placek jest trochę mniejszy niż średnica tortownicy, więc krem ładnie wypełni boki). Ważne jest, żeby warstwa kremu była szczelna, by kawa, którą będziemy nasączać górny krążek ciasta nie przesiąkła do dolnej warstwy. Na kremie ułożyć drugi placek i nasączyć bardzo dokładnie kawą. Na to ułożyć drugą warstwę kremu (można posypać startą gorzką czekoladą).
Tort wystarczy odstawić w chłodne miejsce, nie wymaga niskich temperatur lodówki. Trzeba jedynie przykryć go, żeby nie wysychał. Najlepszy jest na 2-3 dzień, więc można go spokojnie przygotować wcześniej.
Wszystko, co znajduje się na wigilijnym stole jest symboliczne i ma zapewnić zdrowie i obfitość.
Choinka to symbol rajskiego drzewa.
Jemioła powinna być zawieszona nad drzwiami wejściowymi lub nad stołem oraz nad kuchnią. Ma wielką moc i będzie chronić domowników przez cały rok przed wszelkim nieszczęściem. Powinno się ją ususzyć i przechować do następnego Bożego Narodzenia. Następnie starą spalić i przynieść nową.
Sianko, układane pod obrusem, przypomina o dzieciątku ułożonym po urodzeniu na sianie.
Dań powinno być 12 (liczba apostołów i miesięcy w roku), ale kiedyś uważano, że 11, bo liczba nieparzysta przynosi szczęście.
Ryby są symbolem chrześcijaństwa, przypominają o znaczeniu chrztu oraz nieśmiertelności ludzkiej duszy.
Fasola lub soczewica oznaczają płodność i urodzaj oraz mają moc przyciągania bogactwa. Soczewica ma nawet kształt monet.
Buraki mają zapewnić zdrowie, urodę i osiągnięcie sędziwego wieku.
Kapusta oznacza odrodzenie życiodajnej mocy, a kapusta z grochem ma zapewnić ochronę przed chorobami.
Grzyby to szczęście i dostatek.
Gruszki to długowieczność, a jabłka zdrowie, zwłaszcza gardła.
Orzechy mają dać obfitość, siłę i zdrowe zęby. Orzech pełny to dobra wróżba na cały rok, pusty i sczerniały – zła.
Ziarna zbóż (również mąka) zapewni zdrowie, płodność i dostatek. Symbolizują nieśmiertelność.
Miód – wszystko, co najlepsze: miłość, szczęście i bogactwo.
Mak – spokojny sen, odrodzenie i łączność z przodkami, którzy odeszli.
W tym roku po raz pierwszy zrobiłam kutię. U mnie w domu się nie robiło tej wschodniej potrawy, ale chciałam spróbować. Zrobiłam ją z białym makiem, bo taki miałam, a ponieważ sporo jej wyszło, to do części dodałam kakao i wyszła czekoladowa.
Kutia
250 g obłuskanej pszenicy
150 g migdałów bez skórki
100 g orzechów włoskich
250 g maku
100 g cukru
25 g masła
150 ml miodu
Pszenicę namoczyć na noc albo chociaż na 6 godzin, a następnie ugotować w dużej ilości wody. Odcedzić.
Mak opłukać, zalać wrzątkiem i gotować na małym ogniu 15 minut. Osączyć na sitku (najlepiej zostawić na ok. 1 godzinę) i zmielić 3 razy w maszynce do mięsa. W garnku z grubym dnem rozgrzać masło, dodać cukier oraz zmielony mak i smażyć, mieszając ok. 15 minut.
Migdały i orzechy grubo posiekać.
Miód rozgrzać, wymieszać z makiem, pszenicą, migdałami i orzechami. Wstawić do lodówki na noc. Przed podaniem udekorować migdałami.
Podawać z łamańcami.
Łamańce (przepis z 1871 r.)
ze strony przepisytradycyjne.pl
50 g cukru pudru
80 g masła
150 g mąki pszennej typ 450
Mąkę, cukier puder i miękkie masło umieścić w misce. Zagnieść rękami, aż utworzy się jednolita kulka. Ciasto owinąć folią spożywczą i włożyć do lodówki na ok. 20 minut.
Ciasto rozwałkować i wyciąć trójkąty (widziałam kiedyś takie w Podlaskim). Kruche ciasteczka piec w temp. 160 stopni przez ok. 15 minut. Przed podaniem można ciasteczka wetknąć w masę makową lub kutię.
Zwyczaj składania bogom ofiary z wołów lub ciasta w kształcie wolich rogów sięga czasów pogańskich, ale później 11.11 stał się dniem św. Marcina i kształt rogów zaczęto kojarzyć z kształtem podkowy konia św. Marcina. W tym dniu w Poznaniu pieczone są rogale świętomarcińskie i ja też postanowiłam upiec takie rogale. Zdobyłam biały mak i znalazłam przepis na blogu MniamMniam.pl. Przygotowanie wymaga sporo pracy, ale rogale wyszły świetnie i mogę polecić przepis.
2-3 łyżki mleka (proponuję dodawać stopniowo, aby nie było za dużo)
Do posypania:
posiekane migdały
Przygotowanie ciasta
Suche drożdże wsypać do mleka, zostawić na kilka minut, aby się rozpuściły i dobrze wymieszać. Dodać jajko, ekstrakt z wanilii i wszystko wymieszać.
Mąkę, cukier i sól wymieszać razem w dużej misce, dodać lekko miękkie masło (2 łyżki) i rozetrzeć palcami razem z mąką.
Dodać rozczyn mieszając łyżką, przełożyć ciasto na blat i lekko krótko wyrobić, tylko do momentu gdy ciasto stanie się gładkie. Nie wyrabiać zbyt długo – to ciasto powinno pozostać lekko lepiące i chłodne. Uformować je w prostokąt, ułożyć na oprószonej mąką blaszce, przykryć folią i schłodzić w lodówce ok. 1 godziny.
Schłodzone ciasto przełożyć na stolnicę i rozwałkować na prostokąt o wymiarach 30×15 cm tak, aby krótsze strony stanowiły górę i dół. Całą ilość masła podaną w przepisie rozsmarować równomiernie na cieście (zostawić 1/2 cm margines dookoła). Złożyć 1/3 ciasta od góry, następnie złożyć dolną część tak, aby przykryła to złożenie (tak jak się składa kartkę papieru). Dobrze skleić brzegi i delikatnie wywałkować w prostokąt 25×17 cm, używając jak najmniejszej ilości mąki (ja w ogóle nie podsypywałam mąką). Złożyć jak poprzednio i schłodzić w lodówce przez 45 minut.
Powtórzyć proces wałkowania i składania 3 razy, chłodząc ciasto między wałkowaniami przez 30 minut.
Po ostatnim wałkowaniu i złożeniu, ciasto dobrze zawinąć i włożyć do lodówki na co najmniej 5 godzin, a najlepiej na całą noc.
Przygotowanie nadzienia
Mak i orzechy sparzyć gorącą wodą. Po 15 minutach odcedzić i osączyć. Zmielić dwukrotnie w maszynce, razem z migdałami. Masę marcepanową rozetrzeć mikserem z cukrem pudrem, dodać zmielony mak z bakaliami, okruszki biszkoptowe i posiekaną skórkę pomarańczową. Dobrze wymieszać, dodać śmietanę, ale tylko tyle, by uzyskać dość zwartą, ale plastyczną masę. Masa nie powinna być zbyt płynna ani zbyt twarda. Jej konsystencję reguluje się dodając stopniowo śmietanę.
Ciasto wyjąć z lodówki na ok. 20 minut przed planowanym robieniem rogali. Rozwałkować je na prostokąt o wymiarach ok. 65×34 cm i przeciąć wzdłuż długiego brzegu na 2 części. Każdy powstały w ten sposób pasek pokroić na 6 kwadratów, a kwadraty na trójkąty. Rozsmarować nadzienie, zostawiając mały margines na wszystkich bokach trójkąta. Zwijać rogaliki zaczynając od najszerszego boku, w kierunku wierzchołka. Ułożyć na blaszce wysmarowanej tłuszczem lub wyłożonej papierem do pieczenia i pozostawić do wyrośnięcia na ok. 1,5 godziny lub do podwojenia objętości pod folią.
Rozgrzać piekarnik do 180º C. Wyrośnięte rogale posmarować jajkiem roztrzepanym z mlekiem i piec ok. 20 minut, aż się ładnie zezłocą. Wyjąć na kratkę i jeszcze ciepłe polać lukrem, posypać orzeszkami lub posiekanymi migdałami.
Nadeszła chłodna i wilgotna jesień. Nie cieszy mnie to, bo nie pasuje mi ten chłód i wilgoć. Nie lubię wstawać po ciemku i tego szybko nastającego mroku też nie. W tych okolicznościach trzeba sobie osłodzić życie, najlepiej jakimś jesiennym przysmakiem, a co może być przyjemniejszego od domowej szarlotki?
Szarlotka z kruszonką
2 kg jabłek
320 g mąki pszennej
230 g cukru
200 g zimnego masła
1 żółtko
1 łyżka cynamonu
Mąkę przesiać do miski, wrzucić masło i posiekać je na drobne kawałki. Dodać 100 g cukru oraz żółtko i szybko wyrobić ciasto. Uformować kulę, zawinąć ją w folię spożywczą i włożyć do lodówki.
Jabłka obrać, wyciąć gniazda nasienne, pokroić owoce w kostkę i wrzucić do garnka. Dodać 130 g cukru i trochę wody. Zagotować, zmniejszyć ogień i dusić, mieszając, aż jabłka się rozpadną (w razie potrzeby dodać jeszcze trochę wody). Dodać łyżkę cynamonu, wymieszać i ostudzić.
Ciasto wyjąć z lodówki i część rozwałkować na placek (ok. 1/2 cm) i wylepić nim blaszkę 25 x 35 cm. Można też pociąć część ciasta na plastry i wylepić blaszkę palcami. Na ciasto wyłożyć jabłka, wyrównać powierzchnię, a na wierzch zetrzeć na tarce „w łezkę” pozostałe ciasto.
Włożyć do piekarnika nagrzanego do 170° C i piec, aż ciasto się trochę przyrumieni (ok. 60 minut).
Ciasto zrobiłam już kilka razy, chociaż trochę mnie onieśmiela, że nie umiem wymówić jego nazwy. Mówię o nim po prostu „ciasto norweskie”. Reklamowane jest jako najlepsze na świecie i rzeczywiście jest pyszne, ale czy najlepsze na świecie? Znam wiele pysznych ciast i do tego przepisu też wracam, więc dla mnie jest jednym z tych lepszych. Przepis pochodzi z bloga I Adore Cinnamon.
W Norwegii nie byłam, ceny tam są zaporowe. Moi znajomi pojechali kiedyś do Norwegii na „saxy” i wrócili oczarowani. Widokami i … grzybami. Jadąc przez las zobaczyli prawdziwki, mnóstwo prawdziwków, nie zbieranych przez nikogo. W wielkim zachwycie wysiedli i nazbierali. Potem zobaczyli rydze, których wieki nie widzieli. W samochodzie nie było zbyt dużo miejsca, bo mieli przecież bagaże, ale oczywiście rydzom się nie oparli i mieli pyszną kolację. Tamtejszych ciast rzecz jasna nie próbowali, bo przybyszom z PRL nawet się nie śniło kupowanie ciasta za „twardą” walutę. Od czasu ich wyprawy Norwegia najmocniej kojarzy mi się z grzybami.
Okazuje się jednak, że wystarczy poczekać we własnym kraju na przepis z Norwegii. Ciasto wygląda efektownie, a jego zrobienie nie jest zbyt czasochłonne.
Norweskie ciasto Kvæfjordkake
Składniki na ciasto:
150 g miękkiego ciasta
150 g cukru
4 żółtka
150 g mąki pszennej luksusowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
4 łyżki mleka
szczypta soli
Masło ubić z cukrem na puszystą i gładką masę. Następnie dodawać po jednym żółtku, miksując dobrze przed dodaniem kolejnego.
Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia i solą.
Do masy dodawać mąkę i mleko naprzemiennie, miksując tylko do połączenia składników.
Masę wyłożyć na blachę do pieczenia wyłożoną papierem do pieczenia układając ją w kształt prostokąta ok. 20 X 30 cm (ja wzięłam większą blachę i wypełniłam nadmiar miejsca kartonowym pudełkiem).
Składniki bezy:
4 białka
200 g cukru
100 g migdałów w płatkach
Piekarnik nastawić na 180º C.
Białka ubić na sztywno. Powoli dodawać cukier, cały czas miksując.
Bezę wyłożyć na ciasto i posypać płatkami migdałowymi. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec 30 minut. Odstawić do całkowitego ostudzenia.
Składniki masy budyniowej:
375 ml mleka
3 żółtka
1 jajko
75 g cukru
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
25 g masła
30 g mąki kukurydzianej
125 ml śmietany kremówki
Do miski dodać żółtka, jajko, cukier, ekstrakt waniliowy oraz mąkę. Miksować do uzyskania gładkiej i puszystej masy.
Mleko doprowadzić prawie do zagotowania, zdjąć z ognia i bardzo powoli wlewać do masy, miksując na wolnych obrotach. Masę przelać ponownie do garnka i gotować na małym ogniu, stale mieszając, aż zgęstnieje. Dodać masło i energicznie wymieszać do rozpuszczenia. Całkowicie ostudzić w lodówce.
Kremówkę ubić na sztywno i wmieszać bardzo powoli do ostudzonego budyniu.
Ciasto przekroić na pół. Jedną połowę wysmarować kremem budyniowym i przykryć drugą połową. Wstawić do lodówki. Najlepsze jest następnego dnia.
Ten tort zrobiłam pierwszy i ostatni raz. Jest warstwowy, bardzo smaczny, ale strasznie pracochłonny. W dodatku zastępuje siłownię, bo wałkując kolejne placki czułam, że tworzą mi się bicepsy, a może nawet tricepsy. Niemniej jednak z powodu uroczystości kwietniowo-majowych trzeba było wypróbować nowy przepis. Tym razem pochodzący od Aleksandry.
Może ktoś będzie miał na tyle dużo czasu i motywacji, by spróbować. Tort trzeba przygotować dzień wcześniej, by ciasto zmiękło.
Tort „Biały Napoleon”
składniki masy:
450 g masy krówkowej/kajmaku (najlepiej firmy Gostyń)
2 jajka o temperaturze pokojowej
4 kopiaste łyżki mąki ziemniaczanej
500 g pełnego mleka
500 ml śmietany kremówki 36%
2 łyżki cukru pudru
składniki ciasta:
80 g miękkiego masła
2 jajka o temperaturze pokojowej
100 g cukru
300-350 g mleka
pół łyżeczki proszku do pieczenia
800-900 g mąki pszennej
Wykonanie masy.
Zmiksować jajka z mąką, aby nie było grudek.
Wlać do masy 1/4 szklanki mleka i wymieszać.
Pozostałe mleko zagrzać. Do ciepłego mleka wlać cienkim strumieniem masę jajeczną. Mieszać bardzo intensywnie, aby z jajek nie zrobiła się jajecznica. Gotować, mieszając, aż do zgęstnienia masy. Odstawić ją do lekkiego przestudzenia.
Do wciąż gorącej masy budyniowej dodać masę krówkową. Wymieszać i odstawić do całkowitego ostudzenia. Budyń można przygotować wieczorem i wstawić na noc do lodówki. Trzeba jednak przykryć miskę folią spożywczą tak, by nie dotykała wierzchu masy, bo inaczej utworzy się kożuch.
Gdy warstwy ciasta będą upieczone i zimne, ubić śmietankę, dodając przy końcu ubijania 2 łyżki cukru pudru.
Wymieszać śmietankę z zimną masą.
Wykonanie ciasta.
Utrzeć masło z cukrem na puszystą, kremową masę. Miksując na najniższych obrotach dodawać po jednym jajku, a potem mleko.
Przesiać do miski ok. 150 g mąki wymieszanej z proszkiem do pieczenia. Przesiać resztę mąki i dodawać po trochu, miksując. Gdy ciasto będzie zbyt gęste, by je miksować, przełożyć je na stolnicę i zagnieść z resztą mąki.
Podzielić ciasto na 4 części. Zawinąć je w folię spożywczą i wstawić na godzinę do lodówki.
Wyjąć jedną część ciasta z lodówki i podzielić ją na 4 równe części. Każdy z nich rozwałkować na osobnym kawałku papieru do pieczenia (ja to zrobiłam na blacie, a następnie przełożyłam na papier). Rozwałkować ciasto na placek o średnicy ok. 23 cm. Nakłuć placek w kilku miejscach widelcem.
Rozgrzać piekarnik do temp. 180º C. Każdy placek piec oddzielnie i na papierze, na którym był rozwałkowany. Na jeszcze gorący położyć talerzyk o średnicy 21 cm i wyciąć regularne kółko, odkrawając brzegi.
Odcięte brzegi pokruszyć na mniejsze części i będą potrzebne do dekoracji tortu.
Przygotować i upiec w ten sam sposób pozostałe 3 kawałki ciasta z lodówki.
Odstawić placki do całkowitego wystudzenia. Trzeba to robić ostrożnie gdyż są kruche.
Rozsmarować masę na warstwach ciasta (leciutko dociskać każdą z warstw), a także na jego bokach i wierzchu.
Już zaczęły się pojawiać nasze polskie truskawki. Nasze są smaczniejsze i mimo wszystko zawierają mniej chemii niż hiszpańskie czy greckie chociażby dlatego, że nie muszą przetrwać dalekiego transportu. Podobno nieuczciwi sprzedawcy zagranicznych truskawek oszukują truskawkożerców domagających się naszych truskawek i twierdzą, że mają właśnie takie. Podobno można rozpoznać te wrogie, zagraniczne owoce po kolorze, bo polskie truskawki są jaśniejsze, a tamte bardziej wpadają w bordo. Nie wiem, czy potrafię właściwie rozpoznać odpowiednie truskawki, ale wiem, że serniczek z wizaz.pl jest bardzo pyszny i radzę go zrobić.
Lekki sernik truskawkowy
500 g truskawek
2 szklanki jogurtu
3 łyżki cukru (wzięłam 6)
3 łyżki żelatyny
Na spód:
150 g herbatników – najlepiej ciasteczka digestive, np. z tego przepisu: https://dorodnepomidory.com/2017/12/09/wiosna-i-ciastka-digestive/
50 g orzechów włoskich lub laskowych
50 g masła
Wszystkie składniki na spód (ciastka, masło oraz zmielone orzechy) zmiksować.
Żelatynę rozpuścić w niewielkiej ilości gorącej wody (1/3 szklanki).
Truskawki, jogurt i cukier zmiksować blenderem, dodając stopniowo żelatynę. Wlać na spód i włożyć na noc do lodówki. Rano udekorować owocami.
Bardzo dobre ciasteczka z bloga Apetycznie-Klasycznie, takie „na ząb” i można trochę sobie pozwolić, bo z migdałami i kakao, ale za to bez tłuszczu.
Ciasteczka czekoladowe
200 g tartych migdałów
125 g cukru (kokosowy lub trzcinowy)
30 g kakao
1/2 łyżeczki cynamonu (zrobiłam bez)
2 białka
Wymieszać wszystkie suche składniki, dodać białka i zmiksować w malakserze na jednolitą masę, błyszczącą i trochę lepką.
Piekarnik rozgrzać do 200° C, blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Dłońmi zwilżonymi wodą formować kulki wielkości małych orzechów włoskich, lekko je spłaszczać i układać na papierze do pieczenia.
Piec 10 minut, układać na talerzu i poczekać, aż ostygną (wówczas wierzch stwardnieje).
Trudno jest kupić naprawdę dobre pączki. Pamiętam Tłuste Czwartki sprzed wielu lat. Przepyszne pączki można było „wystać” w bardzo długiej kolejce na warszawskiej Starówce przy ul. Piwnej. Pamiętam stanie w ogonku na mrozie. Gdy się tak długo stało, to już nie po to, by kupić 3 albo 5 pączków. Z każdym odstanym kwadransem narastało przekonanie, że tych pączków powinno być więcej. A gdy już się weszło do cieplutkiej cukierni i stało wąchając oszałamiający zapach świeżo usmażonych pączków i skórki pomarańczowej, nabierało się mocnego przekonania, że pączków powinno być przynajmniej 10 – całe pudełko. A takich cudownych pączków jak w tamtej cukierni, nigdy już nigdzie nie udało mi się kupić. Tamte były jeszcze gorące, mięciutkie, oblane równiutko lukrem – można to powtórzyć chyba tylko w domu.
Pączki hiszpańskie pojawiły się na mieście dużo później i z miejsca je polubiłam, od pierwszego kęsa. Zrobiłam je teraz, bo zbliża się Tłusty Czwartek, ale ten przepis z bloga Pieguskowa Kuchnia testowałam już wcześniej i mogę polecić (tylko lukier zmieniłam). Pączki są pyszne, rosną jak na drożdżach i należy jedynie uważać, żeby nie przedawkować.
Pączki hiszpańskie
250 ml wody
100 g masła
200 g mąki tortowej
4 jajka
szczypta soli cukier waniliowy
olej do smażenia
Lukier Neli Rubinstein
1 łyżka rumu
1 łyżka wody
1 szklanka cukru pudru
1 łyżeczka soku z cytryny
Rum podgrzać z wodą i wlać do naczynia z cukrem. Dodać sok z cytryny i dobrze wymieszać. Masa powinna mieć taką konsystencję, aby można ją było łatwo rozsmarować. Jeżeli by była zbyt gęsta, trzeba dodać odrobinę gorącej wody.
W garnku zagotować wodę z masłem. Gdy zacznie wrzeć, wsypać mąkę z solą i energicznie mieszać do chwili, gdy ciasto stanie się jednolite i zacznie odstawać od ścianek garnka. Zestawić i ostudzić. Do chłodnego dodać cukier waniliowy, wbijać po jednym jajku i miksować do czasu, aż ciasto zrobi się jednolite.
Przygotować kwadraty z papieru do pieczenia (można posmarować je olejem). Ciasto przełożyć do szprycy i wyciskać na papier niewielkie kółka.
Na głęboki olej rozgrzany do temp. 180º C kłaść ostrożnie pączki papierem do góry i po chwili wyjmować papier. Pączki smażyć na średnim ogniu, aż się zarumienią (trzeba uważać, by się zbyt szybko nie rumieniły, bo będą za bardzo przyrumienione, a surowe w środku).
Pączki wykładać na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem, a następnie posmarować lukrem (najlepiej za pomocą pędzla).
W tym tygodniu było pięknie – słonecznie i cieplutko. Teraz już trochę wieje, a jak ktoś dowcipny zauważył, najgorszy jest wiatr, bo jak jest wiatr to nawet gdy jest ciepło to jest zimno.
U mnie kolejny sernik. Miało być inne ciasto, ale gdy zobaczyłam ten sernik to już wiedziałam, że muszę go zrobić. Znalazłam go na blogu Wszystko Smaczne. Nie zawiódł naszych oczekiwań – jest tak dobry jak wygląda, a do tego bardzo ładny z tymi złotymi kroplami. W dodatku jego przygotowanie jest dosyć proste. Po wyjęciu z piekarnika nie było na serniku złotej rosy, co mnie zmartwiło, ale kropelki „rosy” pojawiły się po wystudzeniu ciasta.
Sernik złota rosa
Ciasto:
125 g masła
1/2 szklanki cukru
2 szklanki mąki pszennej
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
2 jajka
2 łyżeczki domowego cukru waniliowego lub cukru wanilinowego
Masa serowa:
1 kg sera mielonego z wiaderka
2 łyżeczki domowego cukru waniliowego lub cukru wanilinowego
1/2 szklanki cukru
2 jajka
4 żółtka
1/2 litra mleka
2 budynie waniliowe bez cukru
1/2 szklanki oleju
Pianka:
4 białka
1/2 szklanki cukru
Przygotowanie ciasta:
Mąkę połączyć z proszkiem do pieczenia i przesiać do miski.
Dodać cukier, cukier waniliowy, jajka, pokrojone w kosteczkę masło i zagnieść ciasto (ja włożyłam je na 1/2 godziny do lodówki).
Blaszkę 24 x 36 cm wylepić przygotowanym ciastem.
Masa serowa:
Ser mielony z wiaderka przełożyć do miski, dodać cukier, cukier waniliowy, 2 jajka, 4 żółtka i olej, dokładnie zmiksować.
Budynie waniliowe rozmieszać w 1/2 litra mleka, a następnie dodać do masy serowej.
Ponownie zmiksować – masa będzie bardzo rzadka, ale taka ma być.
Masę serową wylać na wyłożony spód ciasta i włożyć blaszkę do piekarnika nagrzanego do temp. 180º C. Piec 45 minut.
Białka ubić na sztywną pianę, a następnie ubijać stopniowo dodając cukier.
Po upływie 45 minut wyjąć ciasto z piekarnika i wyłożyć na nim ubitą na sztywno pianę.
Blaszkę ponownie wstawić do piekarnika, zmniejszyć temperaturę do 160 stopni i piec kolejne 15-20 minut do lekkiego zarumienienia pianki.
Nie podpiekać zbyt mocno, bo na wierzchu sernika nie pojawi się złota rosa.
Po upieczeniu sernik pozostawić w lekko uchylonym piekarniku przez ok. 20 minut, a następnie wyjąć ciasto i pozostawić do całkowitego wystudzenia.
Ostatnio w nielicznych chwilach wolnych zbieram grzyby, ale bardzo polecam pyszny serniczek, znaleziony na stronie http://zcukrempudrem.blogspot.com
Warto spróbować dopóki można kupić świeże owoce.
Sernik na zimno z owocami
600 g mielonego sera na sernik lub twarożku, np. Piątnicy lub Turka
400 ml śmietany kremówki 30%
6 kopiastych łyżek cukru pudru
2 łyżki cukru z wanilią
1 łyżeczka soku z cytryny
2 i 1/2 kopiastych łyżek żelatyny + 1/3 szklanki gorącej wody
dodatkowo:
ok. 100 g okrągłych biszkoptów
700 g dowolnych owoców
2 opakowania dowolnej galaretki
Serek wyjąć z lodówki na ok. godzinę przed rozpoczęciem przygotowania sernika, by uzyskał temperaturę pokojową.
Żelatynę rozpuścić w wodzie i schłodzić do temperatury pokojowej (ma być płynna).
Do dużej miski wlać śmietankę, dodać twaróg i zmiksować na jednolitą masę – niezbyt długo, tylko do połączenia składników. Wsypać oba cukry, dodać sok z cytryny, krótko utrzeć (najlepiej łyżką).
Tortownicę o średnicy 24 cm wyłożyć biszkoptami (można też ułożyć owoce na bokach sernika).
Do schłodzonej żelatyny dodać 1 łyżeczkę masy serowej, wymieszać, a następnie wlać jednym ruchem do całości miksując na najwyższych obrotach.
Masę rozprowadzić delikatnie na biszkoptach i wyrównać powierzchnię, schłodzić w lodówce.
Obie galaretki rozpuścić w ok. 800 ml gorącej wody, schłodzić.
Na stężałej masie twarogowej ułożyć owoce, a następnie zalać je tężejącymi galaretkami.
Bezy lubię od zawsze, od kiedy pamiętam. Mama robiła je kiedyś w domu, gdy zostały jakieś białka, np. po koglu-moglu. Chcąc nie chcąc i ja – miłośniczka bez – musiałam się nauczyć je robić, bo te ze sklepu nie zawsze są dobre. Mając wieloletnią bezową wprawę mogę powiedzieć, że zrobienie bez nie jest trudne. Trzeba jedynie pamiętać, że:
– białka powinny mieć temperaturę pokojową,
– dodawanie szczypty soli nie ma żadnego wpływu na ubijanie białek,
– odrobina żółtka, która dostanie się do białek, uniemożliwi ich ubicie – dlatego lepiej rozbić najpierw każde jajko nad jakąś miseczką,
– cukier należy dodawać stopniowo, po trochu,
– bez się nie piecze, tylko się je suszy.
Bezy
4 białka
300 g drobnego cukru (kryształu)
Białka wlać do naczynia (używam wyższego, wąskiego garnka) i ubijać je mikserem, aż piana będzie sztywna, gładka i lśniąca. Dopiero wówczas dodawać po troszku cukier, cały czas miksując. Piana powinna być nadal sztywna, gładka i lśniąca, a ponadto powinna przylegać do mieszadeł miksera.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, szpryckę napełniać ubitą pianą i wyciskać na papier ładne beziki (jeżeli nam się nie chce – można wyłożyć bezy łyżką).
Małe bezy piec w temperaturze 110º C przy uchylonych drzwiczkach piekarnika przez ok. 40 minut. Jeśli chcemy mieć bezy-ciągutki, to po tych 40 minutach będą gotowe. Jeśli chcemy bezy suche w środku, to trzeba wyłączyć piekarnik i pozostawić w nim bezy do ostygnięcia piekarnika (drzwiczki trzeba pozostawić nadal uchylone). Zimą można dosuszyć bezy na kaloryferze.
Większe bezy trzeba suszyć w piekarniku odpowiednio dłużej (powinny być suche na zewnątrz – potem tylko dosuszamy).
Gdybym miała wybrać miss świata owoców – wybrałabym truskawkę. Dla mnie to jest najpiękniejszy owoc. Gdybym miała wybrać wicemiss, byłaby to malina. Dlatego cieszę się, że jedne i drugie rosną u nas, a w sezonie mogę się na nie napatrzeć.
I jak tak patrzę na te maliny, przypomniało mi się jak Kasia, córka Agaty, miała w I klasie zadane do domu narysować martwą naturę. Zapytała mamę, co to jest ta martwa natura. Agata jej ułożyła jakąś kompozycję z dzbankiem, talerzem oraz owocami i tłumaczyła, ale do Kasi nie bardzo to tłumaczenie przemawiało. Przyglądała się uważnie i nagle mówi do Agaty: „Mamo, a nie uważasz, że ta brzoskwinia jest trochę przywiędła?”. Dziecko nie mogło pojąć, dlaczego ta natura jest martwa i tak to sobie próbowało wyjaśnić.
Te babeczki bardzo lubię i zwykle latem robię, jak się nadarzy okazja. Okazja niedawno się nadarzyła i są.
Kruche babeczki z owocami
Kruche ciasto:
350 g mąki
200 g masła
50 g cukru pudru
2 żółtka
1 łyżka cukru waniliowego (najlepiej z prawdziwą wanilią)
Krem:
1/2 l mleka
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1/2 szklanki cukru
1 jajko
1 żółtko
100 g miękkiego masła
+ owoce do dekoracji (dowolne)
Przygotowanie ciasta
Mąkę wymieszać z cukrem, dodać zimne masło i posiekać. Dodać jajka oraz żółtko i szybko zagnieść ciasto. Włożyć je na 1 godzinę do lodówki (pod przykryciem), a po schłodzeniu albo rozwałkować na grubość kilku milimetrów i wyłożyć ciastem foremki (nie trzeba ich dodatkowo smarować tłuszczem) albo po prostu odrywać po trochu i cienką warstwą wylepiać palcami w foremkach. Włożyć do piekarnika rozgrzanego do temp. 180º C i piec kilkanaście minut, aż się leciutko zrumienią (trzeba bardzo uważać i patrzeć, bo bardzo lubią się przypalić).
Po wyjęciu z piekarnika, zostawić babeczki na kilka minut w spokoju, a potem odwracać po kolei foremki i delikatnie wyjmować babeczki.
Przygotowanie masy
Odlać 1/2 szklanki mleka, a resztę zagotować z cukrem w grubszym stalowym rondlu, przepłukanym uprzednio wodą. Pozostałe zimne mleko zmiksować z mąką oraz jajkiem i żółtkiem, a następnie dodać do garnka z gorącym mlekiem i gotować, mieszając, aż masa zgęstnieje. Odstawić z ognia, ostudzić i zmiksować z miękkim masłem.
Masą napełnić babeczki i udekorować owocami – ja dodałam jeszcze po listku melisy.
Miało być o pokrzywie, ale w tym tygodniu nie miałam okazji zrobić zdjęcia pokrzywie, więc po kilku zdrowych przepisach, dzisiaj będzie pyszne ciasto kukułkowe. Najpierw zrobiła je koleżanka, a gdy go spróbowałam od razu poprosiłam o przepis, żeby koniecznie takie ciasto powtórzyć przy jakiejś okazji. Okazja się nadarzyła i dzisiaj dzielę się z Wami przepisem.
Pijana kukułka
1,1 l mleka
1/4 kg cukierków kukułek
4 budynie czekoladowe z cukrem
350 g herbatników (tak było w przepisie, ale mnie zabrakło prawie na całą 1 warstwę, więc trzeba się zaopatrzyć w większą ilość)
250 g + 2 łyżki masła
2 łyżki miodu
100 g gorzkiej czekolady 70%
2 łyżki kakao
150 ml alkoholu (ja użyłam spirytusu)
Do garnka wlać 0,1 l mleka, wrzucić kukułki i podgrzewać na małym ogniu, aż kukułki się rozpuszczą. W 1 l mleka rozrobić budynie, żeby nie było grudek (lepiej jest rozrobić je w 1 szklance mleka, a potem wlać je do pozostałego mleka). Do rozpuszczonych w mleku kukułek wlać mleko z budyniami, postawić garnek ogniu i mieszać do momentu zgęstnienia masy. Masę ostudzić, ale nie do końca – powinna być jeszcze trochę ciepła.
W misce zmiksować kostkę masła z kakao, dodając stopniowo wystudzoną masę. Na końcu dodać alkohol.
Blaszkę 25 x 30 cm (moja miała 25 x 25 cm) wyłożyć folią aluminiową, na niej warstwę herbatników, na które trzeba wyłożyć 1/2 masy. Kładziemy następną warstwę herbatników, masę i znowu herbatniki.
W kąpieli wodnej rozpuścić czekoladę, 2 łyżki miodu, 2 łyżki masła i 1/4 szklanki mleka. Powstałą polewą polać ostatnią warstwę herbatników. Ciasto włożyć do lodówki, najlepiej na całą noc. Rano pokroić ciasto na kawałki.
Właściwie ten mazurek powstał dzięki Agacie, która co roku jeździła po mazurki do jakiejś specjalnej cukierni, a ja starałam się dojść, jak je zrobić. Oczywiście ten mazurek można zrobić z serem i cukrem, ale ja miałam akurat odcieknięty twarożek z jogurtów greckich.
Mazurek serowy
Ciasto:
300 g mąki
150 g masła
2 żółtka
80 g ksylitolu
Do mąki dodać zimne masło i posiekać je drobno, dodać żółtka utarte z cukrem, szybko wyrobić, zrobić kulę i włożyć ją na 1/2 godziny do lodówki. Następnie rozwałkować (lub wylepić ręką) ciasto na wielkość dużej blachy (25 cm x 35 cm), pozostawiając część ciasta na wałeczki dookoła i w środku (wychodzą 2 mazurki).
Piec w piekarniku rozgrzanym do temp. 180º C ok. 5 minut.
Twaróg:
2 duże kubeczki jogurtów greckich (660 g) – uzyskałam 420 g twarożku, następnym razem z jogurtów innego producenta uzyskałam jedynie 337 g, więc dołożyłam inny twaróg, aby uzyskać 420 g
250 g ksylitolu
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
4 białka ubite na sztywno
Na garnku położyć sitko, wyłożyć je ściereczką lub kilka razy złożoną gazą i włożyć tam jogurty. Ściereczkę zawinąć i całość włożyć do lodówki na 48 godzin, by jogurty odciekły.
Uzyskany twarożek zmiksować z ksylitolem, ekstraktem z wanilii i delikatnie wmieszać łyżką pianę z białek.
Masę serową wyłożyć na podpieczone ciasto i piec w piekarniku rozgrzanym do temp. 180º C ok. 30 minut.
Pomada:
60 g masła
75 g ksylitolu
35 g mleka w proszku
1 łyżka wody
Masło rozpuścić w rondelku, dodać ksylitol, wodę i mleko w proszku. Całość mieszać, aż wszystkie składniki się połączą, a pomada będzie gęsta i gładka. Na upieczonego mazurka wyłożyć jeszcze ciepłą pomadę i równomiernie rozprowadzić na całej powierzchni. Odstawić na chwilę do ostygnięcia i udekorować.
Chodziło za mną od kiedy je zobaczyłam. Potem o nim zapomniałam, ale znowu pojawiło się w moim polu widzenia, bo zaczęli je sprzedawać w cukierni koło mojej pracy i widuję je teraz każdego dnia. Mrowisko. Tak nazywa się kopiec ułożony z faworków, polany pysznym syropem, posypany makiem i rodzynkami.
Postanowiłam sama zrobić mrowisko i dzisiaj nadszedł ten dzień, kiedy stałam się posiadaczką aż trzech mrowisk. Przepis znalazłam na blogu Wyroby Domowe.
Mrowisko
Syrop:
1/2 kostki margaryny (ja użyłam 125 g masła)
3/4 szklanki cukru (użyłam ksylitolu)
1 łyżka gęstej śmietany
3 łyżki miodu
1 cukier waniliowy
Wszystkie składniki wrzucić do garnka (miód i śmietanę na końcu) i doprowadzić do wrzenia mieszając. Po zagotowaniu odstawić do wystudzenia.
Ciasto:
3-4 szklanki mąki
1/2 paczki małego proszku do pieczenia
10 żółtek i 1 jajko
1 łyżka cukru pudru
1 łyżka śmietany
1 łyżka masła
3 łyżki spirytusu
Do smażenia:
smalec lub olej
Wszystkie składniki dokładnie wyrobić. Ciasto powinno być gładkie i elastyczne. Długo wyrabiać ręką, a potem wytłuc wałkiem.
Blat posmarować olejem. Z ciasta odrywać niewielkie kule, rozwałkować po kolei bardzo cienko i kroić radełkiem na niewielkie nieregularne kawałki. Resztę ciasta przykrywać, by się nie zsychało.
Dodatki:
mak
rodzynki (najlepiej wcześniej namoczone w alkoholu)
wiórki kokosowe (nie używałam)
Kawałki ciasta smażyć na średnio gorącym tłuszczu i wykładać na ręczniki papierowe.
Po usmażeniu wszystkich kawałków układać je warstwami. Każdą warstwę polać syropem (syrop lekko przed tym podgrzałam i wymieszałam, a każdy kawałek ciasta smarowałam leciutko pędzlem), posypać dodatkami.
Walentynek można nie obchodzić (chociaż przyjemniej jest jednak obchodzić), ale co szkodzi zjeść coś pysznego? Ten sernik jest nadzwyczajny i to z kilku powodów. Po pierwsze jest przepyszny, po drugie jest przepyszny, a po trzecie nie opada. Robiłam go ostatnio kilka razy na powtarzaną co pewien czas prośbę, żeby upiec TEN sernik i nie opadł ani razu. Powinno się go piec w kąpieli wodnej, ale pomimo uszczelniania kolejnych tortownic, kąpiel wodna uciekała szybciej lub wolniej. Nie miało to jednak żadnego wpływu na sernik i następnym razem chyba z niej zrezygnuję.
Jedyny problem z tym sernikiem jest taki, że po upieczeniu trzeba go zostawić w lodówce na co najmniej 12 godzin.
Przepis znalazłam na blogu Moje Wypieki.
Sernik nowojorski
Składniki na spód:
70 g masła, roztopionego
140 g ciastek digestive, pokruszonych
Ciastka rozdrobnić wałkiem na piasek, wymieszać z roztopionym masłem. Tortownicę o średnicy 23 cm wysmarować na bokach masłem. Masę ciasteczkową wcisnąć na dno, wyrównać i schłodzić pół godziny w lodówce.
Składniki na masę serową:
900 g serków kremowych, klasycznie philadelphia
250 g cukru (używam ksylitolu)
3 łyżki mąki pszennej
1 i 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
skórka otarta z 1 cytryny
1 i 1/2 łyżeczki soku z cytryny
3 duże jajka
1 żółtko
200 ml kwaśnej, gęstej śmietany 18%
Wszystkie składniki umieścić w misie miksera i zmiksować do gładkości. Nie trzeba miksować długo, tylko do połączenia składników.
Wylać masę na schłodzony spód.
Zagotować wodę w czajniku. Owinąć formę z sernikiem podwójnie folią aluminiową. Formę umieścić w większej formie lub naczyniu żaroodpornym, do którego nalać wody do połowy wysokości formy z sernikiem.
Piekarnik nagrzać do 180º C. Wstawić formę z sernikiem i piec przez 10 minut, następnie obniżyć temperaturę do 110º C i piec dodatkowe 30 minut (lub dłużej, dopóki cała powierzchnia sernika nie będzie ścięta – sprawdzać dotykając delikatnie patyczkiem powierzchnię sernika na środku – ja piekłam ponad godzinę).
Wyłączyć piekarnik, sernik pozostawić w nim do przestudzenia na 1 godzinę, lekko uchylając drzwiczki. Wyjąć z piekarnika, ostudzić w formie. Posmarować polewą z kwaśnej śmietany, równo na całej powierzchni. Schłodzić w lodówce przez minimum 12 godzin.
Wygląda na to, że znowu wyjedziemy znienacka, tylko nie wiem, kiedy ten znienacek nastąpi. Pewności też nie mam, ale może tak być. Dlatego na wszelki wypadek już podam przepis na drożdżowe pierogi z makiem, które mogą zastąpić makowca. Wiadomo, że coś z makiem na świątecznym stole być musi, bo mak jest symbolem płodności i dostatku. Jeśli by go nie było, to marne widoki. Lepiej sobie nawet nie wyobrażać konsekwencji.
Takie pierogi jadłam na Podlasiu i bardzo mi smakowały. Przywiozłam przepis do domu, a moja Mama też te pierogi polubiła i niejednokrotnie robiła – niekoniecznie na Święta.
Nadzienie makowe zrobione w domu jest najlepsze, ale jeśli brak nam czasu na jego zrobienie, można użyć gotowego maku z puszki.
Pierogi drożdżowe z makiem
Ciasto:
50 dag mąki
25 g drożdży
1 jajko
1 łyżeczka cukru
szczypta soli
ok. 1 szklanka wody (może troszkę mniej – zależy od mąki)
Drożdże i cukier zalać w misce ciepłą wodą i wymieszać, aż się drożdże rozpuszczą. Gdy zaczną pracować (po ok. 10 minutach), dodać sól, mąkę i jajko. Wyrobić miękkie ciasto tak, by odchodziło od ręki, miskę włożyć do plastikowej torby i zostawić do wyrośnięcia.
Mak zalać wodą, wymieszać i odstawić na 10 minut. Następnie zlać delikatnie wodę z wierzchu, aby pozbyć się wszelkich zanieczyszczeń. Mak ponownie zalać wodą, zagotować i gotować na niewielkim ogniu przez ok. 15 minut. Następnie wyrzucić go na gęste sitko, odcedzić i poczekać, aż mak trochę podeschnie. Wtedy zmielić go z bakaliami (jeśli używamy rodzynek, to trzeba je przedtem sparzyć) i cukrem.
Wyrośnięte ciasto ponownie wyrobić, odrywać kulki o średnicy ok. 3 cm, rozpłaszczać je palcami aby uzyskać jak najcieńsze placuszki (nie rozciągać!), nakładać nadzienie i porządnie zaklejać. Kłaść na blacie wysypanym mąką i zakrywać ściereczką, żeby nie obsychały. Pozostawić na ok. 30-40 minut, aby podrosły, a potem smażyć w rondelku na gorącym oleju. Gdy ostygną, posypać cukrem pudrem.
Gdy spodziewamy się gości, trzeba przygotować coś dobrego. Ten lekki serniczek i miłe towarzystwo pozwoliły nam wczoraj zapomnieć o deszczu i sprawiły, że nawet nie zauważyliśmy wilgotnego mroku za oknem.
Przepis znalazłam na blogu mniam-mniam.blog.pl
Kremowy sernik
1 kg twarogu sernikowego
1 szklanka cukru
200 g miękkiego masła
2 łyżeczki cukru waniliowego
4 jajka
5 łyżek maki ziemniaczanej (w przepisie jest 1 łyżka mąki i budyń śmietankowy, ale nie miałam budyniu)
1/4 szklanki mleka
herbatniki na spód
Okrągłą formę o średnicy 22 cm (ja użyłam formy 24 cm) wysmarować masłem i wyłożyć spód herbatnikami albo kruchymi ciasteczkami.
Białka oddzielić od żółtek i ubić na sztywno pianę. Do sera dodawać, ucierając kolejno: żółtka, miękkie masło, cukier, mleko, proszek budyniowy i mąkę. Na samym końcu dodać ubitą pianę i delikatnie wymieszać. Przelać masę serową do tortownicy.
Piec ok. 60 minut w temperaturze 165 º C.
Zostawić do wystudzenia przy lekko uchylonych drzwiczkach piekarnika. Po wystudzeniu posypać cukrem pudrem.
Obiecywali w telewizji deszcz na dzisiaj, ale nic z tego nie wyszło. Na mapie pogody w sobotę były narysowane same krople. Niestety żadna nie spadła. Patrząc na pole widoczne z okna widziałam, że krzaczki kołyszą się jak im wiatr zagra i nic. Poczułam się oszukana, bo nie podlałam wczoraj działki. Tak to jest wierzyć telewizji.
Na jesienne chłody proponuję pyszne brownie. Tym razem z dodatkiem czekolady mlecznej. Przepis dostałam od Agatki i testowałam już dwukrotnie.
Brownie
1 szklanka mąki pszennej
3 jajka
2 łyżki kakao
125 g masła
100 g czekolady gorzkiej
200 g czekolady mlecznej
1 szklanka cukru
szczypta soli
Blaszkę (moja ma 22 x 22 cm) wyłożyć papierem do pieczenia (można maznąć tłuszczem pod papierem, żeby się nie przesuwał).
Połamać lub pokroić drobniej jedną czekoladę mleczną i rozłożyć na dnie blaszki.
Ubić w misce 3 jajka, wsypać szklankę cukru i zmiksować.
Drugą czekoladę mleczną i gorzką połamać, dodać 125 g masła i wszystko razem rozpuścić w rondelku. Rozpuszczoną masę trochę przestudzić, dodać do jajek z cukrem i dokładnie wymieszać. Dodać szklankę mąki, sól, kakao, wymieszać i wylać na blaszkę z kawałkami czekolady. Wyrównać powierzchnię.
Nadal jestem na diecie, ale mogę sobie przecież powspominać, po czym się właściwie odchudzam. Brownie to jest coś, co po prostu uwielbiam – ten wspaniały smak i zapach mięciutkiej czekolady! W tym wcieleniu jest po prostu przepyszna.
Może Was to zdziwi, ale będąc na diecie bardzo chętnie sobie oglądam przeróżne pyszności. Gotuję też normalnie, bo normalnie prowadzę dom, ale zaprogramowałam sobie, że na razie tego nie jem, no i nie jem. Odbiję sobie, jak sobie zrobię na to miejsce. To, że ja nie jem, nie oznacza, że cały świat ma nie jeść, więc podaję przepis (ja robię z połowy składników, ale podaję cały przepis).
Brownies
375 g masła
375 g dobrej jakości gorzkiej czekolady
6 dużych jajek
1 łyżka ekstraktu z wanilii
500 g cukru pudru
225 g mąki
1 łyżeczka soli
300 g posiekanych orzechów włoskich
Masło i czekoladę rozpuścić w garnuszku z grubym dnem. Lekko przestudzić.
W osobnym naczyniu wymieszać roztrzepane jajka z cukrem i wanilią.
W następnej misce wymieszać mąkę z solą.
Zawartość naczyń połączyć dokładnie mieszając i dodać orzechy.
Formę 33 x 23 cm (ja wzięłam foremkę na połowę składników 26 x 14 cm wysmarowaną masłem i wysypaną tartą bułką).
Piec 20-25 minut w temp. 180º C. Trzeba to robić z wyczuciem, aby ciasto nie było zbyt suche. Ma być suche na wierzchu i lepkie w środku – trzeba sprawdzać patyczkiem.
Nadszedł czas kwietniowo-majowy, czyli okres urodzinowo-imieninowy. Zagęszczenie bliższych i dalszych uroczystości powoduje, że pojawia się także na blogu więcej ciast. A dzisiaj tort. Znalazłam go na blogu http://zpiekarnika.blogspot.com/ jako tort matki Neli Rubinstein i postanowiłam spróbować. Spróbowanie spowodowało, że się zachwyciłam i mogę powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych tortów, jakie jadłam.
Zaletą tego tortu jest także to, co bardzo lubię w torcie orzechowym (pierwszy na blogu), a mianowicie to, że tam są prawie same orzechy, tutaj same migdały – mąki brak.
Tort migdałowo-kawowy
Składniki ciasta:
150 g nieobranych migdałów
150 g obranych migdałów
2 szklanki cukru pudru (400 g) – ja użyłam 1,5 szkl. cukru i 1 szkl. cukru pudru
10 jajek
1 łyżka esencji waniliowej
1 łyżeczka esencji migdałowej
1/4 szklanki bardzo dobrej, drobno zmielonej kawy
Składniki masy:
2 łyżki kawy rozpuszczalnej
2 łyżki wrzącej wody
120 g masła
1/2 szklanki (100 g cukru pudru)
1 łyżka rumu
Składniki polewy:
3/4 szklanki bardzo mocnej kawy
2/3 szklanki (130 g cukru)
1 szklanka (200 g) cukru pudru
5 łyżek rumu
Przygotowanie ciasta
Obydwa rodzaje migdałów zmielić możliwie drobno z 1/2 szklanki cukru (ja dodałam do zmielonym migdałów 1 szklankę cukru pudru), powinny przypominać mąkę (ja zmieliłam część migdałów w młynku do kawy, a część po prostu w młynku do orzechów nie całkiem drobniutko).
W dużej misce utrzeć żółtka z 1 i 1/2 szklanki cukru, aż masa zjaśnieje. Dodać esencje migdałową i waniliową oraz kawę. Dosypać zmielone migdały. Ubijać jeszcze przez 5 minut. Nagrzać piekarnik do temp. 200º C.
Białka ubić na sztywną pianę, wymieszać z masą jajeczno-migdałowo-kawową w ten sposób, że najpierw wymieszać 1/3 piany, a następnie ostrożnie połączyć masę z resztą.
Masę podzielić na dwie równe części i przełożyć do dwóch takich samych wysmarowanych masłem tortownic. Wstawić do piekarnika i piec 35-40 minut. Sprawdzić patyczkiem.
Upieczone ciasto odstawić na 5 minut, a następnie wyjąć oba krążki z tortownic i dokładnie ostudzić.
Moje uwagi: z braku dwóch takich samych tortownic o średnicy 22 cm (u mnie 24 cm), piekłam placki po kolei i dlatego jeden schowałam w misce do lodówki. Pierwszy placek piekłam w temp. 200º C i trochę za bardzo się przypiekł. Drugi piekłam 50 minut w temp. 180º C i był bardziej udany.
Przygotowanie masy
Kawę rozpuścić w wodzie i ostudzić. Lekko schłodzone masło pokroić na małe kawałki i utrzeć wraz z cukrem i rumem. Dodać kawę i wymieszać porządnie jeszcze raz. Masa powinna mieć dosyć niską temperaturę, ale też powinna być na tyle miękka, by łatwo było ją rozsmarować. Krążek ciasta posmarować masą i przykryć drugim krążkiem.
Przygotowanie polewy
Kawę i cukier gotować razem, aż nabiorą konsystencji syropu. Cukier puder wsypać do niemetalowej miski i cały czas mieszając, wlać stopniowo syrop kawowy. Mieszać tak długo, aż konsystencja plewy będzie zupełnie gładka. Dodać rum, jeszcze raz wymieszać i możliwie szybko wyłożyć masę na wierzch tortu. Tort przechowywać w lodówce.
Moja uwaga: nie gotowałam kawy i cukru na tyle długo, by syrop był bardzo gęsty, gdyż po pierwsze chciałam tort odrobinę nasączyć, a po drugie planowałam zrobić modne w tym sezonie krople na torcie. Dlatego trochę nasączyłam ciasto, gdy polewa była jeszcze gorąca, a gdy stopniowo stygła, to i kropelki były coraz bardziej udane.
Na zdjęciu jest ostatni kawałek, jaki zdążyłam sfotografować w ubiegłym roku. Przepis pochodzi z książki Danuty i Henryka Dębskich „Kuchnia królewska”, a mazurek był ulubioną potrawą króla Zygmunta III Wazy. My lubimy go bardzo, robię go prawie co roku i zawsze szybko znika.
Mazurek z serem
Ciasto:
25 dag mąki
10 dag masła
2 żółtka
8 dag cukru pudru
Wierzch serowy:
50 dag sera twarogowego 3-krotnie zmielonego (lub gotowego z wiaderka)
25 dag cukru pudru
1/4 szklanki soku cytrynowego
olejek waniliowy
5 dag rodzynków (jeśli ktoś lubi – ja nie lubię)
5 białek
polewa czekoladowa
Mąkę przesiać na stolnicę lub blat, dodać masło, posiekać je nożem, połączyć z żółtkami utartymi z cukrem, zagnieść szybko ciasto i włożyć do lodówki na godzinę. Następnie rozwałkować na wielkość blachy (ja używam dużej blachy 35×25 cm) i ułożyć też wałeczki ciasta na bokach. Włożyć do gorącego piekarnika i podpiec na jasnozłoty kolor w temperaturze 200º C (ok. 5 minut).
Twaróg utrzeć z cukrem i sokiem cytrynowym, dodać olejek, opłukane rodzynki oraz ubitą na sztywno pianą z białek. Masę rozłożyć równomiernie na przygotowanym cieście i piec ok. 40 minut.
Po wystudzeniu polać polewą czekoladową (do mniejszego naczynia włożyć 10 dag czekolady i 5 dag masła skropić wodą, postawić na większym naczyniu i roztopić nad parą).
Się pomyliłam i zrobiłam ciasteczka dla całego haremu, a i dla janczarów by trochę zostało.
„Wspaniałe stulecie” to pierwszy serial od lat, który pilnie oglądam. Podobają mi się aktorzy, sposób realizacji (podobno przy serialu pracowało 250 tysięcy osób), scenografia i ach… biżuteria. Uświadamiam też sobie, jak strasznie mało wiem o Turcji osmańskiej. W szkole o tym nie mówili i moja wiedza pochodziła od Zagłoby, który mówił o Turkach pogardliwie „bisurmany”. Tymczasem Turcja była w XVI w. u szczytu potęgi. Sulejman Wspaniały miał dużo do powiedzenia w Europie (tu trzeba wyciągnąć wnioski) i królowie polscy starali się utrzymywać z nim jak najlepsze stosunki. Te stosunki były wówczas naprawdę dobre i niemała w tym zasługa Roksolany, czyli Rudzielca, żony Sulejmana, która prawdopodobnie pochodziła z kresów ówczesnej Rzeczpospolitej. W serialu nazywana jest Hürrem. Niestety, aktorka grająca w serialu Hürrem się zmieniła. Nie było jej jakiś czas, a jak wróciła, to nikt z widzów jej nie poznał, tylko sułtan nie miał wątpliwości. Zamiana chyba nikomu się nie podobała.
Sulejman oprócz tego, że był wybitnym wojownikiem, był też poetą. Niejednokrotnie przemawia w serialu do swojej żony bardzo pięknie. Wtedy wołam MDK, który serialu nie ogląda, żeby słuchał i się uczył. Niestety, efekty są mizerne, bo MDK twierdzi, że jest inżynierem i normalnym facetem. Dlatego albo nie przychodzi, albo słucha tak nieuważnie, że później nie potrafi powtórzyć. Trudno, trzeba było kiedyś wziąć sobie poetę, a teraz chociaż na filmie sobie posłucham (żartuję, oczywiście).
Tak się zainteresowałam filmem, że przeczytałam parę książek o Imperium Osmańskim i o samym Sulejmanie Wspaniałym. W książce Jerzego Łątki „Tajemnice haremów. Prawdziwa historia haremu osmańskich władców” znalazłam przepis na ciasteczka, które postanowiłam zrobić. Rzecz w tym, że się pomyliłam i wyszło mi całe mnóstwo dobrych ciasteczek. Nam bardzo smakowały, znajomym również. Później zrobiłam ciasteczka zgodnie z przepisem, ale nie były już tak pyszne jak te pomylone, bo wyszły zwykłe racuszki w syropie.
Podaję więc przepis tureckiej pisarki, Alev Lytle Croutier i swój. W przepisie płyny podane są w filiżankach, ja podaję w szklankach.
Usta pięknej kobiety
Syrop:
2,5 szklanki cukru
1 łyżeczka soku cytrynowego
3 filiżanki wody
Ciasto:
1 łyżka masła
3/4 szklanki mąki
1 łyżeczka soli
2 roztrzepane jajka
1 żółtko
w przepisie brak informacji, ile wody należy użyć – ja wzięłam więcej niż 1 szklankę.
Do smażenia:
1 szklanka olejku szafranowego (użyłam najpierw oleju krokoszowego, ale zbyt szybko się palił i dymił, więc przeszłam na olej rzepakowy).
Przygotowanie syropu:
wymieszać cukier, sok cytrynowy i wodę (ja wrzuciłam cukier i dodałam sok cytrynowy do wrzątku). Mieszając od czasu do czasu, gotować przez 15 min. Pozostawić do ostygnięcia.
Przygotowanie ciasta:
w garnku roztopić masło, gdy zacznie zmieniać kolor, dodać mąkę i sól. Potem bardzo powoli wylać to na wodę (przepis jest mało precyzyjny – raczej powinno być „wsypać”). Gotować na bardzo małym ogniu ok. 10 minut, ciągle mieszając. Po zdjęciu z ognia, zostawić do ostygnięcia w temperaturze pokojowej. Dodać 2 jajka i żółtko, mieszać dokładnie widelcem (ja użyłam miksera). Całość dobrze wyrobić na desce posypanej mąką. Ciasto rozdzielić na kawałki grubości orzecha włoskiego (ja zrobiłam kulki wielkości orzecha włoskiego i myślę, że dobrze, bo racuszki i tak były twardawe), uformować z niego kształt ust. Rozgrzać na patelni olej szafranowy i włożyć „usta”. Gdy zarumienią się z obu stron, ściągnąć z patelni, odcedzając tłuszcz (ja wykładałam na ręczniki papierowe). Polać syropem i podawać na gorąco.
Mój problem z ciasteczkami polegał na tym, że w przepisie jest mowa o tym, że ciasto należy „wylać na wodę”, ale nie podano, ile powinno być tej wody. Dlatego ja z rozpędu wsypałam mąkę do syropu (gdy robiłam drugie podejście, wzięłam więcej niż 1 szklankę wody). Gdy wsypałam mąkę do syropu i pogotowałam, po 10 minutach wszystko było płynne. Po ostudzeniu nadal było płynne. Zaczęłam więc sypać mąkę. Po wsypaniu dodatkowych 2,5 szklanek mąki, moje podejrzenia, że chyba nie robię zgodnie z przepisem, były już bardzo duże, ale nie pozostało nic innego tylko kontynuować. Dlatego dodałam jeszcze przynajmniej szklankę mąki do podsypywania (myślę, że trochę więcej), aż uzyskałam bardzo przyjemne i plastyczne ciasto, z którego robiłam kulki wielkości orzecha włoskiego. Z kulek świetnie formowały się „usta”. Ciasteczka smażyłam partiami i wykładałam na papierowe ręczniki. Na koniec byłam obstawiona dookoła talerzami, na których piętrzyły się usta. Okazało się jednak, że nam i znajomym smakowały na tyle, iż problem nadmiaru ust rozwiązał się sam.
Jeśli ktoś dysponuje starą maszynką do mięsa z nakładką do ciasteczek, może zrobić takie kruche ciasteczka. Przepis dostałam od Hani, a podaję go teraz, bo te ciasteczka od początku kojarzyły mi się ze Świętami.
Życzę też wszystkim cudnych, rodzinnych i zdrowych Świąt Bożego Narodzenia (i bogatego Mikołaja), bo jutro wyjeżdżam tam, gdzie trudno o Internet i nie będę już miała okazji.
Wianuszki
1 kg mąki
1/2 kg margaryny (ja użyłam masła)
1 szklanka cukru-pudru
cukier waniliowy
4 żółtka
1 całe jajko
3 łyżki oleju
sól
Posiekać mąkę z masłem (schłodzonym), cukrem waniliowym i solą, dodać jajko i żółtka, szybko wyrobić gładkie ciasto.
Kawałki ciasta wkładać do maszynki i mocno uciskając, wyciskać ciasteczka, aby były bardziej „chropowate” przez taki otwór:
Formować jak najmniejsze wianuszki.
Piec ciasteczka w piekarniku rozgrzanym do 180º C na złoty kolor.